Czytaj także: Totalitaryzm – nieukojona tęsknota
Analizując treść i jasny wydźwięk artykułu zawierającego – jak się zdaje – poglądy autorów, czytelnik może mieć wrażenie zasadniczej wewnętrznej sprzeczności tez i okoliczności przez nich przywoływanych. Z jednej strony prezentowane są twarde żądania i postulaty, z drugiej zaś wezwania i odwołania do tolerancji i skutkach jej braku w mrocznych czasach naszej historii. Bezspornie bowiem to właśnie ideologie faszyzmu i komunizmu wskazywały i określały, dla jakich osób miejsce w państwie lub społeczeństwie jest, a dla kogo tego miejsca – z odgórnie określanych przyczyn i wskazywania rysu „dobrego obywatela" – nie ma. Wprawiać w zdumienie zatem musi, że podzielając powyższą tezę, autorzy tekstu będący adwokatami i profesorami – a zatem osobami wykonującymi zawody, w których tolerancja i poszanowanie każdej osoby jest nie tylko konieczne, lecz przede wszystkim wpisuje się w ich misję – jednocześnie nawołują w swej istocie do eliminacji ze społeczeństwa jednostek prezentujących poglądy odmienne – a więc z gruntu złe.
Przyjmując jeszcze dodatkowo wykształcenie autorów – oczywiste przy sprawowaniu zawodów adwokatów i nauczycieli akademickich, profesorów – odwoływanie się przez nich do powszechnego rozumienia norm prawnych, przy jednoczesnej dość swobodnej informacji co do ich rzeczywistej treści, prowadzić może do przykrej konstatacji, że autorzy tekstu wpisują się w aktualny poziom dyskusji politycznych. Konstatacja ta jest tym smutniejsza, że autorzy – sami zresztą powołujący się chyba na autorytet należny zajmowanym przez nich stanowiskom i prowadzonej działalności – już tylko przez ten autorytet powinni podejmować próby prezentowania własnych poglądów w sposób oceniający – i ewentualnie, skoro trzeba, potępiający – konkretne czyny i zachowania, nigdy zaś osoby czy nawet szerzej – grupy ludzi.
Paradoksalnie zresztą to właśnie z hierarchów Kościoła – których w imię powszechnej tolerancji z racji głoszonych poglądów należałoby wyeliminować ze społeczeństwa – mogliby przy tym autorzy brać przykład. Z przytoczonych przez nich wypowiedzi duchownych przemawia raczej krytyka zła wynikającego z określonej postawy czy ideologii, nie zaś wzywanie do eliminowania ludzi o odmiennych poglądach. Inną kwestią jest racja lub jej brak – często potęgowany w odbiorze nieporadnością w kontaktach z opinią publiczną i brakiem umiejętności w przekazie wśród hierarchów Kościoła.
Zawód adwokata – sprawowany zresztą również przez autorkę niniejszego tekstu – to zawód zaufania społecznego. A zatem, dla utrzymania tego zaufania tak ważne jest prezentowanie poglądów – jakkolwiek nawet krytycznych – nie nawołując jednocześnie do eliminacji innych osób ze społeczeństwa, ze względu na ich „błędne" poglądy czy przekonania. Tym bardziej że – zwłaszcza jako adwokaci rozumiejący stawiane przed nami zadania i misję – potępiać możemy czyn lub zachowanie, lecz nigdy człowieka.
Zakończyć warto zdaniem często błędnie przypisywanym Wolterowi. „Nie zgadzam się z twoimi poglądami, ale po kres moich dni będę bronił twego prawa do ich głoszenia".