Wszyscy showmani Tuska

Gdyby w Polsce nie istniał Kuba Wojewódzki, to sztab Platformy powinien go sobie wymyślić.

Publikacja: 31.07.2009 19:36

Parodia Danuty Hojarskiej w programie Szymon Majewski Show

Parodia Danuty Hojarskiej w programie Szymon Majewski Show

Foto: TVN

„Jej już nie ma. Nie będę się pastwił nad czwartą. Nie wiem, jaka będzie piąta. Ale to już zależy od was, mili państwo. Bo już k... mać, wygraliśmy!” – powiedział dziennikarz i showman Michał Figurski tuż po wyborach w 2007 roku.

Nie jest to odosobniona reakcja w środowiskach twórców polskiej rozrywki. Obserwując współczesne programy rozrywkowe, nie sposób nie ulec, że występują w nich ludzie o jednakowych sympatiach politycznych. Więcej nawet, że od przeszło czterech lat prowadzą oni konsekwentną kampanię polityczną na rzecz Donalda Tuska, dyskredytując wszelkie poczynania jego przeciwników w sposób im najbliższy. Dowcipem i satyrą. Choć przyznać trzeba, że główny przeciwnik polityczny Platformy bardzo ułatwia to zadanie.

Z pozoru wygląda to dość niewinnie. Ot, rzuci się jakiś dowcip o „brzydkich Kaczorach” między rozmową z gościem a przerwą reklamową. Ale to wystarczy. – To działa tak samo na podświadomość widza czy słuchacza jak reklama podprogowa. Krótki, zwięzły, niby przypadkowy komunikat, do którego niby nikt nie przywiązuje wagi, ale który zostaje gdzieś w tyle głowy – mówi socjolog i filozof Zdzisław Krasnodębski.

O skuteczności tej metody świadczą także opublikowane niedawno badania Millward Brown SMG KRC, z których wynika, że 27 proc. studentów i 31 proc. osób pracujących (a więc uprawnionych do głosowania) ceni sobie cechy i poglądy Kuby Wojewódzkiego. Odpowiednio 30 proc. i 24 proc. – Szymona Majewskiego.

To, co znani i lubiani mówią w swoich programach, pada na podatny grunt. I nieistotne, czy dotyczy mody, samochodów, kobiet, muzyki czy polityki. Wiedzą o tym ci, którzy żyją z publicznego wyśmiewania innych, ale niekoniecznie ci, którzy się z ich żartów śmieją.

[srodtytul]Brak czerwonej lampki[/srodtytul]

Mistrzem gatunku jest Kuba Wojewódzki, który potrafi nagle rzucić ni stąd, ni zowąd: „a widziałeś tych z PiS, jak się poubierali we fraki na galę (z okazji 90. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości – K.B.)? Prezydent wyglądał, jakby włożył frak tył na przód”. Albo prowokuje piosenkarkę Marię Peszek do wynurzeń, że ta podkochuje się w Radosławie Sikorskim, bo przystojny, szarmancki i europejski.

Odpowiedni komunikat płynie do milionów widzów. – W tym, że satyrycy wyśmiewają się z władzy, nie ma nic dziwnego. Wszędzie na świecie tak się dzieje. Wszędzie na świecie ludzie mediów zwykle sprzyjają partiom liberalnym, otwartym. Różnica polega jednak na tym, że w innych krajach satyrycy starają się zachowywać równowagę i drwić w podobny sposób z polityków różnych partii – podkreśla prof. Krasnodębski.

A widzowie bezrefleksyjnie wchłaniający telewizyjną papkę równie bezrefleksyjnie chłoną komunikaty polityczne. I nawet jeśli komuś w pewnym momencie zapali się czerwona lampka – że niemożliwe jest, by wpadki zdarzały się tylko politykom jednej partii – to i tak będzie on w mniejszości. Zdecydowana większość przyjmuje jako pewnik wszystko, co zobaczy na szklanym ekranie. Zwłaszcza gdy sympatią darzy prowadzącego program.

Inna sprawa, że dzisiaj żarty z PiS i braci Kaczyńskich są nie tylko wybaczalne, ale wręcz pożądane. Od razu stawiają żartującego po właściwej stronie. Po stronie tych wykształconych, wielkomiejskich, zamożnych i oświeconych. Można by rzec – gdyby w Polsce nie istniał Kuba Wojewódzki, to sztab Platformy powinien go sobie wymyślić. Przecież odwala kawał świetnej roboty. PiS już nigdy nie pozbędzie się etykietki partii niefajnej, nienowoczesnej i zacofanej.

[srodtytul]Westernowy podział[/srodtytul]

Do klasyki nabijania się z polityków należy satyryczny program „Szkło kontaktowe” w TVN24. Tutaj jednak zasady są w miarę jasne. Naśmiewamy się z polityków i polityką się zajmujemy. A że głównie jednej partii? – Ludzie, którzy sympatyzują z PiS, nie lubią naszego programu, ponieważ nie uznają takiego sposobu mówienia o polityce. Poza tym, jeśli co drugi Polak popiera Platformę, to nic dziwnego, że więcej dzwoni do nas sympatyków PO. Taka jest tendencja ogólnokrajowa i tyle – tłumaczy Grzegorz Miecugow, współtwórca „Szkła kontaktowego”.

Jednak, oglądając „Szkło”, nie sposób nie ulec wrażenia, że jedynym celem programu jest podstawianie mikrofonu, aby ludzie dość niskich lotów poubliżali sobie publicznie na prezydenta i przeciwników premiera Tuska. Zresztą, oglądając materiały filmowe tam zamieszczane, można by uwierzyć, że lapsusy językowe, głupawe miny, dziwne gesty i zachowania cechują wyłącznie polityków PiS.

– Kiedyś po prostu prezes PiS otaczał się ludźmi, którzy sami dawali preteksty do dowcipkowania z nich. Dużo było krzyku i niefortunnych wypowiedzi. Teraz się to zmieniło, pierwsze skrzypce w PiS zaczęli grać nieco inni ludzie, to i materiałów na temat PiS w „Szkle kontaktowym” zaczęło być mniej – mówi Miecugow. Trzeba przyznać, że „Szkło kontaktowe” jest w pewnym sensie najuczciwszym z programów rozrywkowych. Jak w typowym westernie – od pierwszej minuty wiadomo, kto jest dobry, a kto zły.

[srodtytul] Różny stopień złośliwości[/srodtytul]

Innym rodzajem programu jest natomiast „Szymon Majewski show”. Prowadzący rozmawia w luźny sposób z zaproszonymi gośćmi szeroko rozumianego świata show-biznesu. Drugą część programu stanowią „Rozmowy w tłoku”, gdzie aktorzy w kabaretowy sposób parodiują znane postaci głównie ze świata polityki, ale także mediów czy kina. I rzeczywiście mamy tam plejadę polityków niemal wszystkich partii – zarówno Jarosława Kaczyńskiego, Donalda Tuska, Waldemara Pawlaka, Ryszarda Kalisza, Nelli Rokitę, jak i zapomnianą nieco Danutę Hojarską.

Można się spierać, kto wypada lepiej, kto gorzej, kogo Majewski przedstawia w sposób bardziej, a kogo w mniej korzystny, ale najbardziej dobitny przykład swoich sympatii dał showman podczas kampanii wyborczej do europarlamentu. Majewski wpadł na pomysł sparodiowania słynnych spotów reklamowych najpierw PiS, później zaś Platformy. Różnica stopnia złośliwości obu spotów była typowa.

W parodii spotu PiS Szymon Majewski przedstawił polityków tej partii jako alkoholików. A dokładniej pokazał, jak pije się zwykłym Polakom, a jak politykom PiS. I tak widzimy Lecha Kaczyńskiego pijącego piwo, posła Karola Karskiego „rozbijającego się wózkiem po cypryjskich kurortach”, posłankę Elżbietę Kruk i jej słynne już „coś tam, coś tam”, a także posła Marka Łatasa, który wysoką zawartość alkoholu tłumaczył nadmiarem zjedzonych jabłek. Dowiadujemy się też, co ile kosztowało podatników. Na koniec zmodyfikowane logo PiS – dumny pisowski orzeł chwieje się, by następnie puścić pawia. A zamiast hasła „Czyny nie cuda” jest „Wóda czyni cuda. Kolego”.

Oczywiście filmik, w sumie dość zabawny, spodobał się politykom Platformy. Januszowi Palikotowi do tego stopnia, że umieścił go nawet w swoim blogu. Tydzień później Majewski nagrał parodię spotu PO. Mowa w niej o tym, że politycy Platformy „się lansują” i że „Donald chodzi na wagary puknąć meczyk z kolegami” albo że „kiedy niektórzy ludzie nie mają co na siebie włożyć, Donald ubiera się w najlepsze ciuchy za granicą” i do tego zdjęcia ze słynnej podróży premiera do Peru, kiedy pozował fotoreporterom w dziwacznej czapce na głowie. Spot kończy się hasłem: „Platforma Obywatelska: hasła nie chciało się nam wymyślić, ale i tak jesteśmy zajebiści”.

Każdy, kto widział filmiki, przyzna, że chociaż oba są złośliwe i w sumie dosyć zabawne, to jednak płynie z nich zupełnie różny komunikat. PiS to partia podejrzanych typków, które na dodatek zabawiają się za nasze, podatników, pieniądze. I PO – partia luzaków lubiących piłkę i zagraniczne podróże, którzy co prawda nic nie robią, ale w sumie to są całkiem fajni.

A widzowie patrzą i zapamiętują, co trzeba. Nawet jeśli nie przywiązują do tego, co akurat oglądają, zbytniej wagi, to ogólne wrażenie pozostaje i szybko da o sobie znać. Pamiętajmy, że większość polskich wyborców nie ma jasno sprecyzowanych poglądów politycznych, że często głosuje pod wpływem impulsu. Wobec czego jest niezwykle podatna na wszelkie sugestie. Zarówno te wprost, jak i te zawoalowane dowcipem.

[srodtytul]Nie tylko telewizja[/srodtytul]

W medialną kampanię polityczną pod płaszczykiem rozrywki wpisują się obok programów telewizyjnych także audycje radiowe.

Kiedy Michał Figurski w porannej audycji w Radiu Eska Rock nazwał prezydenta „małym, niedorozwiniętym, głupim człowiekiem, zwanym prezydentem Polski”, wybuchła wielka awantura. Ale każdy, kto choć raz słuchał audycji, którą Figurski prowadzi wespół z Wojewódzkim, wie, że takie dowcipy są u nich na porządku dziennym. I znów w odpowiednich proporcjach. Ot, czasem rzucą na antenie, że premier leniwy, że cudów nie czyni. Ale to nie o Donaldzie Tusku, lecz o Jarosławie Kaczyńskim Figurski i Wojewódzki ryczą do mikrofonu, pokładając się przy tym ze śmiechu: „You are so beautiful, Jarku, Jaruchu”. – To przejaw pójścia na łatwiznę. Łatwiej jest się nabijać z „Kaczorów”, niż pójść pod prąd albo wymyślić coś własnego. To problem nie tylko programów rozrywkowych, ale także tzw. młodych kabaretów – mówi satyryk Marcin Wolski.

Rzeczywiście wśród dzisiejszych kabaretów są i takie, które postanowiły zbić kapitał na wykorzystaniu sprzyjających wiatrów. Nie dziwi zatem, że najczęstszym przedmiotem kabaretowych skeczy jest ostatnimi czasy prezydent. Nie dziwi, że jego parodia w wykonaniu kabaretu Pod Wyrwigroszem jest hitem Internetu. Nie dziwi, że widzimy tam człowieka z głową wciśniętą w ramiona, dziwnie chrumkającego i mlaskającego, który naśladuje Lecha Kaczyńskiego, mówiąc: „Mam pretensje do pana Tuska, że nie chciał dać mi się przelecieć” (chodzi o sprawę odmowy udostępnienia samolotu przez Kancelarię Premiera – przyp. K. B.). Dla pozorowanej równowagi, kiedy ten sam kabaret przeinacza piosenkę „Jożin z Bażin” i śpiewa „Donald marzy, żeby było miło”. O różnicy gatunkowej obu skeczy nie trzeba wspominać.

Nie dziwi także specjalnie, gdy Jerzy Kryszak, mówiąc, że prezydent był jedynym organem na obchodach rocznicy 4 czerwca, dodaje niewinnie: ciekawe, jakim organem? Przykłady można mnożyć i mnożyć.

Oczywiście nie jest tak, jak zwykł mawiać prezes Kaczyński, że wszystkim porażkom PiS winne są tylko i wyłącznie media i wredni dziennikarze. Najłatwiej winą za błędy obciążyć kogoś innego. Oskarżając media, PiS popełnił jednak błąd najgorszy z możliwych – jeszcze bardziej rozjuszył tych, którzy i tak nie byli mu przychylni. – Dla PiS programy ich wyśmiewające są bardzo bolesne, ponieważ oni nie mają poczucia humoru – uważa Miecugow.

O ile jednak w sytuacji, gdy naśmiewano się z PiS, kiedy partia ta była u władzy, nie było nic nadzwyczajnego, o tyle kiedy wygrała Platforma i media zaczęły działać wedle zasady: dotąd śmialiśmy się z rządzących, teraz dla odmiany czas na opozycję, powinno to wzbudzić sprzeciw. A przynajmniej niesmak. Biorąc pod uwagę, że programy rozrywkowe ogląda kilka milionów Polaków, nic nie wskazuje na specjalne wzburzenie widzów.

Czym Platforma zasłużyła sobie na taką taryfę ulgową? Czy rzeczywiście większość gwiazd show-biznesu tak bardzo nie zgadza się z polityczną wizją Kaczyńskich, że stara się ich zdyskredytować wszelkimi sposobami? Czy może showmani do spółki z kabareciarzami po prostu wyczuli trendy antykaczyńskie i umiejętnie je wykorzystują? A może to oni sami swoimi programami i dowcipami te trendy współtworzą?

– To trochę tak jak z opinią publiczną. Najpierw się ją urabia, a potem bada. A kiedy wiadomo już, jakie są tendencje, satyrycy zwyczajnie zaczynają podlizywać się publiczności, spełniając jej oczekiwania – odpowiada Marcin Wolski.

W tym sensie ofiarą własnej strategii padł Kuba Wojewódzki. „Wy jesteście jak Budka Suflera w polskim światku muzycznym. To jest najbrzydszy zespół. Wy jesteście najbrzydszą partią” – zadeklarował w programie „Teraz my”, zwracając się do Tomasza Dudzińskiego z PiS. I dodał: „To wy przerżnęliście wybory, a nie ja. Ja odnoszę wrażenie, że wygrałem. Mój kumpel jest premierem”. Czyżby Wojewódzki uznał, że opłaci mu się przyznać do popierania Platformy? Że dobrze zrobi to jego wizerunkowi (a na pewno nie zaszkodzi)? Być może. Zwłaszcza że poniekąd mógł uznać sukces PO za własny.

Marcin Wolski zastrzega jednak, by nie potępiać satyryków za określone poglądy polityczne. – Nie chodzi o to, by podcinać skrzydła twórcom rozrywki o takich czy innych sympatiach. Chodzi o to, by zapewnić im przeciwwagę. I tutaj największa wina leży po stronie telewizji publicznej, która nie robi nic, aby być alternatywą dla stacji prywatnych. Nie mam nic przeciwko panu Wojewódzkiemu czy Majewskiemu, jeśli mógłbym także oglądać podobny program satyryczny pana Cejrowskiego. Ale nie mogę... – mówi.

„Jej już nie ma. Nie będę się pastwił nad czwartą. Nie wiem, jaka będzie piąta. Ale to już zależy od was, mili państwo. Bo już k... mać, wygraliśmy!” – powiedział dziennikarz i showman Michał Figurski tuż po wyborach w 2007 roku.

Nie jest to odosobniona reakcja w środowiskach twórców polskiej rozrywki. Obserwując współczesne programy rozrywkowe, nie sposób nie ulec, że występują w nich ludzie o jednakowych sympatiach politycznych. Więcej nawet, że od przeszło czterech lat prowadzą oni konsekwentną kampanię polityczną na rzecz Donalda Tuska, dyskredytując wszelkie poczynania jego przeciwników w sposób im najbliższy. Dowcipem i satyrą. Choć przyznać trzeba, że główny przeciwnik polityczny Platformy bardzo ułatwia to zadanie.

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy