Mieszkam w Stanach, czyli na Zachodzie, do którego Polska – mimo członkostwa w NATO i Unii Europejskiej – ani inne „nowe demokracje" tak do końca nie należą. Bo jak inaczej wytłumaczyć, że „stare demokracje" uważają za stosowne pouczać Polskę czy Węgry w sprawie stopnia demokratyzacji, wolności prasy czy sposobu mianowania sędziów czy władz na przykład telewizji publicznej?
Żeby nie było wątpliwości – mnie również nie podoba się wiele z wymienionych wyżej spraw, ale nie pamiętam, by USA pouczały na przykład Francję lub Francja Wielką Brytanię, że ich parlamenty powinny mieć ten czy inny stosunek do sądownictwa.