[b][link=http://www.rp.pl/artykul/61991,499261.html]Jarosław Marek Rymkiewicz[/link][/b] na naszych łamach po raz pierwszy przedstawia [b][link=http://www.rp.pl/artykul/61991,499261.html]fragment swojej nowej książki "Samuel Zborowski"[/link][/b]. Rzecz, jak widać po tytule, traktuje o XVI-wiecznej Rzeczypospolitej, ale historia kozackiego hetmana służy autorowi jako punkt wyjścia do cierpkich rozważań o współczesności. W opublikowanym przez nas fragmencie Rzeź na Wawelu Rymkiewicz powraca do zajścia podczas koronacji Henryka Walezego w 1574 r., gdy Zborowski zabił kasztelana przemyskiego Andrzeja Wapowskiego. Powstał wtedy tumult, którego świeżo koronowany król nie zamierzał - jak wynika z przytoczonych źródeł - powstrzymywać. Jak przypuszcza Rymkiewicz, Henrykowi mogło zależeć na wybuchu zamieszek religijnych na wzór paryskiej nocy św. Bartłomieja. Do rzezi protestantów w Krakowie, która mogła istotnie zmienić bieg dziejów Francji oraz z Polski, jednak nie doszło:
"Zastanówmy się, czy to w ogóle było możliwe – nie zmiana kierunku historii europejskiej, bo to, że takie przypadkowe przypadki, takie przypadkowe rzuty czekanem zmieniały tę historię i to wielokrotnie (i nadal będą ją zmieniać – o tym się jeszcze przekonacie), to jest całkowicie oczywiste – ale zastanówmy się nad czymś innym: czy to w ogóle było możliwe, żeby w Krakowie, koło roku 1574, albo trochę później, w Warszawie, już pod rządami Zygmunta III Wazy, mogło dojść do czegoś takiego – w rodzaju rzezi paryskiej. To pytanie dobrze będzie sformułować w sposób bardziej dotkliwy. Czy było nas wtedy stać – nas, rzymskich katolików; nas, innowierców – na rzeź; na coś takiego, na co było stać Francuzów; czy byliśmy gotowi, ogolone łby, bronić naszej wiary (jakakolwiek ona była) przy pomocy szabel; czy byliśmy gotowi bronić naszej polskiej wiary (rzymskokatolickiej; albo wiary kalwińskiej czy luterańskiej, czy ariańskiej, wszystko jedno) i nie dopuścić do tego (do tej żenującej sytuacji,) żeby inni, tuż obok nas, w naszym sąsiedztwie, w naszych domach, wierzyli inaczej? Polacy są tolerancyjni i nie robi im różnicy, w ogóle ich to nie obchodzi, jeśli ktoś, tuż obok nich, wierzy w coś innego niż oni, inaczej niż oni? No może tak jest. Ale zastanówcie się, ogolone łby, nad współczesną wersją tego pytania – czy będziecie tolerancyjni, będziecie wyrozumiali i będziecie się łagodnie uśmiechali, kiedy w waszym najbliższym sąsiedztwie, w waszych blokowiskach, między waszymi blokami, obok waszych kościołów albo raczej na miejscu waszych kościołów ktoś inny, wierzący inaczej niż wy (jacyś innowiercy), zacznie stawiać swoje meczety? To wtedy co zrobicie? Macie to przemyślane, jesteście na to przygotowani, ogolone łby? Jesteście gotowi stanąć przed meczetami i zdjąć buty? Dacie sobie z tym radę, poradzicie sobie z waszą tolerancją, z waszą wyrozumiałością, z waszą łagodnością, którą ktoś wam wmówił (jacyś źli ludzie, którzy was nie lubią – i nie lubią waszych obyczajów, waszej przeszłości, waszych dziejów)? "
Śledztwo w sprawie katastrofy Tu-154 M zapewne wykaże błędy rosyjskich kontrolerów i polskiej załogi. Ale nie tylko oni odpowiadają za to, co się stało na lotnisku Siewiernyj - piszą [b][link=http://www.rp.pl/artykul/61991,499256.html]Michał Majewski i Paweł Reszka[/link][/b]. Ich tekst [b][link=http://www.rp.pl/artykul/61991,499256.html]"Smoleńsk, czyli wszyscy są niewinni"[/link][/b] podsumowuje dotychczasowe ustalenia ich dziennikarskiego śledztwa: "Ponad dwa miesiące po tragedii prezydenckiego samolotu wiemy już bardzo dużo o błędach popełnionych w Polsce. Wątpliwości budzi wyszkolenie załogi, przygotowanie feralnego lotu, procedury w polskim lotnictwie. Tymczasem MON, MSZ, Dowództwo Sił Powietrznych, wyżsi rangą oficerowie 36. pułku milczą albo udają, że wszystko było w porządku. Nic nie było w porządku. Katastrofy lotnicze rzadko zdarzają się z jednej przyczyny. Najczęściej jest ich kilka. Zbiegają się w jednym momencie, podczas jednego lotu i dochodzi do nieszczęścia. Niektóre są obiektywne jak pogoda, niektóre mogą się wydawać błahe – jak drobne opóźnienie lotu czy otwarte drzwi kokpitu. Inne poważniejsze – brak doświadczenia, zła organizacja pracy załogi czy lekceważenie procedur bezpieczeństwa. Złożone razem mogą doprowadzić do tragedii. Tak mogło być pod Smoleńskiem. Spójrzmy, co zawiodło po stronie polskiej. Wątpliwości są dziesiątki." Majewski i Reszka wyliczają cztery najważniejsze i konkludują: "Chyba czas zapytać, kto po polskiej stronie ponosi za to odpowiedzialność".
Jaką jeszcze barierę jest w stanie pokonać Jarosław Kaczyński? Dla ludzi myślących w kategoriach państwa demokratycznego to, co on robi, jest po prostu niewyobrażalne! - deklaruje publicysta [b][link=http://www.rp.pl/artykul/61991,499258.html]Wojciech Mazowiecki w rozmowie z Robertem Mazurkiem[/link][/b] zatytułowanej [b][link=http://www.rp.pl/artykul/61991,499258.html]"Dzieje się tyle dobrego"[/link][/b]. Swoje poparcie dla Bronisława Komorowskiego uzasadnia wizją podziału Polski: "Z jednej strony mamy Polskę zapatrzoną w przeszłość, rozliczanie i rozdrapywanie ran. Widzę werbalną zmianę PiS, ale nie wierzę, by ludzie dotąd skupieni na rozpętywaniu konfliktów, prowadzeniu wojenek i antagonizowaniu Polaków tak się zmienili. Z drugiej mamy Polskę modernizującą i reformującą, skłonną podjąć ryzyko polityczne, by kontynuować reformy. Nie jest moim ideałem Platforma Obywatelska, bo tempo wprowadzanych przez nią zmian i nieśmiałość propozycji są dla mnie niesatysfakcjonujące, ale doceniam jej działania".
Przeciwnego zdania jest [b][link=http://www.rp.pl/artykul/61991,499246.html]Bronisław Wildstein[/link][/b], który w tekście [b][link=http://www.rp.pl/artykul/61991,499246.html]"Nowa partia oligarchii"[/link][/b] stawia tezę o antymodernizacyjnej, konserwującej oligarchiczny układ wpływów roli PO. "Donald Tusk słusznie uznał, że władza sprawowana jest poza demokratycznymi procedurami przez ekonomiczno-medialno-urzędniczy establishment, a więc związał się z nim na dobre. III RP usiłuje zamurować status quo. Awans w jej strukturach dokonuje się wyłącznie przez kooptację. Panopticum komitetu honorowego Bronisława Komorowskiego w Pałacu Na Wodzie w maju b.r. było tego poglądowym obrazem."