Discopolscy

Disco polo było, jest i będzie ulubionym gatunkiem Polaków, bo doskonale pasuje do naszych gustów i opisuje nasz system wartości.

Aktualizacja: 17.02.2013 09:25 Publikacja: 16.02.2013 00:01

Fan disco polo zahibernowany 20 lat temu, gdy odbywały się pierwsze gale piosenki chodnikowej, po przebudzeniu w roku 2013 nie odczułby specjalnej różnicy. Disco polo wróciło do Polsatu i to w czasie najlepszej oglądalności; jest najbardziej dochodowym gatunkiem muzyki pop; króluje na tanecznych parkietach, festynach i weselach. Płyty gwiazd disco polo najlepiej się sprzedają (choć już nie w milionowych nakładach), a propozycji koncertowych mają one tak dużo, że dają trzy występy dziennie. Owszem, dziś medium, które ich lansuje, to Internet; brzmienie piosenkom nadaje nie keyboard (zwany potocznie parapetem), lecz komputer; a kluby taneczne, gdzie występują wykonawcy tego gatunku, nie różnią się od zachodnich i w niczym nie przypominają remiz sprzed dwóch dekad. Ale to tylko detale. Bo poza tym zmieniło się niewiele. Hity disco polo brzmią niemal tak samo jak na początku lat 90. i trafiają do podobnej publiczności, równie masowej. Ba, gwiazdami wciąż są częściowo ci sami wykonawcy, a elity wciąż odnoszą się do disco polo z pogardą.

Coś jednak powoli zmienia się w nastawieniu do tej muzyki. Ot, choćby taki przykład. Kilka dni temu w „Dzień Dobry TVN" gościł Radek Liszewski, lider i wokalista zespołu Weekend, a zaraz potem w trasę koncertową z grupą ruszył znany z programu Szymona Majewskiego komik Bilguun Ariunbaatar. Robi reportaż dla nowego programu o show-biznesie, zatytułowanego „Na językach", który reklamowany jest jako jeden z hitów nowej ramówki stacji. Stacji, która od dekady najskuteczniej lansuje gwiazdy i kształtuje gust masowej publiczności, a przy tym, co w tym przypadku kluczowe, wyznacza standardy i uchodzi za kanał dla „młodych, wykształconych, z wielkich miast". Dla najbardziej pożądanej przez reklamodawców publiczności. Dla tych, których można nazwać klasą średnią. Co jest dziwnego w tym, że stacja robiąca masową rozrywkę, zajęła się najpopularniejszym polskim wykonawcą pop, jakim jest Weekend? Nic, pod warunkiem że rzecz nie dzieje się w Polsce. W naszym kraju przez lata media głównego nurtu ignorowały największe gwiazdy muzyki popularnej, którymi byli artyści disco polo. A Polsat, który disco polo pokazywał, wycofał się, kiedy postanowił zmienić plebejski wizerunek i upodobnić się do „wielkomiejskiego" TVN. Teraz Polsat nadaje „Imperium disco polo", co zapewne jest w znacznym stopniu efektem komercyjnego sukcesu kanałów nadających ten gatunek, przede wszystkim Polo TV, z sukcesem konkurującym o widzów z wieloletnim liderem wśród stacji muzycznych Vivą (która zresztą też nadaje disco polo). Ale chyba nie tylko tego. Muzyka disco polo przestaje być synonimem obciachu. Dzieje się to bardzo powoli, ale zmiana jest wyraźna.

Miliardy odsłon

Wytłumaczenia wymaga chyba użyte powyżej w stosunku do zespołu Weekend sformułowanie „najpopularniejszy wykonawca muzyki pop". Duża część Polaków żyje w przeświadczeniu, że największą gwiazdą jest w naszym kraju Doda. Otóż nie jest to prawda. Jeśli mierzyć popularność obecnością w mediach, to może i jest Doda królową, ale jeśli wziąć pod uwagę, kogo ludzie chcą słuchać, Weekend nie ma konkurencji. A to za sprawą hitu „Ona tańczy dla mnie", nazywanego polskim „Gangnam Style". O „Gangnam Style" też pewnie nie wszyscy słyszeli, a jest to chyba najbardziej spektakularny dowód na globalizację gustów i siłę Internetu. Tę taneczną piosenkę Koreańczyka o pseudonimie Psy obejrzano na YouTubie w różnych wersjach ponad 1,3 miliarda razy.

W poprzednim zdaniu nie ma błędu. Nie chodzi o miliony, tylko o liczbę szybko zbliżającą się do 1,5 miliarda. W porównaniu z tym 48 milionów odtworzeń „Ona tańczy dla mnie" nie robi imponującego wrażenia. Zważywszy jednak, że przebój grupy Weekend nie zwalnia i w szybkim tempie zbliża się do 50 milionów i że raptem niewiele ponad połowa Polaków ma dostęp do Internetu (a to głównie rodacy oglądają ów teledysk), wychodzi imponująca średnia. Ponad dwa odtworzenia na głowę. Ba, tę statystykę zauważono już na świecie, bo mamy do czynienia nie tylko z rekordem w historii polskiego Internetu, ale też z jednym z najchętniej oglądanych filmów na YouTubie w ubiegłym roku. Krótko mówiąc – z prawdziwym fenomenem. Ale nie jest to fenomen wyłącznie wirtualny. W świecie jak najbardziej realnym Weekend gra po trzy koncerty dziennie, jedna jego płyta jest wydawana przez „Fakt" w wielusettysięcznym nakładzie, druga natychmiast ląduje na szczycie list sprzedaży, bez „Ona tańczy dla mnie" nie obyła się chyba żadna większa impreza karnawałowa tego roku, a kibice piłkarscy śpiewają tę piosenkę na meczach ligowych (w charakterze żartu, „tańczy" ta drużyna, która przegrywa). Jeśli miarą popularności jest ilość parodii, to też mamy na to liczne dowody (wersja operowa, jazzowa, a nawet ze śpiewającym prezydentem Komorowskim).

O czym miałoby to świadczyć? Cóż, Internet jest anonimowy i pokazuje prawdziwą średnią gustów. To dlatego królują tam Weekend i inni wykonawcy disco polo. Bo zespół Radka Liszewskiego (warto zapamiętać to nazwisko, bo usłyszymy je jeszcze nie raz) nie jest jedyny. Największe hity Tomasza „Niecika" Niecikowskiego („Cztery osiemnastki") innej gwiazdy nowej fali disco polo mają po kilkanaście milionów odtworzeń na YouTubie, podobnie jak przeboje zespołu Masters z „Żono moja" (21 milionów) na czele. Przy tych liczbach skromne 6 czy 7 milionów klasyków gatunku zespołu Boys („Wolność", „Jesteś szalona") czy po kilka milionów Bayer Full to doprawdy drobiazg.

Ale przecież nie chodzi o to, by epatować wielkimi liczbami. Przytaczam je tylko, by dowieść, że wszyscy ci, którzy kilka razy ogłaszali śmierć disco polo, mylili się. Ta muzyka żyje i będzie żyć jeszcze wiele dziesięcioleci. A, szczerze mówiąc, ma się dziś w Polsce lepiej niż np. rock. Zresztą, co zabawne, lider zespołu Weekend kilkanaście lat temu zaczynał od ciężkich gitarowych brzmień. Discopolowcem został dopiero po jakimś czasie. Oczywiście, można mu przypisywać motywacje finansowe, wydaje się jednak, że są one znacznie głębszej natury. Jak sam wyjaśnia, pokochał „densowy bit i prostotę" muzyki

Dostęp na ROK tylko za 79zł z Płatnościami powtarzalnymi BLIK

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.
Subskrybuj i bądź na bieżąco!
Plus Minus
Chińskie marzenie
Plus Minus
Jarosław Flis: Byłoby dobrze, żeby błędy wyborcze nie napędzały paranoi
Plus Minus
„Aniela” na Netlfiksie. Libki kontra dziewczyny z Pragi
Plus Minus
„Jak wytresować smoka” to wierna kopia animacji sprzed 15 lat
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
gra
„Byczy Baron” to nowa, bycza wersja bardzo dobrej gry – „6. bierze!”