Krakowski Sąd Okręgowy uwzględnił (nieprawomocnie) żądanie zdecydowanej większości 29 pacjentek oddziału ginekologicznego krakowskiego Szpitala Uniwersyteckiego, u których w 2003 r. zdiagnozowano zakażenie żółtaczką (wirusem WZW C) - sygnatura akt IC 2046/03.
Leczyły się tam onkologicznie lub przebywały w szpitalu w związku z diagnostyką ciąży. W czasie tego procesu zmarło 11 z nich, a w ich miejsce do procesu wstąpili spadkobiercy. Sąd zasądził im w zasadzie kwoty, jakich żądały: od 30 do 100 tys. zł, w sumie prawie 1,3 mln zł plus 1,1 mln zł odsetek. Sędzia Andrzej Żelazowski powiedział w uzasadnieniu wyroku, że rozmiar szkody wyrządzonej powódkom został zwielokrotniony przez to, że zakażenie dotknęło prawie wyłącznie osoby chore na nowotwór bądź w ciąży.
Wprawdzie proces trwał prawie siedem lat, ale jak powiedziała Rz" mec. Jolanta Budzowska, pełnomocnik poszkodowanych, cztery lata zajęło sporządzenie opinii przez biegłych Akademii Medycznej im. Piastów Śląskich we Wrocławiu. Biegli nie mieli wątpliwości, że szpital ponosi odpowiedzialność za zakażenie: w większości przypadków było świeże", co pozwoliło dość precyzyjnie określić czas, w którym mogło dojść do zakażenia. Tylko w jednym przypadku sąd uznał, że związek przyczynowy nie jest wystarczająco uprawdopodobniony, a w sprawie trzech powódek postępowanie dowodowe będzie jeszcze kontynuowane.
W trakcie procesu szpital domagał się wykazania ścieżki zakażenia każdej z kobiet. Przesądzając o winie szpitala, SO sięgnął do utrwalonego już orzecznictwa SN, że dla przypisania odpowiedzialności za szkody na ciele i zdrowiu wystarczy wykazanie dużego prawdopodobieństwa zawinienia szpitala. Ale każdą z powódek sąd przesłuchał.
Wyrok nie jest prawomocny. Agnieszka Rosa z PZU SA (drugi pozwany jako ubezpieczyciel szpitala, który także wnosił o oddalenie powództwa), powiedziała Rz", że po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wyroku zostanie podjęta decyzja co do apelacji.