Psycholog Tomasz Witkowski wyjaśnia, dlaczego kłamstwo jest potrzebne

Gdybyśmy zaczęli być ze wszystkimi absolutnie szczerzy, to rozpadłoby nam się społeczeństwo - mówi Tomasz Witkowski, psycholog.

Aktualizacja: 07.01.2017 15:22 Publikacja: 05.01.2017 13:11

Tomasz Witkowski, psycholog

Tomasz Witkowski, psycholog

Foto: materiały prasowe

Plus Minus: Kłamie pan?

Oczywiście, że tak. Zacznijmy od kłamstw grzecznościowych. Jeżeli koleżanka z pracy pyta, czy ładnie wygląda w tej bluzce, to nie odpowiadam nigdy, że wygląda fatalnie, i nie podpytuję, jak wielką fortunę wydała na tak nieudany zakup...

A jeśli koleżance naprawdę chodzi o to, by dowiedzieć się, jak wygląda w tej bluzce, a nie tylko o podbudowanie własnej samooceny?

Naiwne pytania pan zadaje (śmiech). Gdybyśmy zaczęli szczerze odpowiadać w podobnych sytuacjach, to łamalibyśmy pewne reguły grzecznościowe, co z pewnością nie przyniosłoby pozytywnego efektu. Nie demonizujmy każdego kłamstwa, bo nie zawsze jest to grzech śmiertelny.

Kogo najczęściej wprowadzamy w błąd?

Samych siebie, bo to ze sobą najczęściej rozmawiamy. W końcu nieustannie toczymy jakiś wewnętrzny monolog. Mamy mnóstwo mechanizmów samooszukiwania się, podbudowywania własnej samooceny, podtrzymywania różnego rodzaju iluzji.

A to jest kłamstwo, jak nikogo innego nie okłamujemy?

Jeśli okłamie pan samego siebie, to pewnie wcześniej czy później przełoży się to na inne kłamstwa, skierowane już na zewnątrz. Ludzie, którzy mają bardzo wysoką samoocenę, wierzą w to, co mówią i mówią to publicznie. Jeśli okłamujemy sami siebie, to w ten sposób możemy też okłamywać innych.

Potwierdzają to badania z Uniwersytetu Harvarda z 1996 roku: aż 80 proc. wypowiadanych kłamstw dotyczy nas samych; kłamiemy, by wywrzeć korzystne wrażenie na innych, obronić siebie przed zakłopotaniem czy uniknąć konfliktu.

Kłamstwa, które krążą wokół naszej samooceny, to tzw. kłamstwa egotystyczne. W ten sposób manipulujemy własnym wizerunkiem, wrażeniem, jakie wywieramy na innych, przekonaniem o naszych kompetencjach. Jednak bardzo trudno czasem orzec, czy dane kłamstwo tyczy się wyłącznie naszej samooceny, czy jest zarazem jakąś próbą manipulacji innymi. Jeżeli podczas rozmowy kwalifikacyjnej trochę podkoloryzujemy swoje możliwości, to jednocześnie jest to kłamstwo egotystyczne i manipulacyjne, bo tym samym chcemy wpłynąć na decyzję drugiej osoby i dostać pracę.

Gdy słyszymy słowo „kłamstwo", to głównie chyba myślimy właśnie o kłamstwie manipulacyjnym, poprzez które chcemy świadomie osiągnąć jakiś efekt, zyskać coś.

To jeden z najcięższych rodzajów kłamstwa. Cięższe moralnie wydaje się wyłącznie kłamstwo destrukcyjne, gdy kłamiemy jedynie po to, by komuś zaszkodzić, choć sami z tego nic nie mamy. Po prostu wyrządzamy komuś czyste zło.

Czy kłamstwo może odbić się na naszym zdrowiu psychicznym?

U wielu osób może się w ogóle nie odbić, zależy jak silne mamy mechanizmy, które pozwalają nam racjonalizować sobie różne niegodziwe postępki. Z kłamstwem jest taki problem, że ono rzeczywiście ma dosyć krótkie nogi. Jeśli na przykład kłamiemy na temat własnych kompetencji, to często sami siebie tym krzywdzimy, bo przez to musimy później brać na swe barki za duże ciężary. Kłamstwo niekoniecznie musi nam służyć.

To po co kłamiemy?

Bo kłamstwo często jest efektywne krótkoterminowo i w sytuacjach jednorazowych. Ale nie jest skuteczne w budowaniu trwałych relacji. Jeśli zależy nam na długich relacjach, to nie warto kłamać. Prosty przykład. Gdy ktoś raz na jakiś czas sprzedaje gdzieś przy ulicy trefne produkty ludziom, których więcej nie zobaczy, to w tym oszustwie rzeczywiście może być skuteczny. Ta strategia jednak nie sprawdzi się w sklepiku osiedlowym.

Czy są ludzie, którzy potrafią efektywnie zarządzać kłamstwem, którzy dobrze wiedzą, kiedy i jak kłamać, i którym wychodzi to na dobre?

Teraz klasyfikacje zaburzeń osobowości mocno się zmieniły, ale gdy mówiono jeszcze o psychopatii, to wyróżniano tzw. psychopatów kalkulatywnych, w odróżnieniu od psychopatów impulsywnych. Ci pierwsi, to osoby inteligentne, o dużych zdolnościach społecznych, postrzegane często jako dusze towarzystwa. Tacy psychopaci potrafią bezwzględnie kłamać, oszukiwać, manipulować własnym wizerunkiem, czyniąc to wszystko dla własnych celów.

I są w tym efektywni?

Są bardzo efektywni. Spójrzmy też na czynniki, które powodują, że ludzie są bardziej lub mniej przedsiębiorczy. Bardzo cenię przedsiębiorców i w żadnej mierze nie chcę ich obrażać, ale muszę wspomnieć o pewnej koncepcji, która mówi, że osobowość przedsiębiorcza ma pewien delikatny socjopatyczny rys. Znaczy to, że najskuteczniejsi są ci przedsiębiorcy, którzy są lekkimi socjopatami. To pokazuje, że w świecie biznesu bardzo istotna jest umiejętność manipulowania i zarządzania swoim wizerunkiem.

I oszukiwania samych siebie?

To zależy. Psychopaci kalkulatywni mają dość adekwatny obraz własnej osoby i są świadomi tego, co robią. Ale delikatni socjopaci rzeczywiście często naprawdę wierzą w swoje niebywałe kompetencje, a do tego co rusz się w tym przekonaniu utwierdzają.

Często kłamiemy mimowolnie?

Codziennie. To cała ta nieszczerość, która ciśnie nam się na usta bez chwili refleksji. Powiedzmy, że ktoś nas prosi o pomoc, a my automatycznie odpowiadamy, że akurat nie możemy. Często przecież nawet nie wiemy, dlaczego tak odpowiedzieliśmy. Po prostu zamiast powiedzieć, że nam się nie chce, bezrefleksyjnie mówimy: nie mogę.

Dlaczego mamy taki automatyzm w głowie?

Kłamstwo jest rodzajem kleju społecznego. Gdybyśmy zaczęli być ze wszystkimi absolutnie szczerzy, to rozpadłoby nam się społeczeństwo. Kłamstwo jest elementem kultury, dlatego też jest kulturowo uwarunkowane. A to oznacza, że w różnych kulturach kłamiemy inaczej. Spójrzmy, że w naszym języku nie było słowa „asertywność". Dlatego to, co dla ludzi anglojęzycznych jest zachowaniem asertywnym i w żaden sposób nie jest dziwne, w kulturze polskiej postrzegane było zawsze jako zachowanie wręcz niegrzeczne, agresywne.

Nie potrafimy być asertywni?

Tego po prostu nie ma w naszej kulturze. Dlatego często, zamiast być asertywni, po prostu kłamiemy. Tak nam jest łatwiej. To oczywiście na przestrzeni ostatnich lat się zmienia, ale mnie rodzice jeszcze uczyli, że podczas odwiedzin, gdy ktoś proponuje nam kawę czy herbatę, to zawsze należy najpierw odmówić, nawet jeżeli bardzo chce nam się pić. Starsi ludzie w ogóle byli uczeni, że należy nawet trzykrotnie odmówić, nim przystaniemy na propozycję gospodarza. Stąd osoby ze starszego pokolenia zbyt szybką zgodę na podanie herbaty mogą interpretować jako zachowanie niegrzeczne. Ale zauważmy, że odmawiając herbaty, mówiąc, że nie jesteśmy spragnieni, często de facto kłamiemy. Robimy to mimowolnie, zgodnie z regułami zachowania i jest to akceptowalne społecznie, ale to kłamstwo.

Kłamstwo obecne jest w każdej kulturze?

Nie ulega wątpliwości, że wszystkie kultury kłamią. Nie zawsze jest to łatwo porównywalne, bo w różnych społecznościach kłamstwo może mieć zupełnie inną rolę, formę i cel. Ale czasem te różnice widać wyraźnie. Otóż na zwykłe pytanie o samopoczucie przeciętny Amerykanin codziennie odpowiada, że czuje się świetnie.

Może to po prostu szczęśliwi ludzie ci Amerykanie...

Ale nie mogą codziennie czuć się lepiej niż wynosi ich średnia samopoczucia z całego roku, a taki właśnie efekt pokazują badania! A za to Polak codziennie czuje się zdecydowanie gorzej niż przeciętnie. Zatem i jeden, i drugi kłamie, ale tego od nas oczekuje kultura. Gdy niedawno byłem w Kanadzie, codziennie przeżywałem zaskoczenie różnicami kulturowymi. Np. na pytanie kelnerki, czy czegoś się napiję, odpowiedziałem, że nie, dziękuję. A ona na to: „brzmi świetnie". Nie wiedziałem, co dla niej brzmi świetnie w takiej odmowie. W końcu dla kelnerki to raczej nic dobrego, że klient nie chce zamówić napoju do posiłku. Mechanicznie powtarzając tego typu odpowiedzi, kłamie, choć w Kanadzie takich właśnie reakcji ludzie od siebie nawzajem oczekują.

Może jednak te drobne kłamstwa nie są nam potrzebne? Parę lat temu zauważyłem, że zamiast zrzucać winę na innych czy na korki, lepiej wychodzę na tym, gdy przepraszam za spóźnienie, mówiąc, że to moja wina, bo za późno wyszedłem z domu. Ludzie pozytywnie reagują na taką szczerość.

To działa na zasadzie autodeprecjacji. Jeżeli przyznaje się pan, że jest niezdarą i nie potrafi wyjść z domu o czasie, to inni przez chwilę mogą poczuć się lepiej, na zasadzie porównania z panem. Proszę jednak uważać, bo jeżeli za często będzie pan robił z siebie taką ofermę, to ludzie przestaną się cieszyć (śmiech). Ale samo „przepraszam za spóźnienie" już nie byłoby tak łatwo akceptowalne. Ważne jest, by podać powód spóźnienia, choć mniej ważne już, jaki to będzie powód. Nie zwykliśmy nikogo puszczać w kolejce tylko dlatego, że o to prosi, prawda? Ale z eksperymentu psycholog Ellen Langer wynika, że wystarczy jakkolwiek uzasadnić swoją prośbę, by ludzie dużo chętniej przystawali na nasze wpychanie się w kolejkę. Na przykład wystarczy powiedzieć, że się spieszymy, co przecież nie jest żadnym uzasadnieniem, ale ludzie częściej automatycznie akceptują naszą prośbę.

Można od dziecka być tzw. urodzonym kłamcą?

Nikt nie rodzi się kłamcą, ale niektórzy rzeczywiście genetycznie dziedziczą pewną bazę, która sprzyja kłamstwu. Generalnie łatwiej kłamią ludzie inteligentni, bo kłamstwo wymaga dość dużego zasobu pamięci operacyjnej. By móc skutecznie kłamać w odniesieniu do faktów, musimy w głowie stworzyć cały układ kłamstwa, bo jeżeli zmienimy jeden element w ciągu zdarzeń, to należałoby dostosować do niego całą resztę. A to wymaga odpowiedniej inteligencji. Badania rzeczywiście pokazują, że ludzie inteligentni nie tylko kłamią skuteczniej, ale też częściej.

Czyli kłamstwo pociąga...

Wydaje się, że tak. Ludzie inteligentni zapewne zdają sobie sprawę, że ich kłamstwa są efektywne, więc statystycznie częściej po nie sięgają. Za to ludzie mniej inteligentni częściej są na kłamstwie przyłapywani i kłamiąc, nie do końca czują się pewnie, więc rzadziej to robią.

Kim są kłamcy patologiczni?

Nie jest jasne, co powoduje, że ktoś – jak to się mówi – kłamie jak najęty. Kłamca patologiczny to osoba, która kłamie niewspółmiernie do efektu, który chce osiągnąć. Przykład. Kobieta chce wyjść wcześniej z pracy i okłamuje przełożonego, że zmarła jej matka... A przecież w końcu się kiedyś wyda, że mama jednak żyje.

Naprawdę są ludzie, którzy kłamią w ten sposób?

Oczywiście, że są. To niewielki odsetek populacji, ale sam znam dwójkę patologicznych kłamców i wielokrotnie słyszałem od nich niesamowite historie, które szybko okazywały się totalną bzdurą. Problem polega na tym, że to zupełnie nie powstrzymuje ich przed dalszymi kłamstwami. Nie czują oni zażenowania, ich zachowanie jest przedziwne... Są to osoby bardzo inteligentne, które mają ponadprzeciętne umiejętności komunikacji werbalnej. Przez otoczenie są oceniani jako bardzo dobrzy mówcy, którzy potrafią porywać swoimi opowieściami. Raczej nie pochodzą z typowego, zrównoważonego środowiska, ale z dysfunkcjonalnego, na przykład z rodzin przestępczych czy z takich, w których był problem alkoholowy.

Po co kłamią aż do przesady?

Charakteryzuje ich dość silny egocentryzm. Prawdopodobnie kieruje nimi potrzeba zwracania na siebie uwagi otoczenia. Przez to, że mówią tak niestworzone rzeczy, zawsze są w centrum zainteresowania, bo zawsze znajdą się tacy, którzy będą słuchali ich z otwartymi ustami, tak jak w XVIII wieki słuchano opowieści niemieckiego, wzorcowego kłamcy patologicznego, króla łgarzy, barona von Münchhausena, który latał na kuli armatniej, dwa razy odwiedził Księżyc i sam wyciągnął się z bagna za włosy.

Czy są ludzie, którzy lepiej wykrywają kłamstwa niż inni?

Przy niektórych zaburzeniach układu nerwowego, takich jak afazja, ludzie są bardzo uwrażliwieni na sygnały niewerbalne, choć mają problemy ze zrozumieniem sfery werbalnej.

Czyli są oni wykrywaczami kłamstw, tak?

Można tak powiedzieć, ale oni muszą być zazwyczaj hospitalizowani, bo nie są w stanie funkcjonować w społeczeństwie. Natomiast różni agenci wywiadu czy oficerowie śledczy, którzy trenują się w wykrywani kłamstw, potrafią być w tym odrobinę skuteczniejsi od reszty.

Podobno agenci Mosadu na lotnisku w Tel Awiwie, obserwując twarze pasażerów, od razu wiedzą, gdy ktoś coś kombinuje...

Zapewne dużo w tym legendy, natomiast rzeczywiście mamy na twarzy mięśnie, nad którymi nie potrafimy zapanować. De facto wykrywanie kłamstwa polega na wyłapywaniu fałszywych emocji. Jeśli ktoś udaje uśmiechniętego i zadowolonego, a w rzeczywistości jest zestresowany i smutny, to po odpowiednim treningu jesteśmy w stanie rozpoznać, że ten człowiek coś udaje. Jest szereg podobnych wskazówek, jak choćby asymetria emocji na twarzy.

Na ile skuteczny jest wariograf czy poligraf? Którejkolwiek nazwy by używać, chodzi oczywiście o popularny wykrywacz kłamstw...

...który tak naprawdę wykrywa emocje, a nie kłamstwa. Mierzy kilka parametrów fizjologicznych, z których najważniejszym jest przewodnictwo elektryczne skóry zmieniające się wraz z wydzielaniem potu, bo to jeden z najszybciej pojawiających się komponentów fizjologicznych reakcji emocjonalnych. Gdy kłamiemy, naturalnie pobudzamy się emocjonalnie. Wariograf nie ma oczywiście stuprocentowej skuteczności, dlatego badania na nim nie są traktowane jako dowód w sądzie. Ma za to prawidłowość wskazań na poziomie ok. 90 proc., co oznacza, że jest najskuteczniejszym narzędziem spośród wszystkich stworzonych przez psychologię. Bez wariografu psychologowie po dwóch dniach dokładnych badań potrafią osiągnąć trafność maksymalnie do 65 proc.

Tyle że jak pokazują filmy szpiegowskie, wykrywacz kłamstw można oszukać.

Jeżeli będziemy trzymali w kieszeni szpilkę i ukłujemy się w udo przy pytaniu kontrolnym, to za każdym razem, gdy będziemy kłuli się później podczas badania, nasz stan emocjonalny powinien wypadać na wykresie podobnie. Czyli przez umiejętne wywoływanie silnej reakcji fizjologicznej możemy oszukać wykrywacz kłamstw, choć nie tyle zmylimy sam wariograf, ile raczej jego operatora. Bo nie da się oszukać samego urządzenia, czyli skutecznie manipulować własnymi odczuciami. Poprzez jednak taki zabieg operator wariografu nie zidentyfikuje kłamstwa, ale dowie się o naszej strategii.

Czy w biznesie stosuje się wariograf?

Tak, to często jest półlegalne, ale w polskich firmach rzeczywiście stosuje się takie badania. Oczywiście, zawsze pracownik czy kandydat do pracy może odmówić, ale problem w tym, że wtedy stawia się w niekorzystnej sytuacji. Proszę sobie wyobrazić, że stara się pan o pracę jako konwojent gotówki w banku. Jeśli odmówi pan badania wariografem, to raczej będzie pan na straconej pozycji. Zdarza się też, że wariograf stosuje się do wykrywania kradzieży w firmie.

Rozumiem, że w tym przypadku także lepiej nie odmawiać badania...

Wiem, że w paru sytuacjach takie badanie zdjęło podejrzenia z osób, które środowisko typowało jako poszukiwanych złodziei, więc są też pozytywy jego stosowania.

Dr Tomasz Witkowski jest psychologiem, pisarzem, sceptykiem. Wykładał na Uniwersytecie Wrocławskim i na Wyższej Szkole Psychologii Społecznej we Wrocławiu, prowadził badania na uniwersytetach w Bielefeld oraz w Hildesheim. Jest autorem m.in. książek „Psychologia kłamstwa. Motywy, strategie, narzędzia" czy „Zakazana psychologia". Założył Klub Sceptyków Polskich. Jest zagorzałym krytykiem nurtów w psychologii, które nigdy nie zostały empirycznie potwierdzone.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej":

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Plus Minus: Kłamie pan?

Oczywiście, że tak. Zacznijmy od kłamstw grzecznościowych. Jeżeli koleżanka z pracy pyta, czy ładnie wygląda w tej bluzce, to nie odpowiadam nigdy, że wygląda fatalnie, i nie podpytuję, jak wielką fortunę wydała na tak nieudany zakup...

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Oswoić i zrozumieć Polskę
Plus Minus
„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów”: Kiedy rodzice zmieniają się w influencerów
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Robert M. Wegner: Kawałki metalu w uchu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Rok po 7 października Bliski Wschód płonie
Plus Minus
Taki pejzaż
Plus Minus
Jan Maciejewski: Pochwała przypadku