Nauczycielki ze szkoły specjalnej domagały się wypłaty dodatków za trudne warunki pracy, kiedy placówka była zamknięta ze względu na pandemię.
Miały w tym czasie mieć zajęcia z wykorzystaniem metod i technik kształcenia na odległość. Dyrekcja nie narzuciła sposobu prowadzenia lekcji. Decyzję podejmował każdy nauczyciel sam, biorąc pod uwagę możliwości techniczne uczniów. Kobiety przygotowane przez siebie karty pracy przesyłały informatykowi.
Nie prowadziły z uczniami lekcji przez żaden komunikator. Uczniowie po wykonaniu zadań robili im zdjęcia i odsyłali nauczycielowi. Cały ciężar nauki spoczywał na rodzicach. Nauczycielkom nie wypłacono więc dodatków za trudne warunki pracy, ale one uważały, że niesłusznie.
Sąd pierwszej instancji orzekł, że za samą gotowość do pracy przysługuje wynagrodzenie zasadnicze (ewentualnie z dodatkiem funkcyjnym). Nie przysługują zaś inne, takie jak stażowy, za trudne warunki itd. Jeżeli jednak nauczycielki wykonywały pracę zdalnie, przysługuje im wynagrodzenie ze wszystkimi dodatkami.
Pracodawca złożył apelację. Sąd drugiej instancji uznał ją za uzasadnioną. Powołał się na rozporządzenie ministra edukacji narodowej i sportu w sprawie wysokości stawek wynagrodzenia za pracę w warunkach trudnych. Za taką pracę uznaje się bowiem prowadzenie zajęć dydaktycznych i wychowawczych, m.in. w szkołach specjalnych. Chodzi o narażenie na warunki uprawniające do dodatku. Powódki nie były narażane na warunki trudne czy uciążliwe. To matki prowadziły zajęcia w warunkach trudnych czy uciążliwych. Skoro zaś przepisy przyznają dodatki za prowadzenie zajęć, to po scedowaniu tych obowiązków dodatek nauczycielowi nie przysługuje.