Wymyk „niepamięci”, stosowany również w przypadku zdjęć z fotoradarów, pozwalający na uniknięcie punktów karnych, znany jest kierowcom, inspekcji drogowej i straży miejskiej od dawna. Problem pozostaje jednak nierozwiązany.

Lekceważenia ani naginania prawa nie wolno oczywiście tolerować, ale to, co proponują posłowie i eksperci z parlamentarnego zespołu bezpieczeństwa ruchu, może pretendować nie tylko do miana największego absurdu legislacyjnego roku, ale i całej dekady.

Wszyscy posiadacze pojazdów mają bowiem rejestrować, kto danego dnia i o danej godzinie siedział za kierownicą pojazdu. Obowiązek ten ma dotyczyć zarówno przedsiębiorców, jak i zwykłych zjadaczy chleba. W przypadku przedsiębiorców zatrudniających np. przedstawicieli handlowych lub posiadających flotę pojazdów pewnie nie będzie to wielki problem, bo i tak wszelkie wyjazdy są w takich firmach rejestrowane. Pomysł ten ma jednak dotyczyć także osób fizycznych, czyli nas wszystkich.

„Od 6.30 do 9 naszego malucha na odcinku do Małkini prowadziłem ja, a później to już moja żona Halinka...”. W ten sposób urzędnicy wyszli ze słusznego założenia, że skoro kierowcy oszukują, to niech się sami martwią, jak to udowodnić. Zbieraj więc obywatelu zeszyty, najlepiej grube, stukartkowe, bo, uwaga, skontrolujemy cię z ostatnich dwóch lat. A gdy zeszytu brak, przywalimy kolejną sankcję.

Niepokojące sygnały o kreatywności zespołu parlamentarnego dochodziły od dawna (pomysł m.in. obowiązkowych opon zimowych powstał właśnie tam), teraz wydaje się, że eksperci poszli na całość. Ale ściany ciągle nie ma, może więc powinni pójść jeszcze dalej. Przecież w takim zeszycie zapisany jest kawał życia obywatela. Może warto, aby miały do niego wgląd również służby specjalne, ABW i inne inspekcje. Ot, tak prewencyjnie, szkoda taką cenną wiedzę marnować...