W otaczającej nas jesiennej atmosferze chętnie wracam do klasyki jazzu, zwłaszcza do Cheta Bakera oraz Dave'a Brubecka. Uwielbiam słuchać ich muzyki szczególnie na płytach winylowych. Poza tym byłem na finałowym koncercie Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Współczesnej „Warszawska Jesień", który ubarwił mi tę szarą jesienną rzeczywistość. Występy Rebeki Saunders i trębacza Marca Blaauwa były niesamowite i zapadły mi głęboko w pamięć, a koncert Georgesa Aperghisa „Thinking Things" był po prostu niezwykły.
Gdy mam słuchawki w uszach, to najczęściej słucham „Szał niebieskich ciał" Maanamu. Wydaje mi się, że sympatię do tego zespołu wyssałem z mlekiem matki. Ta muzyka od zawsze była w moim rodzinnym domu i naturalnie przeszło to na mnie. Zaczęło się od płyty Kory i Pudelsów „Bela pupa" i trwa to do dzisiaj. Chyba też przez sentyment do Kory wracam do jej muzyki, bo minął już ponad rok od jej śmierci.
Aktualnie czytam książkę Kazimierza Kutza „Piąta strona świata", którą dostałem w prezencie od mojej mamy. Jest to historia Śląska przedstawiona przez jednego z najwybitniejszych Ślązaków. Już początek książki był niezwykle fascynujący, gdzie pokazano losy mieszkańców regionu. Najbardziej urzekła mnie postać samego autora i jego przywiązanie do naszej małej ojczyzny, jaką jest Śląsk.
Nadrobiłem swoje filmowe zaległości i obejrzałem „Głośniej od bomb" w reżyserii Joachima Triera. Film jest retrospekcją życia znanej wojennej fotoreporterki, która ginie w wypadku. Ciekawie przedstawiono relacje międzyludzkie i losy jej dwóch synów, którzy muszą się pogodzić z utratą matki. Sam wątek śmierci nie jest do końca jasny. Nie wiadomo, czy to było samobójstwo czy zbieg okoliczności. Film porusza różne problemy. Zarówno losy nastoletniego syna, jak i drugiego starszego – granego przez Jesse'ego Eisenberga. Film zmusza widza do myślenia i pokazuje współczesną historię, której w kinie poszukuje.