Listopad, niebezpieczna pora dla Polaków - wykrzyczał w swoim czasie poeta. Jesienią 1980 roku Polska podzieliła się po raz kolejny w historii. Tak jak dzisiaj. Wówczas chodziło też o zasadę. Tak jak dzisiaj. Były one jedynie różne. Inne były też ustroje i państwa. Wtedy toczył się spór o kierowniczą rolę Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w ówczesnym systemie organów władzy, którą skrupulatnie zapisano w środku dekady Gierka w bierutowskiej konstytucji. „Solidarność" - z pewnością słusznie - nie chciała utrwalić tej reguły w swoim świeżo przyjętym statucie. Sprawa trafiła nawet do Sądu Najwyższego. Niewiele brakowało a doszłoby do ogólnopolskiej akcji protestacyjnej i strajkowej.
Dziś też chodzi o zasadę, która przyznaje Trybunałowi bezwzględne konstytucyjne władztwo nad prawem i możliwość subiektywnej jego interpretacji. Oczywiście współczesne otoczenie ustrojowe i okoliczności są inne, czyli jest „znacznie przyjemniej". Ale istota sprawy pozostaje ta sama. Czy ma być w państwie urząd decydujący autorytatywnie, co jest zgodne z ustawą zasadniczą. Czy nie lepiej, by organy władzy musiały ze sobą współpracować i uzgadniać sporne zapisy prawne, a nie twierdzić, że mają bezwzględną rację.
Jeden z generałów Napoleona w bitwie pod egipskimi piramidami krzyknął: Profesorowie i osły do środka (chodziło z grubsza o zwarte w czworoboku szeregi żołnierzy, które miały ochronić życie uczonych). Podobnie kanclerz Otto von Bismarck z rezerwą odnosił się do przedstawicieli nauki czynnych w polityce, twierdząc: „100 profesorów i ojczyzna zgubiona". Nie jest oczywiście tak, że wszystkiemu winni są profesorowie, ale jakoś wielu z nich w ostatnich tygodniach stara się stworzyć atmosferę zamachu, grozy i horroru a ludzie żyją normalnie i zachowują spokój.
Panowie profesorowie i Panowie posłowie, nie ma co prężyć muskułów. Więcej elastyczności. Nie przywiązujcie się do zastanych rozwiązań. Historia pokazuje, że w życiu, nawet konstytucyjne zasady ulegają zmianom, historia idzie naprzód i odwraca się od przeżutych zasad, czyli jest pora na dyskusję o zmianach w konstytucji, a nie bezsensowne konflikty. Jedni przychodzą, inni odchodzą i tak jest w naturze. Wybory, nowa partia rządząca i młody dość prezydent to przecież świeże rozdanie kart. Warto więc grać z myślą o przyszłości. I na pewno nie znaczonymi kartami. To już nowy okres w naszej wspólnej historii. Właściwe oceny – bez wątpienia nowego okresu politycznego w Polsce - sformułują politycy i historycy, i to dopiero za jakiś czas. Dziś warto postawić na współpracę, zadbać o pluralizm ocen. Przecież za parę miesięcy nie będziemy pamiętali, o co w tym wszystkim chodziło.
Chillout, Panie i Panowie.