Irena Lasota: Promowanie demokracji, intratny biznes

Polska ma wielu przyjaciół w Stanach Zjednoczonych. W trudnych chwilach stawali po właściwej stronie (dziś mówi się, jak dawniej: po właściwej stronie historii) i popierali dążenia wolnościowe i niepodległościowe. Popierali Polskę Solidarności przeciwko Polsce PZPR i Wojciecha Jaruzelskiego i wspierali np. wstąpienie Polski do NATO. Ci przyjaciele często nie znają języka polskiego, nie interesują się specjalnie szczegółami, ale mają całościowe wyobrażenie, że Polacy miłują wolność, nacierpieli się od Rosji i komunistów i należy im pomagać, „żeby Polska była Polską". Ale właśnie w szczegółach niektórzy lubią wykorzystywać ich w nie najlepszych celach.

Publikacja: 19.04.2019 00:01

Irena Lasota: Promowanie demokracji, intratny biznes

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Marcy Kaptur jest od 1982 r. posłanką ze stanu Ohio w Izbie Reprezentantów, a zatem szóstą z 435 członków niższej izby Kongresu, jeśli chodzi o starszeństwo, członkiem istotnych komisji i wielu grup, w tym polskiej, ukraińskiej i bałtyckiej. Jest osobą znaną i szanowaną m.in. za to, że często ma własne zdanie i choć należy do tzw. postępowców, różni się od nich w niektórych kwestiach. Marcy Kaptur jest Amerykanką polskiego pochodzenia i – jakby kto pytał – w dzieciństwie uczęszczała do szkoły pod wezwaniem św. Urszuli.

W lutym pani Kaptur sformułowała oficjalny projekt ustawy „Wymiana demokratycznego przywództwa imienia Pawła Adamowicza" celem „zwiększenia demokratycznych wymian pomiędzy USA i Polską". W cudzysłowach daję tłumaczenie z oficjalnych tekstów biura pani Kaptur, bo gdybym pisała własnymi słowami, ktoś mógłby pomyśleć, że sobie kpię. Myślę tymczasem, że to ktoś zakpił sobie z pani Kaptur i podsunął jej pisany na kolanie projekt ustawy, którego słownictwo jest ściągnięte z dziesiątków podobnych projektów mogących dotyczyć równie dobrze Burundi, jak Kazachstanu.

Chodzi o finansowanie programu, który „dawałby politykom i przywódcom społeczeństwa obywatelskiego obu stron możliwość odwiedzenia kraju partnerskiego na jeden do dwóch tygodni, uczestniczenia w konferencjach oświatowych, zdobycia ważnych umiejętności przywódczych i budowania transatlantyckich sieci między oboma sojusznikami z NATO. Te cenne wymiany wzmocniłyby jeszcze bardziej historyczne partnerstwo i wyposażyły uczestników w stosunki i doświadczenie niezbędne do wzbogacenia ich instytucji demokratycznych po powrocie do rodzinnego kraju".

Jest bardzo wątpliwe, by ta ustawa ujrzała kiedykolwiek światło dzienne, ale smutne, że w to wszystko wciągnięto nie tylko zabitego prezydenta Gdańska, ale też jego żonę i córkę, które kilka tygodni temu uczestniczyły w niewielkim okrągłym stole w biurze pani Kaptur. Aczkolwiek w tekstach udostępnianych przez jej biuro wspomina się o „mowie nienawiści", „prawicowych marszach ulicznych" i „sylwetkach liderów opozycyjnych na szubienicach w miejscach publicznych", to Ameryka jest jednak Ameryką i dyskutanci zgodzili się, że podejrzany o zabójstwo prezydenta Gdańska jest aresztowany, śledztwo w toku, więc nie można nikogo (na razie) oskarżać.

Podejrzewam, że do pani Marcy Kaptur trafiła któraś z licznych pań broniących w Waszyngtonie Polski przed nadchodzącą faszyzacją, pełzającym autorytaryzmem, zniewoleniem sądownictwa i tłumieniem wolności prasy. Myślę, że na jej pytanie, jak można pomóc miłującym wolność Polakom w walce z miłującymi niewolę Polakami, dostała najprostsza odpowiedź: pieniądze!

– Najlepiej – mówiły zapewne panie – żebyśmy mogły pojechać do Polski na tydzień, albo i na dwa, żeby nauczyć tych nieszczęśników, że zgoda buduje, a niezgoda rujnuje, żeby uczestniczyć w jakimś seminarium, najlepiej Fundacji Batorego lub Agory, i pogrozić, że w razie czego będziemy kwestionować członkostwo Polski w NATO.

„Promowanie demokracji" jest od dawna bardzo intratnym biznesem, wielu pamięta jeszcze tzw. Brygady Marriotta – czyli rzesze konsultantów, doradców i specjalistów, którzy zalali Polskę 30 lat temu i gościli w najdroższym wówczas hotelu w Warszawie. Przez te 30 lat Stany wydały kilkadziesiąt milionów dolarów na „demokratyzację" Polski, na przywożenie do niej tabunów demokratyzatorów i sprowadzanie uczniów demokracji do Stanów. I wszystko poszło na marne w wolnych i demokratycznych wyborach trzy lata temu? I temu mają zaradzić jedno- lub nawet dwutygodniowe turnusy po obu stronach Atlantyku?

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Marcy Kaptur jest od 1982 r. posłanką ze stanu Ohio w Izbie Reprezentantów, a zatem szóstą z 435 członków niższej izby Kongresu, jeśli chodzi o starszeństwo, członkiem istotnych komisji i wielu grup, w tym polskiej, ukraińskiej i bałtyckiej. Jest osobą znaną i szanowaną m.in. za to, że często ma własne zdanie i choć należy do tzw. postępowców, różni się od nich w niektórych kwestiach. Marcy Kaptur jest Amerykanką polskiego pochodzenia i – jakby kto pytał – w dzieciństwie uczęszczała do szkoły pod wezwaniem św. Urszuli.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Wielki Gościńcu Litewski – zjem cię!
Plus Minus
Aleksander Hall: Ja bym im tę wódkę w Magdalence darował
Plus Minus
Joanna Szczepkowska: Racja stanu dla PiS leży bardziej po stronie rozbicia UE niż po stronie jej jedności
Plus Minus
Przeciw wykastrowanym powieścidłom
Plus Minus
Pegeerowska norma
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił