Nauczyciele Jerzego

Żoliborska parafia św. Stanisława Kostki, do której wiosną 1980 roku trafił ks. Jerzy Popiełuszko, dzieliła wojenne i powojenne losy miasta. Jej proboszczowie księża Stefan Ugniewski i Teofil Bogucki po wojnie byli godnymi zaufania pomocnikami prymasa Stefana Wyszyńskiego.

Publikacja: 19.10.2014 02:00

Poświęcenie sztandaru „Solidarności” Huty Warszawa w „Żoliborskim sanktuarium”. Ks. Teofil Boguski d

Poświęcenie sztandaru „Solidarności” Huty Warszawa w „Żoliborskim sanktuarium”. Ks. Teofil Boguski drugi od lewej

Foto: Forum, Andrzej Szymański AS Andrzej Szymański, Adam Szymański Adam Szymański

Prymas, sam podczas wojny zaprzysiężony jako „Radwan III", kapelan Zgrupowania AK „Kampinos", pracujący w Laskach i zaangażowany w tajne nauczanie, darzył wielką estymą tę parafię i jej proboszczów. 21 czerwca 1966 roku to właśnie w tym kościele zaczęły się archidiecezjalne obchody milenijne. Wprawdzie aresztowana wcześniej przez milicję kopia obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej  tu nie dotarła i przygotowany dla obrazu tron stał pusty, ale i tak kilka tysięcy wiernych z odnotowanym przez bezpiekę entuzjazmem wysłuchało homilii kard. Wyszyńskiego.

Władze PRL na swój sposób doceniły za to ówczesnego proboszcza żoliborskiej parafii ks. Ugniewskiego. Za „zainstalowanie na te obchody megafonów na zewnątrz kościoła bez zezwolenia Urzędu Radiofonii" skierowano przeciwko 76-letniemu kapłanowi wniosek do kolegium karno-administracyjnego, które skazało go na 800 zł grzywny.

We wrześniu 1979 roku kardynał w tej samej świątyni – proboszczem był wtedy ks. Bogucki – wyjaśnił symbolikę miejsca papieskiej mszy w Warszawie podczas pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski. Czyli ówczesnego placu Zwycięstwa: „Na tym placu swoimi chłopięcymi oczyma oglądałem potężny sobór, który został postawiony na złość Polakom jako znak zwycięstwa prawosławia nad Kościołem katolickim, caratu nad dążeniami wolnościowymi Narodu. Dawne to dzieje!... Powróciły jak żywe, gdy stanąłem na Wzgórzu Lecha w Gnieźnie i tutaj, w Warszawie, gdy asystowałem Ojcu Świętemu, który w tym miejscu, gdzie stała cerkiew, pod krzyżem wystawionym dziś przez władze państwowe odprawiał Najświętszą Ofiarę. Prawdziwie – plac Zwycięstwa!".

Ułan i budowniczy

Budowniczy kościoła, nietuzinkowy ks. Ugniewski, był kapelanem 16. Pułku Ułanów Wielkopolskich w wojnie bolszewickiej, następnie kapelanem jednostki WP na Cytadeli i współzałożycielem dobroczynnej Fundacji im. Ojca Świętego Piusa XI, prowadzącej istniejący do dziś dom dziecka w Chotomowie. W 1939 roku – przed wejściem Niemców do Warszawy – zdołał ukryć kościelne dzwony Jana i Józefa, ocalając je przed konfiskatą. Okupację i powstanie przeżył w Warszawie, a od 1945 roku odbudowywał poważnie zniszczony kościół. Do 1958 roku był obstawiony przez najpierw nader prymitywną, z czasem coraz bardziej profesjonalną agenturą. Ks. Ugniewski początkowo nawet dobrze sobie z nią radził, wygłaszając takie – powtarzane potem w raportach – zdanie: „Gdy byłem kapelanem w 1920 roku, kazałem zawsze dobrze traktować jeńców bolszewickich". Donosili jednak na niego nie tylko świeccy – pracownicy parafii czy parafianie, ale i duchowni. Jeden z nich dostarczył bezpiece dość dokładny plan plebanii z zaznaczeniem, kto zajmuje jakie pomieszczenie. Z tego samego źródła UB otrzymało w 1956 roku informację, że dzwon Józef bije co roku 19 marca nie na cześć św. Józefa, lecz marszałka Piłsudskiego...

Ubecy chcieli na różne sposoby skompromitować ks. Ugniewskiego, wyrzucić z probostwa, a nawet zwerbować. Bez skutku, bowiem to, co uznawali za kompromaty, było wyciągiem z dziadowskich raczej donosów. Niepotwierdzone zarzuty o współpracę z Niemcami, znajomość z oskarżanym o antysemityzm księdzem Stanisławem Trzeciakiem, kradzież złota, które parafianie przekazali mu podczas powstania(!), czy o przekręty przy powojennej odbudowie kościoła dobrze wykształcony kapłan bez trudu obalał w trakcie przesłuchań. Jeden tylko, który ks. Ugniewski też łatwo zbijał – że jeszcze przed wojną potępiał z ambony Warszawską Spółdzielnię Mieszkaniową jako „czerwoną zarazę" – znajduje pewne potwierdzenie w miejskiej legendzie. Głosi ona, że mocno przecież lewicowy i ateistyczny zarząd WSM nie był entuzjastą budowy świątyni. A skoro tak, to i ksiądz zapewne nie pozostawał dłużny...

Polityka historyczna według prałata

Następca prałata Ugniewskiego na probostwie ks. Teofil Bogucki był właściwym twórcą „polityki historycznej" tej świątyni. Za jego czasów w kościele i na jego murach przybyło wojennych, głównie akowskich, epitafiów i tablic pamiątkowych. On też w czasie karnawału „Solidarności" zainicjował msze św. za ojczyznę. Jak wspominał: „Przed drugą wojną światową w każdą niedzielę była odmawiana po sumie modlitwa za Ojczyznę i za prezydenta Rzeczypospolitej. Zniknął ten piękny zwyczaj w zawierusze wojennej". Pierwszą taką mszę za zgodą kurii warszawskiej odprawił 22 lutego 1981 roku. Dbał o artystyczną oprawę liturgii: podczas wieczoru poetyckiego zorganizowanego po pierwszej mszy za ojczyznę  Małgorzata Braunek i Maciej Zembaty recytowali poezje Czesława Miłosza. Później takie występy stały się tradycją.

Sam proboszcz miał świadomość grozy sytuacji, zwłaszcza tego, co może się stać z młodym ks. Popiełuszką, który w stanie wojennym przejął odprawianie mszy św. za ojczyznę. Ks. Bogucki mówił w kazaniu 30 września 1984 roku, niespełna trzy tygodnie przed zabójstwem księdza Jerzego: „W czasie powstania twierdzą ochronną na Żoliborzu był gmach ss. zmartwychwstanek, a szańcem wiary i schroniskiem dla powstańców i mieszkańców był kościół św. Stanisława Kostki, skropiony krwią dwóch poległych kapłanów. Tak i teraz, choć obrzucany strzałami zatrutymi jadem nienawiści, kłamstwa i bluźnierstwa, jest nadal szańcem wiary, miłości Boga i Ojczyzny".

Powstańcze odwołania były nieprzypadkowe, ks. Bogucki był w czasie powstania wikarym w kościele Wszystkich Świętych, choć jego biograf Jerzy Elczyk nie rozstrzyga, czy był zaprzysiężonym kapelanem AK. Po wojnie ks. Bogucki był organizatorem i pierwszym proboszczem parafii św. Jana Kantego, erygowanej przez prymasa Wyszyńskiego w 1952 roku, w której jednak – na skutek oporu władz – kościół zbudowano dopiero w roku 1984!

Podobnie jak ks. Ugniewski cieszył się poparciem prymasa. W latach 80. to ks. Bogucki wprowadził świętowanie 1 maja – dnia św. Józefa, patrona robotników. Na 1-majowe msze w II połowie lat 80. do św. Stanisława Kostki chodziła cała opozycyjna – czy też snobująca się na opozycyjną – Warszawa. A i dziś mazowiecka „Solidarność" rokrocznie gromadzi się ?1 maja właśnie w tym kościele.

Sporo ludzi pamięta msze św. za ojczyznę, zabójstwo księdza Jerzego, czuwania w kościele po wiadomości o jego zaginięciu czy pogrzeb kapłana. Tak samo jak zorganizowaną ad hoc służbę porządkową, do której należeli robotnicy z Ursusa, FSO i oczywiście Huty Warszawa oraz studenci, w znacznej części młodzi historycy z Uniwersytetu Warszawskiego, w tej liczbie również niżej podpisany. Sądzę, że dla nas wszystkich świętość księdza Jerzego, potwierdzona zresztą później przez Kościół, była rzeczą bezdyskusyjną. Niemniej trzeba pamiętać i o tych kapłanach – twórcach nietuzinkowej parafii, do której ks. Popiełuszko trafił w 1980 roku, by odegrać swą dziejową rolę.

Autor jest pracownikiem IPN

Prymas, sam podczas wojny zaprzysiężony jako „Radwan III", kapelan Zgrupowania AK „Kampinos", pracujący w Laskach i zaangażowany w tajne nauczanie, darzył wielką estymą tę parafię i jej proboszczów. 21 czerwca 1966 roku to właśnie w tym kościele zaczęły się archidiecezjalne obchody milenijne. Wprawdzie aresztowana wcześniej przez milicję kopia obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej  tu nie dotarła i przygotowany dla obrazu tron stał pusty, ale i tak kilka tysięcy wiernych z odnotowanym przez bezpiekę entuzjazmem wysłuchało homilii kard. Wyszyńskiego.

Pozostało 92% artykułu
Plus Minus
Portugalska rewolucja goździków. "Spotkałam wiele osób zdziwionych tym, co się stało"
Plus Minus
Kataryna: Ministrowie w kolejce do kasy
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków