Marcy Kaptur jest od 1982 r. posłanką ze stanu Ohio w Izbie Reprezentantów, a zatem szóstą z 435 członków niższej izby Kongresu, jeśli chodzi o starszeństwo, członkiem istotnych komisji i wielu grup, w tym polskiej, ukraińskiej i bałtyckiej. Jest osobą znaną i szanowaną m.in. za to, że często ma własne zdanie i choć należy do tzw. postępowców, różni się od nich w niektórych kwestiach. Marcy Kaptur jest Amerykanką polskiego pochodzenia i – jakby kto pytał – w dzieciństwie uczęszczała do szkoły pod wezwaniem św. Urszuli.
W lutym pani Kaptur sformułowała oficjalny projekt ustawy „Wymiana demokratycznego przywództwa imienia Pawła Adamowicza" celem „zwiększenia demokratycznych wymian pomiędzy USA i Polską". W cudzysłowach daję tłumaczenie z oficjalnych tekstów biura pani Kaptur, bo gdybym pisała własnymi słowami, ktoś mógłby pomyśleć, że sobie kpię. Myślę tymczasem, że to ktoś zakpił sobie z pani Kaptur i podsunął jej pisany na kolanie projekt ustawy, którego słownictwo jest ściągnięte z dziesiątków podobnych projektów mogących dotyczyć równie dobrze Burundi, jak Kazachstanu.
Chodzi o finansowanie programu, który „dawałby politykom i przywódcom społeczeństwa obywatelskiego obu stron możliwość odwiedzenia kraju partnerskiego na jeden do dwóch tygodni, uczestniczenia w konferencjach oświatowych, zdobycia ważnych umiejętności przywódczych i budowania transatlantyckich sieci między oboma sojusznikami z NATO. Te cenne wymiany wzmocniłyby jeszcze bardziej historyczne partnerstwo i wyposażyły uczestników w stosunki i doświadczenie niezbędne do wzbogacenia ich instytucji demokratycznych po powrocie do rodzinnego kraju".
Jest bardzo wątpliwe, by ta ustawa ujrzała kiedykolwiek światło dzienne, ale smutne, że w to wszystko wciągnięto nie tylko zabitego prezydenta Gdańska, ale też jego żonę i córkę, które kilka tygodni temu uczestniczyły w niewielkim okrągłym stole w biurze pani Kaptur. Aczkolwiek w tekstach udostępnianych przez jej biuro wspomina się o „mowie nienawiści", „prawicowych marszach ulicznych" i „sylwetkach liderów opozycyjnych na szubienicach w miejscach publicznych", to Ameryka jest jednak Ameryką i dyskutanci zgodzili się, że podejrzany o zabójstwo prezydenta Gdańska jest aresztowany, śledztwo w toku, więc nie można nikogo (na razie) oskarżać.
Podejrzewam, że do pani Marcy Kaptur trafiła któraś z licznych pań broniących w Waszyngtonie Polski przed nadchodzącą faszyzacją, pełzającym autorytaryzmem, zniewoleniem sądownictwa i tłumieniem wolności prasy. Myślę, że na jej pytanie, jak można pomóc miłującym wolność Polakom w walce z miłującymi niewolę Polakami, dostała najprostsza odpowiedź: pieniądze!