W mieszkaniu Niny w kamienicy przy Brackiej 23 w Warszawie mąż ma oddzielny pokój. Oddzielne pokoje to ich specjalność. Niemal od początku małżeństwa, jeszcze w Zakopanem, mieli osobne sypialnie. Przy tak odmiennych temperamentach erotycznych oraz oczekiwaniach życiowych to najlepsze rozwiązanie. On szuka mocnych przeżyć, ona deklaruje, że potrzebuje spokoju i odpoczynku. Żona przyznaje, że nie nadąża za tempem jego życia towarzyskiego.
Nina już dawno zgodziła się ze Stasiem, że jest oziębła i że to okropnie psuje ich życie seksualne, a co za tym idzie – wpływa na całokształt związku. „Była jeszcze bardzo ważna przeszkoda w osiągnięciu harmonii w naszym małżeństwie – wyzna bez cienia pruderii. – Staś był erotomanem i więcej niż erotomanem, uważał przeżycia seksualne z osobą kochaną za coś bardzo pięknego i istotnego. Ja, niestety, mimo pozorów »wampa«, byłam pozbawiona temperamentu i o ile lubiłam bardzo całować się i pieścić, że się tak wyrażę: »niewinnie«, o tyle te poważne sprawy nudziły mnie i męczyły, i znajdowałam w nich mało przyjemności, a nie chciałam udawać, że coś odczuwam. Staś wyobrażał sobie – zupełnie niesłusznie, bo z najbardziej ukochanym człowiekiem w moim życiu nie zaznałam prawdziwej rozkoszy fizycznej – że dlatego nic nie odczuwam, że nie kocham Go, i że gdyby na jego miejscu znalazł się jakiś Savoya lub Wittelsbach, byłoby inaczej. Nie mogłam Go przekonać, że tak nie jest, i dopiero po wielu latach uwierzył, że nie jestem w ogóle 100-procentową kobietą". Dziwne wydaje się to umniejszanie przez nią własnej seksualności i atrakcyjności, jakby mimo woli usprawiedliwiała zdrady męża.