Sąd Najwyższy (sygnatura akt I CSK 372/10) za nieadekwatne uznał żądanie sześciokrotnych przeprosin w prasie:
na pierwszych stronach „Prawa co dnia" oraz dodatku „Rz" – „Moje Podróże". Domagali się tego w pozwie skierowanym przeciwko TUI Poland Piotr K. oraz czworo członków jego rodziny.
Przykra niespodzianka
Piotr K. zawarł z tą firmą 13 grudnia 2005 r. umowę o świadczenie usług turystycznych, obejmującą pobyt od 22 do 29 grudnia 2005 r. dla pięciu osób na Lanzarote, jednej z Wysp Kanaryjskich, w apartamencie czterogwiazdkowego hotelu z opcją all inclusive. W sumie zapłacił ponad 12 tys. zł. Umowa przewidywała, że turyści dojadą na miejsce na własny koszt. Dotarli tam dopiero 26 grudnia, bo wcześniej spóźnili się na samolot.
Na miejscu się okazało, że hotel daleko odbiegał od standardu czterogwiazdkowego. Zakwaterowano ich w zawilgoconym i zarobaczonym pokoju. Po zgłoszeniu reklamacji dostali dwa oddzielne pokoje, ale także z zaciekami na ścianach, zagrzybione. Płytki w łazience odpadały, telewizor nie działał. Dopiero 28 grudnia udało się Piotrowi K. nawiązać kontakt z rezydentką biura podróży. Niefortunni wycieczkowicze złożyli pisemną reklamację. Rezydentka jej nie uznała, ale zaoferowała im bon o wartości 150 euro.
Według Trybunału prawo do udanego urlopu mieści się w ogólnym pojęciu dóbr osobistych