Po ponad trzech latach od wprowadzenia instytucji przygotowanej likwidacji (z ang. pre-pack) przyszedł czas na podsumowanie i usprawnienie jej działania. Nowelizację prawa upadłościowego prezydent podpisał 6 września 2019 r., wkrótce dojdzie do jej publikacji w Dzienniku Ustaw i nowe prawo wejdzie w życie po sześciu miesiącach od dnia ogłoszenia. Warto przyjrzeć się wprowadzonym rozwiązaniom. Niektóre stanowią odpowiedź na dotychczasową praktykę, a znajdą się i takie, które mogą wywołać dyskusję.
Założenia konstrukcyjne pre-packu czerpią bezpośrednio z prawa anglosaskiego, gdzie ten popularny mechanizm jest wykorzystywany jako sposób ratunku dla przedsiębiorstw z problemami finansowymi, które dzięki rozwiniętym technologiom, wyspecjalizowanej kadrze pracowników czy portfolio kontrahentów mogą być z powodzeniem przedmiotem sprzedaży. Szansa na ich dalszy byt na rynku w nowych rękach bywa wysoka, ale warunkuje ją zwykle odpowiednia szybkość procedowania w zakresie zmiany właściciela. Istota pre-packu ma sprowadzać się do maksymalnego przyśpieszenia procesu likwidacji w drodze sprzedaży przedsiębiorstwa upadłego. Rola sądu powinna się ograniczyć do weryfikacji rzetelności i opłacalności tego trybu w porównaniu z likwidacją prowadzoną na zasadach ogólnych.
Czytaj też: Pre-pack dla zadłużonych przedsiębiorców
Czy to się przyjęło?
Trzy lata obowiązywania przygotowanej likwidacji w Polsce wskazują na małą liczbę złożonych wniosków o zatwierdzenie warunków sprzedaży. Według raportu fundacji Court Watch Polska przez pierwsze dwa lata od wprowadzenia pre-packów do sądów w całej Polsce trafiło jedynie 79 wniosków, a zatwierdzono tylko 43 (stan na maj 2018 r.). To duże zaskoczenie, mając na uwadze szereg zalet tego postępowania, szczególnie możliwość nabycia aktywów dłużnika ze skutkiem egzekucyjnym, tj. bez zobowiązań poprzedniego właściciela przedsiębiorstwa i bez obciążeń ustanowionych na majątku wchodzącym w skład nabywanego przedsiębiorstwa.
Czynników, które do tej pory obniżały zainteresowanie pre-packami, jest kilka. Wymienia się tu przewlekłość postępowań i brak kontroli potencjalnego nabywcy nad procesem z jednej strony, z drugiej – brak pewności wierzycieli co do finalizacji nabycia przez inwestora po akceptacji warunków nabycia przez sąd.