Starotestamentowe są plagi – było ich dziesięć – które Bóg, zwany w tym przypadku Jahwe, spuścił na Egipt, by skłonić faraona do wypuszczenia z niewoli Izraelitów (nienazywanych jeszcze Żydami czy żydami). Woda Nilu zamieniła się w krew; żaby, komary, muchy i szarańcza zaatakowały ludzi; zapanowała ciemność, w której walił grad, umierało bydło i pierworodni synowie (dziewczynki nie liczyły się jako pierworodne, ale taki był wtedy obyczaj).
Koń trojański, podrzucony przez Greków Trojanom, zakończył wojnę opisaną w „Iliadzie" i zniszczył wielowiekową cywilizację trojańską. Pojęcie „piąta kolumna" powstało w 1936 r. – jako wówczas pochlebne określenie zwolenników gen. Franco, którzy znajdowali się w Madrycie i mieli od wewnątrz uderzyć na wojska republikańskie.
Plagi są więc narzędziem boskim, koń trojański – bronią podstępnego wroga, a piąta kolumna to nielojalni mieszkańcy czy wręcz wrogowie wewnętrzni.
Czytając polskie pisma, rozmawiając z Polakami lub interesującymi się Polską nie-Polakami, mam wrażenie, że wszyscy są – czy jesteśmy – współtwórcami nowoczesnego teatru absurdu, nowego Króla Ubu. Akurat dzisiaj „New York Times" potwierdził moją tezę. Gazeta, która często i z entuzjazmem piętnuje najmniejsze przejawy faszyzmu, neofaszyzmu, nacjonalizmu czy alt-prawicy, nie ma nic przeciwko temu, że w warszawskim teatrze planowana jest premiera „Mein Kampf". W każdym innym kontekście „Mein Kampf" jest anatemą, ale ponieważ reżyser przedstawienia miał powiedzieć autorowi artykułu, że „język używany przez polityków, wszystkich w Polsce, jest gorszy niż język Hitlera" – NYT zgadza się z nim, że spektakl ma „pobudzić do refleksji". Podejrzewam, że podobne cele przyświecały Hitlerowi w 1925 r.
Plagi spadające na Polskę są w jakimś sensie symetryczne, w zależności od tego, kogo się słucha. Największym nieszczęściem Polski jest dzisiaj antysemityzm – mówią jedni; Polskę otacza skoncentrowana nienawiść Żydów amerykańskich, Izraela i „nowej polskiej szkoły historii Holokaustu" – jęczą drudzy.