Rządzący w gospodarce świata Zachodu polityczno-finansowy Golem może być z siebie zadowolony. Paskuda, której w miejsce świętego wersu wsunięto pod język skrawek pergaminu z komendą „drukuj", osiągnęła to, do czego ją zobowiązali patroni, oddający cześć Mamonie. Masowa operacja druku pieniądza po obu stronach oceanu wpłynęła w końcu na rynki finansowe, ceny akcji poszły w górę, w Stanach Zjednoczonych osiągnęły pięcioletnie maksima, oprocentowanie obligacji bankrutujących rządów magicznie spadło, wskaźniki zaufania biznesu poszły do góry, podobnie jak prognozy zysków firm. Golem tak przeprowadził grecką operację, że Grecja jednocześnie zbankrutowała i nie zbankrutowała. Zbankrutowała – bo trzeba wypłacić ubezpieczenie od tego zdarzenia zawarte w postaci kontraktów CDS, ale nie zbankrutowała – bo EBC ciągle przyjmuje papiery wartościowe tego kraju jako zabezpieczenie pożyczek, a przecież nie przyjąłby papierów bankruta.
Golem zniszczył rynek finansowy, który przestał pełnić funkcje, o których uczymy studentów ekonomii. Żadna cena aktywów nie odzwierciedla związanego z nim ryzyka. Oprocentowanie włoskich obligacji jest niskie nie dlatego, że są bezpieczne, tylko dlatego, że włoskie banki kupują te obligacje za pieniądze wydrukowane przez EBC. Ceny akcji rosną nie dlatego, że tak dobre są perspektywy gospodarcze, lecz wręcz przeciwnie, Europa wchodzi w recesję tylko dlatego, że wydrukowane pieniądze płyną na rynek akcji i pompują ich ceny. Prezes PKO BP Zbigniew Jagiełło słusznie zauważył w wywiadzie dla Obserwatora Finansowego NBP, że wydrukowane pieniądze są formą nieuczciwej konkurencji, bo banki ze strefy euro mogą wykorzystać te środki „pomocowe" do operacji w Polsce, co stawia krajowe banki na gorszej pozycji. Komisja Europejska robiła wiele szumu w sprawie pomocy publicznej dla polskich stoczni, ale w sprawie banków milczy. Taka wybiorcza golemoza.
Politycy ogłosili sukces, mogą zostać ponownie wybrani w nadchodzących wyborach po obu stronach Atlantyku. Oczywiście nie mogą jeszcze spać spokojnie, Golem musi czuwać, na wypadek gdyby wydarzyło się coś nieprzewidzianego. Bo rynki mają swoje humory i nastroje. Gdyby znowu obróciły się przeciw politykom, Golem przypomniałby sobie, co ma napisane na przeżutym skrawku pergaminu, który powołał go do życia. Twórca Golema zapomniał jednak, że w jednej z wersji legendy ten w końcu wpada w szał i zaczyna mordować swoich twórców. Czas pokaże, czy tworzona na naszych oczach legenda Golema XXI wieku zakończy się podobnie.
W medialnej histerii na temat skuteczności działań Golema nie słychać coraz liczniejszych sygnałów ostrzegawczych. Kilka dni temu Bank Centralny Włoch opublikował dane dotyczące bilansów krajowych banków. Włosi stopniowo wycofują swoje depozyty z systemu bankowego! Owszem, roczne tempo spadku jest na razie zbliżone do jednego procentu, a więc dalekie od 30 procent odnotowanych w Grecji. Ale depozyty innych banków strefy euro ulokowane w bankach włoskich spadły w ciągu roku już o 10 procent. Jeszcze silniejsza jest utrata zaufania banków spoza strefy euro, te wycofały z włoskiego systemu bankowego jedną czwartą depozytów w ciągu roku. Ten ubytek depozytów został zastąpiony pożyczkami banków włoskich otrzymanymi z EBC, za które banki kupiły obligacje włoskiego rządu. W skali roku wzrost portfela tych obligacji w bankach wyniósł 40 mld euro (20 procent), a w tym czasie kredyty dla firm i gospodarstw domowych łącznie wzrosły o 25 mld euro, czyli około jednego procentu, wolniej niż stopa inflacji. Jednocześnie w miarę jak Golem drukuje pieniądze, oprocentowanie obligacji rządu Włoch spada, a oprocentowanie kredytów dla ludzi i dla włoskich firm rośnie: widać, jak Golem pasie się kosztem zwykłych ludzi.
Inne echa są jeszcze bardziej niepokojące. Zwyżkom na giełdach towarzyszy wzrost bezrobocia w strefie euro do poziomu najwyższego w historii. Analitycy szacują wyżej prognozy zysków firm, między innymi dlatego, że firmy są w stanie skutecznie redukować koszty zatrudnienia. Największe problemy z bezrobociem są w krajach południa Europy zarażonych kryzysem. Ale to właśnie tam banki wycofują się z kredytowania firm, to właśnie tam wdraża się pakiety oszczędnościowe, zwalniając dziesiątki tysięcy osób. Łatwo sobie wyobrazić, dokąd to wszystko zmierza. Firmy bez kredytu, ludzie bez pracy, młodzież bez przyszłości.
Ale polityczno-finansowy Golem ma inną wyobraźnię. Ogłasza, że już za pół roku problemy znikną i powróci dobra koniunktura. A gdyby nie chciała powrócić, to znowu się dodrukuje bilion albo dwa. Golem nie rozumie, że bogactwa wydrukować się nie da, ale nie można go za to winić, bo to w końcu gliniany potwór bez mózgu. Winić trzeba jego twórców.
Autor jest profesorem i rektorem Uczelni Vistula w Warszawie