Trzeba było kilku tragicznych wypadków i nagrań z piracką jazdą, by rząd wypowiedział ostrą i zmasowaną wojnę kierowcom wsiadającym za kierownicę po kilku głębszych lub drastycznie łamiącym przepisy. Projekt powstał szybko. Każdy ze składających propozycje chciał bowiem być surowszy od innych. W końcu rząd, mając do dyspozycji dwa konkurencyjne projekty (Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Ministerstwa Sprawiedliwości), wysłał go do Sejmu. Ten rozpatrzył także poselskie pomysły. Tam prace trochę straciły tempo, ale w końcu w ostatni piątek Sejm projekt uchwalił, a tym samym kary zaostrzył.

Tylko jednak największy optymista może dziś uznać, że już po problemie. Bo żeby zadziałał, surowe prawo należy stosować. A z tym, jak już nieraz się przekonaliśmy, bywało i bywa różnie. Sądom nie można nakazać, by były surowsze – to rzecz oczywista. Ale jeśli one nie zaczną stosować surowszych przepisów, problem powróci. To bowiem jedyny sposób, by pokazać, że zjawisko, które budzi społeczne oburzenie, dostrzega także władza. A ta za wszelką cenę chce być aktywna, szczególnie przed wyborami.

Słowa o niewielkim zainteresowaniu sądów surowszym karaniem nietrzeźwych kierowców czy kierowców-piratów znajdują uzasadnienie w statystykach. Sądy podtrzymują decyzję policji o zatrzymaniu prawa jazdy mniej więcej zaledwie w 43 proc. przypadków. Jeśli tak samo zadziała najnowsza nowelizacja, to już dziś można powiedzieć, że surowszych kar się nie doczekamy. Pozostanie nam tylko liczyć na większy rozsądek siadających za kółkiem.