Sojusz z kacapem

Jeszcze kilka lat temu nikt nie przypuszczał, że na Ukrainie dojdzie do konfliktu zbrojnego, w dodatku z udziałem sił rosyjskich, co doprowadzi do największego kryzysu w stosunkach międzynarodowych od czasu zakończenia zimnej wojny.

Publikacja: 10.05.2014 13:00

Sojusz z kacapem

A jednak efekt domina, przed którym w 2008 roku w Tbilisi ostrzegał Lech Kaczyński, stał się faktem. Po blisko sześciu latach od agresji na Gruzję kolejny kraj postsowiecki stał się przedmiotem odzyskiwania przez Rosję jej „strefy uprzywilejowanych interesów".

Za sprawą obecnie trwającej konfrontacji powracają pytania o to, czy nie mamy w tej chwili do czynienia również z czymś, co w połowie lat 90. ubiegłego wieku Samuel Huntington nazwał zderzeniem między cywilizacjami. Uważny obserwator ukraińskiej codzienności musi uznać takie pytania za bezpodstawne. Owszem, historycznie rzecz biorąc, Ukraina w swoich dzisiejszych granicach (naruszonych przez Federację Rosyjską) obejmuje obszar od Austro-Węgier do chanatu krymskiego. Nic zatem dziwnego, że pod względem narodowościowym, religijnym i kulturowym jest bytem zróżnicowanym.

Ale trzeba też brać pod uwagę to, że okres sowiecki brutalnie przeorał ten kraj. Uczynił z niego siermiężny monolit z faktyczną przewagą języka rosyjskiego (chociaż de iure gospodarzami tej republiki sowieckiej byli Ukraińcy). Dopiero uzyskując niepodległość, kraj ten wkroczył na drogę budowy swojej nowej specyficznej tożsamości, z uwzględnieniem właśnie historycznego zróżnicowania. Tyle że już w latach 90. dochodziło do napięć, które z dzisiejszej perspektywy można traktować jako preludium bieżących wydarzeń. Opowiadał mi o tym niegdyś ukraiński historyk Jarosław Hrycak.

Kiedy rozmawialiśmy o podziałach trapiących społeczeństwo ukraińskie w pierwszej dekadzie XXI wieku, przypomniał on nastroje towarzyszące zwycięstwu Leonida Kuczmy w wyborach prezydenckich w roku 1994. Polityk ten uchodził wtedy za reprezentanta części kraju położonej na wschód od Dniepru – wielkoprzemysłowej, tęskniącej za epoką sowiecką i optującej za integracją z Rosją. Kuczma wygrał rywalizację z urzędującą głową państwa Leonidem Krawczukiem. Ten z kolei występował jako reprezentant części kraju położonej na zachód od Dniepru – jednoznacznie stawiającej na niepodległość Ukrainy, ale przecież wykraczającej daleko poza tereny dawnej Małopolski Wschodniej, gdzie pielęgnowane są tradycje banderowskie – co przeczy obecnym kremlowskim schematom propagandowym.

Zdaniem Hrycaka CIA opracowało wówczas raport, z którego wynikało, że zwycięstwo Kuczmy oznacza krach ukraińskiej niepodległości i widmo wojny domowej – wojny znacznie bardziej drastycznej niż tocząca się wtedy na Bałkanach. Nic takiego – jak wiemy – się nie stało. Do zderzenia między cywilizacjami zatem nie doszło.

Wróćmy jednak do Huntingtona. Zakładał on, że po zimnej wojnie głównym czynnikiem konfliktogennym będą różnice na tle religijnym, bo to religie kształtują tożsamości poszczególnych cywilizacji.

I teraz po stronie prokremlowskiej nie brakuje opinii, że na Ukrainie doszła do głosu stara bolesna rozbieżność między chrześcijaństwem wschodnim a chrześcijaństwem zachodnim. Jeśliby jednak tak było, to należałoby przyjąć, że patriarchat moskiewski (wraz z patriarchą Cyrylem nawołującym ukraińskich prawosławnych tego patriarchatu, żeby nie stawiali oporu anszlusowi Krymu) ściera się z patriarchatem kijowskim, grekokatolikami i rzymskimi katolikami. Nie mógłby się więc za tym kryć prosty podział na prawosławie i katolicyzm.

Ale przecież nawet do takiego starcia nie doszło. To nie religie są stronami ukraińskiego konfliktu, lecz być może właśnie cywilizacje. W tym miejscu przychodzą do głowy koncepcje Feliksa Konecznego, który pisał: „gdyby religia była za jedno z cywilizacją, musiałby kacap z tulskiej guberni być nam cywilizacyjnie bliższy od kalwina wileńskiego". Z tej samej przyczyny dziś cywilizacyjnie bliżsi Zachodowi mogą być niemający nic wspólnego z radykalnym islamizmem krymskotatarscy muzułmanie niż rosyjscy prawosławni patriarchatu moskiewskiego.

Czy jednak tożsamość cywilizacyjna stała się ważniejsza niż tożsamość religijna? W świecie „po śmierci Boga" można odnieść takie wrażenie. Ale to by oznaczało, że wspólna płaszczyzna łącząca Kościół katolicki z patriarchatem moskiewskim w sprawie chociażby stosunku do wielu zjawisk kojarzonych z „cywilizacją śmierci" i „dyktaturą relatywizmu" byłaby czymś wydumanym.

Tymczasem tak nie jest. Ukraiński konflikt nie unieważnił sporów, które chrześcijaństwo toczy ze współczesną kulturą liberalną, negującą takie kategorie jak „świętość", „autorytet", „obowiązek". Jeśli nawet niedawni antagoniści, toczący boje o aborcję, miejsce religii w życiu publicznym czy przywileje dla mniejszości seksualnych, bronią razem integralności terytorialnej Ukrainy, to przecież dzielące ich różnice nie zanikły. Taka skomplikowana sytuacja tylko świadczy o dramatyzmie, który obecnie towarzyszy wyborowi sojuszników w rozmaitych konfiguracjach.

A jednak efekt domina, przed którym w 2008 roku w Tbilisi ostrzegał Lech Kaczyński, stał się faktem. Po blisko sześciu latach od agresji na Gruzję kolejny kraj postsowiecki stał się przedmiotem odzyskiwania przez Rosję jej „strefy uprzywilejowanych interesów".

Za sprawą obecnie trwającej konfrontacji powracają pytania o to, czy nie mamy w tej chwili do czynienia również z czymś, co w połowie lat 90. ubiegłego wieku Samuel Huntington nazwał zderzeniem między cywilizacjami. Uważny obserwator ukraińskiej codzienności musi uznać takie pytania za bezpodstawne. Owszem, historycznie rzecz biorąc, Ukraina w swoich dzisiejszych granicach (naruszonych przez Federację Rosyjską) obejmuje obszar od Austro-Węgier do chanatu krymskiego. Nic zatem dziwnego, że pod względem narodowościowym, religijnym i kulturowym jest bytem zróżnicowanym.

Pozostało 83% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy