Firmy wybierają różne drogi wprowadzania innowacji. Część zakłada, że innowacyjność jest wpisana w DNA i nieustannie pracuje nad nowymi rozwiązaniami. Część ma specjalny dział. Inne do zmian mobilizuje dopiero konkurencja.
Otwartość na porażki
Czy jest uniwersalna, najbardziej skuteczna droga wprowadzania innowacji do biznesu i jak zarządzać takim procesem, zastanawiał się prowadzący debatę Marcin Piasecki.
– Nie da się zadekretować, że np. od dziś jesteśmy firmą innowacyjną. Ale można wskazać, że wprowadzamy do biznesu kulturę innowacyjności – powiedział Daniel Lichota, dyrektor Centrum Współpracy z Biznesem SGH.
– Co ona oznacza? Że przyjmujemy zasady z tym związane np. zachęcamy do podejmowania ryzyka i nie oczekujemy tylko sukcesów. To, czego w Polsce mi brakuje, tak w życiu jak i w biznesie, to akceptacji porażek. Obserwuję to, co się dzieje w USA, uznawanych za kolebkę przedsiębiorczości i innowacyjności, i tam nie ma kultury sukcesu, tylko kultura poszanowania porażki. A zatem, gdy mówimy, że tworzymy kulturę innowacyjności, to zgadzamy się, że czasami menedżerom coś się nie uda. Że będziemy zadowoleni, jeśli np. zrealizują dwa na dziesięć projektów. Czyli być może osiem się nie uda – podkreślał Daniel Lichota.
– Ale dwa pchną firmę do przodu. Teraz mam wrażenie, że 1 na 1 projekt musi się udać. To niemożliwe, aby mieć 100-proc. skuteczność. Zachęcajmy do tworzenia większej ilości projektów – mówił.