Szwedzkie państwo dobrobytu upadło z hukiem. Porzuciwszy lewicową utopię, Szwedzi przeprosili się ze zdrowymi zasadami wolnorynkowej gospodarki
Wyznawcy Johna Keynesa nieco spuścili w tym roku z tonu. Argument, że zmasowane wydatki państwa są lekarstwem na kryzys, poległ w zderzeniu z rzeczywistością. Pacjent dogorywa. Gospodarki Europy i Ameryki pogrążone są w największym kryzysie od czasów wielkiej depresji. Tej samej, którą wspomniany brytyjski ekonomista, z podobnym skutkiem, kurował 70 lat temu. Keynes powrócił do muzeum szkodliwych idei, ale lewica tak łatwo się nie poddaje.
Piętno socjalizmu
Dziś lewicowe hasło brzmi: bodźce - nie, socjalizm – tak. Jako argument lewicowi publicyści przywołują przypadek Szwecji. Z blisko 4,5-procentowym wzrostem gospodarczym, nadwyżką budżetową, malejącym bezrobociem i drugą najsilniejszą walutą na świecie, na tle zadłużonej po uszy Europy, Szwecja wygląda jak wybryk natury. Po co szukać dalej i nawoływać do rynkowych reform, skoro można powielić szwedzki model – zdają się mówić lewicowcy.
Można. Rzecz tylko w tym, że szwedzki model cudu gospodarczego nie ma nic wspólnego z socjalizmem. Przeciwnie. To jeden z najnowocześniejszych i prorynkowych systemów społeczno – gospodarczych w Europie, jeśli nie na całym świecie. W rankingu World Economic Forum Szwecja znalazła się w tym roku na 2. miejscu pod względem konkurencyjności, zaraz po Szwajcarii. Na indeksie Economic Freedom, wskazującym państwa najbardziej przyjazne dla biznesu, Szwecja znalazła się na 21. miejscu. Przed Belgią, Francją, Niemcami i oczywiście Polską.
To prawda, że Szwecja nie zawsze była krajem mlekiem i wolnością gospodarczą płynącym. Socjalizm odcisnął tu piętno swojej 20-letniej obecności. Lata 70. i 80. poprzedniego wieku, czasem jeszcze nazywane przez lewicowych idealistów „szwedzkim modelem", tragicznie zapisały się w historii kraju. Wystarczyło pokolenie, żeby z jednego z najbogatszych państw na ziemi Szwecja stoczyła się na sam dół europejskiej drabiny dobrobytu. System, który miał dowieść, że lewicowa inżynieria nie tylko może świat uczynić sprawiedliwszym i równiejszym, ale też zapewnić powszechny dobrobyt, dziś jest żywym świadectwem destrukcyjnej roli socjalizmu.
W połowie XIX w. Szwecja była jednym z biedniejszych państw Europy.
W 1851 r. baron Johan August Gripenstedt oczarowany ideami francuskiego ekonomisty Claude'a Bastiata przekonał rządzących do do całego szeregu wolnorynkowych rozwiązań, które miały zbliżyć Szwecję do Europy i pozwolić jej uczestniczyć w rewolucji przemysłowej, zapewniając królestwu cudowną transformację. Kulminacja stopniowo wprowadzanych reform przypadająca na rok 1864, z Gripenstedtem jako ministrem finansów, położyła fundament pod jedną z najciekawszych transformacji gospodarczych przełomu wieków.
W 1890 roku Szwecja mogła się pochwalić nowoczesną unią handlową z Francją, uniami monetarnymi z sąsiadującymi państwami skandynawskimi, najszybszym wzrostem gospodarczym i jedną z najlepszych uczelni technicznych na kontynencie. Dynamiczny wzrost gospodarczy i wzrost dobrobytu na przełomie wieku pozwolił królestwu walczyć o palmę pierwszeństwa ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki.