O co chodzi - zwłaszcza na styku sektora publicznego i prywatnego, czyli tam, gdzie jest góra pieniędzy do wzięcia? Te stosunkowo świeże przepisy zakładają, że jednostka sektora finansów publicznych może zawrzeć ugodę w sprawie spornej należności cywilnoprawnej w przypadku dokonania oceny, że jej skutki są dla tej jednostki, Skarbu Państwa albo budżetu samorządu korzystniejsze niż prawdopodobny wynik postępowania sądowego albo arbitrażowego. Rozwiązanie to miało dodać odwagi w podejmowaniu decyzji biznesowych i doprowadzić do zaoszczędzenia pieniędzy i czasu na procesy.
Urzędnik samorządowy średniego szczebla albo pilnujący budżetu w centralnej administracji państwowej często staje przed problemem, którego rozwiązanie przysparza mu nieprzespanych nocy i bólu serca. Co zrobić? Czy mam prawo? Czy nie wyrzucą z roboty, jeśli zdecyduję samodzielnie? Czy szef pomoże w przypadku podjęcia niewłaściwej decyzji? Wreszcie, czy stać mnie na odwagę? Opowiedzi na te pytania powinny być łatwiejsze w dzisiejszej praktyce gospodarczej.
Nasze prawo nigdy nie zachęcało reprezentantów regionów czy państwa do zawierania z przedsiębiorcami porozumień w sprawach sporno-konfliktowych, zwłaszcza gdy w tle były prawdziwe pieniądze, czyli na przykład odszkodowania czy zaległe należności. Woleli oni przejść całą drogę przez mękę, czyli dostępne instancje, apelacje i kasacje, jakie w swej przeogromnej dobroci, przewidział ustawodawca. Wszystko z obawy o możliwe podejrzenia naruszenia dyscypliny finansowej albo jeszcze coś gorszego, co groziło pobytem pod celą. Stąd też w środowisku urzędniczym powodzeniem nie cieszyły się mediacyjne metody rozwiązywania gospodarczych sporów. Obie strony szły w zaparte.To zjawisko z pewnością uległo ograniczeniu.
Warto przypomnieć i urzędnikom, i menedżerom spółek obowiązujące w tym zakresie reguły. Ułatwi to Ewelina Stobiecka w artykule „Jak rozwiązywać spory z sektorem publicznym".
Zapraszam do lektury także innych tekstów w najnowszym numerze „Biznesu".