Imponuje mi ostatnio zielony Władysław. W poprzedniej kampanii dał się uwikłać w skręt w lewo, a teraz próbuje zachować twarz. Lepiej późno niż wcale. Sukcesu w samotnej walce o głosy elektoratu nie wróżę, lecz próbować zawsze warto. W końcu najważniejsze jest własne sumienie. Jeśli ono podpowiada, że nie ma sensu wikłać się w układ z wiosennym Robertem, to trzeba go posłuchać. Zwłaszcza że Robert, jak widzę, do końca szczery nie jest. Jeszcze kilka tygodni temu na prawo i lewo mówił, że mandatu na europejskich salonach nie weźmie, a teraz zdanie zmienił i twierdzi, że mandat rzuci, gdy zdecyduje się na start do krajowego parlamentu. Naród nie lubi takich.