Spór, jaki rozgorzał wokół ujawnienia teczek TW „Bolka", nie jest – wbrew temu, co sądzi wielu dzisiejszych obrońców Lecha Wałęsy – sporem o lata 70. Współpraca ze Służbą Bezpieczeństwa, jakiej – według zapisów w teczkach – miał się wtedy podjąć Wałęsa, aczkolwiek moralnie trudna do przyjęcia, nie była zjawiskiem jednostkowym. Można bowiem przypuszczać, a późniejsze lata tylko to potwierdziły, że skala współpracy z SB i donosicielstwa była ogromna, tyle że o wielu tajnych współpracownikach, zwłaszcza tych z dużymi nazwiskami, niewiele się dowiedzieliśmy i być może nigdy nie dowiemy.
Wałęsa – w latach 70. – młody robotnik, słabo wyedukowany, właściwie wówczas nikt ważny, łatwo dał się zmanipulować esbekom, zwłaszcza że ci oferowali za współpracę – jak wynika z dokumentów – całkiem pokaźne, jak na ówczesne czasy, sumy pieniędzy. Z pewnością nie przypuszczał, że przyjdzie mu odegrać historyczną rolę w kraju. I gdy podczas karnawału „Solidarności" stał się symbolem polskiej rewolucji, przeszłość stała się jego najgłębiej skrywanym słabym punktem. Niestety, wiedzieli o tym również esbecy i komunistyczny reżim.
Czytaj także:
Czy wykorzystywali swoją wiedzę o przeszłości Wałęsy i w jaki sposób mogli na niego wpływać, tego na razie z całkowitą pewnością nie wiemy. Wiemy za to, że jest coś na rzeczy, skoro wśród delegatów na I Zjazd „Solidarności" w 1981 roku znalazło się według wyliczeń historyków około 200 tajnych współpracowników SB i wszyscy oni dostali polecenie, aby w wyborach przewodniczącego związku głosować właśnie na Wałęsę. A Wałęsa też robił wówczas wiele, aby pozbyć się z kierownictwa związku tych wszystkich, którzy podejrzewali go o niejasną przeszłość. Przypomnijmy tu choćby legendarną już postać Anny Walentynowicz.
Prawdziwy problem pojawił się jednak w 1989 roku, gdy Wałęsa i dawna opozycja solidarnościowa doszli do porozumienia z komunistami i stopniowo przejęli władzę w Polsce. Problem przeszłości Wałęsy, i nie tylko jego, zostaje wówczas głęboko zagrzebany w fundamentach nowej III Rzeczypospolitej. Strach przed ujawnieniem kompromitujących epizodów z życia stał się motorem publicznych działań wielu środowisk w Polsce i strategią kształtującą politykę w naszym kraju po dziś dzień. I właśnie o ocenę tego okresu, tej polityki spierają się dziś obrońcy i antagoniści „Bolka".
Spowiedź elektryka
Wyobraźmy sobie coś, co w świetle dzisiejszych wydarzeń wydaje się nie do wyobrażenia: Lecha Wałęsę, który na progu przemian przyznaje się publicznie do swojej przeszłości i przeprasza. Taka publiczna spowiedź byłaby dowodem nie tylko jego wielkości, ale również znacznie większej odwagi niż ta, którą wykazywał się podczas pierwszej „Solidarności". Byłaby wreszcie wydarzeniem epokowym, prawdziwym zerwaniem z dziedzictwem komunizmu w Polsce. Wałęsa udowodniłby, że Polska znaczy dla niego znacznie więcej niż własne ambicje. Być może tą spowiedzią przekreśliłby swoje szanse na prezydenturę, ale zyskałby w zamian znacznie więcej – niekwestionowany status bohatera.