Strączyński: Nie lubię przestępców

Maciej Strączyński, sędzia sądu okręgowego w Szczecinie, prezes stowarzyszenia sędziów polskich Iustitia

Aktualizacja: 23.04.2014 03:43 Publikacja: 22.04.2014 15:22

Strączyński: Nie lubię przestępców

Foto: ROL

Rz: Podobno ciągnęło pana na morze.

Maciej Strączyński:

Był taki czas, gdy chciałem zostać kapitanem. Jestem przecież ze Szczecina.  Do dziś jestem z morzem związany – nurkuję, mam nawet stopień instruktorski. Bycie marynarzem to nie był w młodości mój jedyny pomysł na życie.

Do jakich profesji jeszcze pana ciągnęło?

Na przykład do aktorstwa. Byłem dzieckiem, które pokazywało się na różnych akademiach szkolnych, występach. Miałem łatwość zapamiętywania tekstu i nigdy nie miałem tremy, co zostało mi do dziś. Nie poszedłem jednak do szkoły aktorskiej, bo słyszałem, że to ciężkie studia. Uznałem, że lepiej zostać dziennikarzem.

Skąd więc prawo?

Nazwa kierunku studiów dziennikarskich brzmiała: dziennikarstwo i nauki polityczne. Na samą myśl o naukach politycznych mnie skręcało. Uznałem więc, że skończę prawo i później zostanę dziennikarzem. Lubiłem pisać i szło mi to dość łatwo. Jeszcze w liceum czyniłem różne próby literackie...

Co pan napisał?

Dwie powieści, ale tkwią do tej pory w szufladzie.

O czym są?

Tego nie zdradzę.

To romans, kryminał?

Jedna marynistyczna, druga s.f. Ale więcej nie powiem.

Czemu ostatecznie nie został pan dziennikarzem po prawie?

Moje studia zbiegły się w czasie ze stanem wojennym. Rządziła cenzura. To nie był dobry czas dla dziennikarstwa. Wtedy zwątpiłem, co ze sobą zrobić. Pisałem pracę magisterską o swoim hobby – wypadkach morskich. ?Myślałem, że może trafię ?do Izby Morskiej – tam też są stanowiska sędziowskie. ?Po praktyce w sądzie zdecydowałem się na aplikację sędziowską. Studiowałem w Warszawie, ale pracować chciałem tylko w moim rodzinnym mieście. W Szczecinie zacząłem więc aplikację sądową.

Talent do publicznych wystąpień chyba lepiej wykorzystałby pan jako adwokat...

W tamtych latach, aby dostać się na tę aplikację, najważniejsze było kryterium genetyczne. Nie miałem szans, by rozpocząć aplikację adwokacką. Może później, kiedy byłem już na aplikacji sądowej i brałem udział w konkursach krasomówczych, miałbym na to większą szansę. Ale ja już wtedy byłem pewien, że chcę zostać sędzią.

Dlaczego?

Cenię sobie w pracy autonomię. Nie chciałem być od nikogo uzależniony. Ani od klienta – jak adwokat. Ani od szefa – jak prokurator. Dlatego tak dobrze czuję się jako sędzia.

Pamięta pan swoją pierwszą sprawę?

Oczywiście. Wtedy był taki zwyczaj, że kiedy asesor miał pierwszy raz orzekać, sprawy wybierał mu przewodniczący wydziału. Chodziło o to, żeby ?nie trafił na jakąś bardzo skomplikowaną sprawę, która mogłaby go zdeprymować. Kiedy jednak przyszła kolej na mnie, przewodnicząca była na urlopie. Sprawy wybierałem więc sam. Oczywiście też starałem się o takie mniej skomplikowane. Pierwsza dotyczyła kradzieży. Sprawcą był recydywista, po wyjściu z więzienia przyjechał do dalszej rodziny i wyjeżdżając, zabrał całe złoto... Sprawa była prosta, ale przestępca tak zdemoralizowany, że skazaliśmy go na trzy lata. Koledzy potem komentowali, że pierwszy wyrok, a już taki wysoki...

Nie żałuje pan czasem swoich innych niezrealizowanych projektów na życie? Dziennikarstwa, aktorstwa, marynarki?

Jestem spełniony jako sędzia. Jak wielu sędziów, mam takie wewnętrzne pragnienie sprawiedliwości. ?Nie lubię przestępców. Nie mówię: oskarżonych, bo ci jeszcze przestępcami dla mnie nie są, tylko o winnych. Mam takie poczucie, że jeśli ktoś komuś innemu wyrządził krzywdę, ?to musi zostać ukarany. ?Dlatego odpowiada mi orzekanie w sądzie karnym. ?Co do dziennikarstwa – czasem piszę do gazet, także do państwa, więc tu też jestem spełniony.

A morze?

Z morza i wody jako takiej też nie zrezygnowałem. Przenurkowałem wiele mórz. Pływam raczej po wodach śródlądowych, bo są ładniejsze widoki. Można więcej zwiedzić, niż pływając po morzu. Przepłynąłem rzekami ?i kanałami kawał Europy. ?Życie marynarzy nie jest dziś ?tak barwne jak 30 lat temu. ?Nie mam więc czego ?żałować.

Opinie Prawne
Tomasz Tadeusz Koncewicz: najściślejsza unia pomiędzy narodami Europy
Opinie Prawne
Piotr Szymaniak: Dane osobowe też mają barwy polityczne
Opinie Prawne
Piotr Młgosiek: Indywidualna weryfikacja neosędziów, czyli jaka?
Opinie Prawne
Pietryga: Czy repolonizacja zamówień stanie się faktem?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Kryzys w TK połączył Przyłębską, Rzeplińskiego i Stępnia