Memches: Białogwardyjskie źródła nazizmu

Spory o genezę niemieckiego narodowego socjalizmu to coś, na co zawsze możemy liczyć.

Aktualizacja: 11.09.2015 18:20 Publikacja: 11.09.2015 02:16

Memches: Białogwardyjskie źródła nazizmu

Rynek księgarski zapełniają rozmaite pozycje, których autorzy próbują ostatecznie rozstrzygnąć kwestię tego, gdzie tkwią korzenie III Rzeszy. I nieraz padają w tej sprawie opinie budzące w oczywisty sposób u czytelników ekscytację.

Mogliśmy już zatem przeczytać, że nazizm ma źródła okultystyczne (prace Nicholasa Goodricka-Clarke'a czy Francisa Kinga), a nawet – mimo pokutującej legendy o homofobicznej naturze tego nurtu politycznego – gejowskie (słynna „Pink Swastika" Scotta Lively'ego i Kevina Abramsa). I jak najbardziej było w tym coś na rzeczy.

Podobnie jest na pierwszy rzut oka z książką Michaela Kellogga. „Rosyjskie źródła nazizmu" – sam tytuł niewątpliwie intryguje. Czyżby Hitler spędził znaczącą część życia w Rosji u schyłku dynastii Romanowów, gdzie kształtowały się jego poglądy pod wpływem kręgów czarnosecinnych? Albo jeszcze lepiej – tak naprawdę „Mein Kampf" wyszło spod pióra jakiegoś oszalałego rosyjskiego antysemity, a Hitler jedynie firmował ten manifest swoim nazwiskiem?

Na oba pytania trzeba udzielić odpowiedzi przeczącej, niemniej z książki Kellogga wynika, że nazizm nie był rdzennie niemieckim projektem. Historyk tym samym zadaje kłam znanej tezie Daniela Goldhagena – którą ten w latach 80. wyłożył w głośnych „Gorliwych katach Hitlera" – o tym, że narodowy socjalizm nosił specyficznie niemiecki charakter. „Sama tylko bezprecedensowa oraz jadowita i zabójcza zawartość niemieckiej literatury antysemickiej XIX i XX wieku świadczy, że niemiecki antysemityzm był zjawiskiem sui generis" – wydał werdykt Goldhagen.

Opinia ta stanowi skrajną postać poglądu, który pojawiał się w historiografii nad Renem już od lat 60. i był przedmiotem ostrych dyskusji. Całkowicie odmienne zdanie wyraził z kolei w 1987 roku Ernst Nolte w kontrowersyjnej książce „Der europäische Bürgerkrieg 1917–1945" („Europejska wojna domowa 1917–1945" – szkoda, że wciąż nie doczekała się polskiego przekładu). Według niego istotą nazizmu nie były „ani tendencje kryminalne, ani antysemickie obsesje", lecz stanowił on po prostu reakcję na bolszewizm: z jednej strony niemieccy narodowi socjaliści uważali ZSRR za przerażającego wroga, którego należy unicestwić, z drugiej zaś – zapatrzeni byli w zapoczątkowane jeszcze przez Lenina totalitarne metody sprawowania władzy.

Z kolei Kellogg, śledząc i analizując rozmaite koneksje środowiskowe w Niemczech po pierwszej wojnie światowej, dochodzi do wniosku, że istotne oddziaływanie na ruch nazistowski mieli nie bolszewicy, ale grupy rosyjskich białych emigrantów. To one pałały resentymentem wobec sowieckich komunistów i chciały się na nich odegrać za rewolucję październikową oraz jej konsekwencje. I właśnie wśród białych emigrantów w Niemczech znaczącą rolę odgrywali ludzie, którzy postrzegali naród żydowski jako sieć przebiegłych finansistów i zbrodniczych bolszewików dążącą do podboju świata i zagłady wszystkich nie-Żydów.

Mianowicie na początku lat 20. Hitler sprzymierzył się z działającym w Monachium tajnym stowarzyszeniem Aufbau (Odbudowa). Stawiało ono sobie za cel obalenie zarówno Republiki Weimarskiej, jak i ZSRR. W organizacji tej znaleźli się przybysze z Rosji, w tym dawni oficerowie wojska carskiego. Należał do niej też ideolog niemieckiego rasizmu, późniejszy prominentny funkcjonariusz III Rzeszy Alfred Rosenberg, który także pochodził z Imperium Rosyjskiego – konkretnie: był Niemcem bałtyckim.

Przyzwyczailiśmy się już do tego, że ludzie lewicy często nie chcą brać odpowiedzialności za komunizm. Wychodzą bowiem z założenia, że skoro w państwach komunistycznych nie udało się zrealizować szlachetnej utopii, a w zamian tego rządziły mordercze totalitarne reżimy, to oznacza tyle, że mieliśmy tam do czynienia z prawicą schowaną za czerwonymi sztandarami. To typowe rżnięcie głupa.

Ale podobną postawę przyjmują ludzie prawicy. Upierają się oni, iż skoro Hitler uważał siebie za socjalistę – mniejsza o to, że narodowego – a III Rzesza uprawiała wobec swoich obywateli politykę socjalną, to z tego płynie wniosek, że państwo to nie miało nic wspólnego z konserwatyzmem. Tymczasem książka Kellogga dowodzi czegoś zgoła odmiennego i demaskuje właśnie konserwatywne źródła nazizmu, który okazał się po prostu trzecią drogą między lewicą a prawicą.

Rynek księgarski zapełniają rozmaite pozycje, których autorzy próbują ostatecznie rozstrzygnąć kwestię tego, gdzie tkwią korzenie III Rzeszy. I nieraz padają w tej sprawie opinie budzące w oczywisty sposób u czytelników ekscytację.

Mogliśmy już zatem przeczytać, że nazizm ma źródła okultystyczne (prace Nicholasa Goodricka-Clarke'a czy Francisa Kinga), a nawet – mimo pokutującej legendy o homofobicznej naturze tego nurtu politycznego – gejowskie (słynna „Pink Swastika" Scotta Lively'ego i Kevina Abramsa). I jak najbardziej było w tym coś na rzeczy.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Derby Mankinka - tragiczne losy piłkarza Lecha Poznań z Zambii. Zginął w katastrofie
Plus Minus
Irena Lasota: Byle tak dalej
Plus Minus
Łobuzerski feminizm
Plus Minus
Latos: Mogliśmy rządzić dłużej niż dwie kadencje? Najwyraźniej coś zepsuliśmy
Plus Minus
Jaka była Polska przed wejściem do Unii?
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO