Dariusz Maciej Grabowski: Koronawrus - terapia antywirusowa dla polskiego biznesu

Małe i średnie przedsiębiorstwa w kryzysie ucierpią najbardziej, to im więc trzeba pomagać. Np. uwalniając dochody z oszczędności od tzw. podatku Belki.

Publikacja: 16.03.2020 07:50

Dariusz Maciej Grabowski: Koronawrus - terapia antywirusowa dla polskiego biznesu

Foto: Adobe Stock

Polska gospodarka to zbyt poważna sprawa, by dotyczące jej decyzje powierzyć politykom, szczególnie w kryzysie. Ta myśl jest nawiązaniem do słynnego powiedzenia Georges'a Clemenceau o wojnie i wojskowych („Wojna jest zbyt poważną rzeczą, by powierzyć ją wojskowym"). Powinna wystarczająco uzmysłowić powagę problemu, przed którym stoimy.

Nie mam złudzeń: ani rząd, ani opozycja nie są mentalnie, intelektualnie, merytorycznie przygotowani na stworzenie programu przetrwania, obrony, naprawy, przywrócenia wysokiej dynamiki gospodarczej teraz i po wyjściu z kryzysu. Zastanawia i niepokoi, dlaczego prezydent lub premier nie zwołują narady na najwyższym szczeblu teoretyków i praktyków gospodarczych, gotowych przedstawić plan, co robić.

Czytaj także: Biznes domaga się od rządu więcej, niż ten chce mu dać

W zamian otrzymujemy informację, że pierwszą reakcją rządu na epidemię jest... obniżenie akcyzy na spirytus pod pretekstem, że potrzeba większej ilości do dezynfekcji. Przypomina to początek lat 90. i import spirytusu Royal, na którym „wybrani" zarobili krocie.

Na skutek rozerwania więzi kooperacyjnych wstrzymano lub ograniczono produkcję w wielu branżach przemysłu. Można zatem mówić, że winna jest podaż. W sferze zaś usług transportowych, hotelowych i masowych radykalnie obniżył się popyt. Czy przyczyna kryzysu tkwi w braku podaży czy w braku popytu? Specyfika tego kryzysu polega na tym, że problem tkwi jednocześnie w popycie i podaży. Ale wynika on z innych źródeł.

Podaż i popyt

Z punktu widzenia podaży przestoje z powodu braku części i podzespołów dotykają najczęściej przedsiębiorstw produkcyjnych. Ponoszą koszty zatrudnienia niepracującej załogi i utrzymania firm w stanie gotowości. Żyją w obawie, nie wiedzą kiedy ruszy produkcja, jaka będzie skala nowych zamówień. Ich problem to jak przetrwać minimalizując straty, skąd czerpać środki na płace i finansowanie kosztów stałych. Czy w tej sytuacji wszystkie przedsiębiorstwa mierzyć jedną miarą? Na pewno nie. Nasz przemysł to garstka dużych firm (czasami monopolistów) oraz wiele małych i średnich, często poddostawców dla przedsiębiorstw zagranicznych. Niech nikt nie ma złudzeń. W kryzysie więksi, silniejsi, z oparciem w zagranicznych bankach i funduszach wykorzystają przewagę, by kosztem mniejszych i słabszych łagodniej przejść przez kryzys. Nasz pech polega na tym, że to polskie małe i średnie firmy będą przedmiotem tej brutalnej rozgrywki.

Popatrzmy na problem od strony firm, głównie usługowych, centrów handlowych, restauracji, kin i innych, pamiętając, że w usługach zatrudnienie znajduje około połowy pracujących Polaków. Mamy tu spadek zamówień, wydatków ze strony klientów. Kwestia kosztów, zwłaszcza stałych, i zatrudnienia personelu przedstawia się podobnie jak w przemyśle. Różnica dotyczy skali – firmy są mniejsze, zatrudniają mniej pracowników, niższy jest fundusz płac, niższe koszty stałe. Ale firmy usługowe, z reguły polskie, nie mają rezerw na przetrwanie. Skłonność do bankructwa przy braku wpływów finansowych jest zdecydowanie większa. Z pewnością firmy usługowe będą zwalniać pracowników bądź umawiać się na rozliczenie „z ręki do ręki", „pod stołem" i wyglądać końca kryzysu.

W tym miejscu wspomnę o sporadycznych, ale znaczących przykładach przedsiębiorstw, monopolistów – beneficjentów kryzysu bądź rozwoju sytuacji międzynarodowej. Przykładem są firmy paliwowe Orlen i Lotos. Spadek cen ropy naftowej na rynkach światowych sięgnął 30 proc. i więcej. W efekcie na naszych stacjach benzynowych paliwo staniało o... 2–5 proc., choć powinno kosztować około 3,5 zł. Taka jest prawda o polityce cenowej polskich monopolistów. Tak państwowa polska firma żeruje na „suwerenie". Wypada zapytać, dlaczego nie ma reakcji UOKiK-u? Moim zdaniem rząd powinien nałożyć karną opłatę na monopolistów i odebrane środki przeznaczyć na wsparcie małych i średnich przedsiębiorstw.

Dlatego bardziej niż kiedykolwiek potrzebna jest całościowa strategia obrony i pomocy polskiej małej i średniej przedsiębiorczości. To ona najbardziej ucierpi na kryzysie.

Obowiązki rządu i NBP

Rząd powinien wystąpić z bardzo potrzebną inicjatywą legislacyjną. Należy na nowo zdefiniować i wprowadzić w życie klauzulę „siły wyższej". Chodzi o taką konstrukcję prawną, która umożliwi polskim firmom obronę przed roszczeniami zagranicznych firm i instytucji kredytowych. Rzecz również w tym, by polskie firmy na rodzimym rynku miały narzędzie do obrony przed silniejszymi. Z tego względu klauzula „siły wyższej" powinna niwelować przewagę dużych firm, wyrównywać szanse średnich i małych.

Konieczne są rozwiązania dotyczące dwóch problemów najważniejszych dla przedsiębiorców w momencie kryzysu. Pierwszy to finansowanie kosztów zatrudnienia, drugi – finansowanie opłaty kosztów stałych.

Składki ZUS powinny zostać prolongowane lub umorzone. Dla firm o „dobrej reputacji", istniejących długo, regularnie płacących wszelkie należności trzeba w porozumieniu z ZUS-em utworzyć nieoprocentowany fundusz kredytowania płac na okres do sześciu miesięcy, pod warunkiem przedstawienia wiarygodnych zamówień bądź zastawu majątkowego. Należy wzorem Niemiec, w przypadku skrócenia czasu pracy, zrekompensować pracownikowi utracone dochody z funduszy ZUS lub budżetu państwa, a także umożliwić wydłużenie czasu pracy bez naliczania wyższych stawek za godziny nadliczbowe z chwilą, gdy ruszy produkcja, np. przez miesiąc.

Na 15 marca i 15 maja przypadają terminy opłaty podatku od nieruchomości. Dla niektórych firm może to być niewykonalne. Należy w porozumieniu z samorządami ze specjalnego funduszu dokonać opłaty powyższych podatków, prolongując firmom spłatę do końca roku.

Trzeba utworzyć nisko oprocentowany fundusz kredytowy, np. w banku BGK, umożliwiający firmom spłatę zakupionych surowców, energii i innych. Szczególnie potrzebny jest możliwie długi i kompletny preliminarz zamówień rządu w polskich, podkreślam polskich firmach. Hasłem rządu powinno być dziś – zamawiamy i kupujemy w polskich firmach, nawet jeśli środki na ten cel będziemy musieli pożyczać. Postawmy sprawę jasno. Nie czas na postawę Narcyza chwalącego się budżetem bez deficytu, gdy gospodarka jest w potrzebie. Niech przykładem będą rząd i bank centralny Wielkiej Brytanii. Zadeklarowali, że na walkę z kryzysem w gospodarce przeznaczają natychmiast ponad 300 miliardów funtów, a do roku 2024 zainwestują ponad 600 miliardów funtów.

Rząd w porozumieniu z NBP powinien zastosować narzędzia motywujące banki komercyjne, by te działając we własnym, długookresowym interesie zaangażowały się w renegocjowanie, powiedzmy wprost – wydłużenie i złagodzenie warunków spłaty kredytów zaciągniętych przez polskie firmy. Zauważmy, że tylko w styczniu 2020 r. rentowność banków w Polsce wzrosła rok do roku o ponad 121 proc. – aż trudno uwierzyć. Pensje bankierów idą w grube miliony. Niech Związek Banków Polskich, wzorem włoskiego odpowiednika, stanie się najważniejszym inicjatorem działań ograniczających dotkliwość finansowych skutków koronawirusa dla kredytobiorców.

W działaniach antykryzysowych rola NBP jest kluczowa. Postawa prezesa banku, jego deklaracje „trochę się pogorszy... nie ma mowy o recesji", dowodzą, że nie docenia on powagi sytuacji i nie ma zamiaru wziąć na siebie odpowiedzialności za ważne decyzje. Tymczasem to NBP powinien przystąpić do działań dyscyplinujących banki komercyjne zarówno poprzez stopę rezerwy obowiązkowej, jak i opodatkowanie nadpłynności banków, ograniczenie transferu zysków i dywidend za granicę, a także działania ukierunkowujące aktywność banków na kredytowanie polskich przedsiębiorstw i polskich inwestycji. Wysoki wskaźnik inflacji, która zarówno dla przedsiębiorstw, jak i konsumentów jest kosztem, powinien za sprawą NBP być rekompensowany podwyższoną stopą oprocentowania oszczędności lokowanych na kontach bankowych. Należy także dla poprawy konkurencyjności eksporterów uzależnić kurs walutowy od tempa inflacji tak, by był trwale korzystny dla polskich firm. Tymczasem do chwili obecnej NBP uchyla się od podjęcia stosownych działań. Obowiązkiem NBP i KNF jest również powstrzymanie legalnego i nielegalnego transferu pieniędzy za granicę. Skala tego zjawiska idzie w setki miliardów złotych rocznie. Te fundusze powinny służyć przede wszystkim polskiej gospodarce. Tymczasem na oczach funkcjonariuszy NBP tylko jedna z firm kantorowych w ciągu ostatnich trzech lat wytransferowała gotówkę na ponad 8 miliardów złotych (jej waga przekraczała 65 ton). I co? I... nic, NBP milczy.

Potrzebne prowizorium budżetowe 2020

Każdy dzień epidemii będzie miał poważne reperkusje dla budżetu państwa. Spadną wpływy podatkowe, zarówno z podatków bezpośrednich, jak i pośrednich. Należy odważnie uznać fakty i przystąpić do ratowania polskiej przedsiębiorczości, zwiększając deficyt budżetowy. Problemy budżetowe już dotykają samorządów terytorialnych, a stan ten będzie się zaostrzał. Samorząd jest udziałowcem wpływów z podatku dochodowego. Musi się liczyć z uszczupleniem wpływów z tego podatku. Z drugiej strony obciążony zostanie dodatkowymi kosztami trwania i działania w stanie podwyższonej gotowości. Dlatego należy utworzyć fundusz dofinansowania z budżetu państwa samorządów. Sądzę, że i to nie wystarczy. Potrzebne jest nowe prowizorium budżetowe na rok 2020 uwzględniające zmniejszone wpływy i zwiększone wydatki jako efekt kryzysu.

W nowym prowizorium budżetowym po stronie wydatków powinny być wyodrębnione następujące priorytety:

– wydatki związane z likwidacją epidemii i działania profilaktyczne,

– wydatki na wsparcie polskich przedsiębiorstw dotkniętych kryzysem,

– wydatki na wsparcie i dofinansowanie samorządów terytorialnych,

– lista zamówień rządowych adresowana do polskich firm.

Należy natychmiast zlikwidować tzw. podatek Belki od dochodów z oszczędności i z giełdy. Hasłem rządu powinno stać się „Oszczędności Polaków wolne od opodatkowania". Trzeba odbudować przekonanie obywateli i firm, że oszczędzanie i zarabianie ma sens. Ostatnie lata (za sprawą polityki rządu) i ostatnie kryzysowe tygodnie sprowadziły warszawską giełdę na dno. Co zdumiewa to fakt, że nikt z tego powodu nie został rozliczony i napiętnowany. Tymczasem program rządowy PPK, który z definicji związany jest z inwestowaniem na giełdzie, może się okazać katastrofą, jeśli siła i zaufanie do warszawskiej giełdy nie zostaną odbudowane.

W walkę z koronawirusem zaangażowaliśmy się wszyscy, zdając sobie sprawę z tego, że to musi być ogólnonarodowy wysiłek – bez barw politycznych. Dlatego jako Polak, przedsiębiorca, ekonomista wzywam do publicznej debaty, jak walczyć z gospodarczymi i społecznymi następstwami kryzysu, które moim zdaniem będą bardzo dotkliwe.

Autor jest przedsiębiorcą, prezesem Komitetu Obrony Polskiego Rolnictwa i Hodowców Zwierząt, byłym europosłem i byłym doradcą ekonomicznym rządu Jana Olszewskiego.

Ważny jest także zdrowy rozsądek. 
W „Rzeczpospolitej” otworzyliśmy dostęp do treści dotyczących koronawirusa.


Czytaj więcej: www.rp.pl/koronawirus

Opinie Prawne
Iwona Gębusia: Polsat i TVN – dostawcy usług medialnych czy strategicznych?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Michał Romanowski: Opcja zerowa wobec neosędziów to początek końca wartości