Damian Flisak: Milenijny problem tworzenie przez Sztuczną Inteligencję

Wydanie Sztucznej Inteligencji prostego polecenia wygenerowania obrazu w postaci kolorowego pajacyka żadną miarą nie powinno skutkować nabyciem praw do wygenerowanego obrazu.

Publikacja: 08.02.2023 11:43

Damian Flisak: Milenijny problem tworzenie przez Sztuczną Inteligencję

Foto: Adobe Stock

„Obyś żył w ciekawych czasach” – chińskie przysłowie idealnie pasuje do zmian, jakie wynikają z pojawienia się transformerów - potężnych sieci generujących dane (dźwięki, obrazy, grafiki, tekstów, a już za chwilę – wideo). Stable Diffusion, Midjourney, Pixray, Dall-E, ChatGPT, Bard – to programy, o których jeszcze kilka miesięcy temu nie słyszał nikt. Obecnie trudno byłoby znaleźć osobę, dla której byłyby one zupełną niewiadomą.

Popularność transformerów

Nie sposób dziwić się wzmożeniu, jakie zapanowało w kręgach artystycznych, które dojrzały zagrożenie dla swojej egzystencji w quasi-kreacyjnych zdolnościach maszyn. Pierwsze spory sądowe artystów wobec generatywnych systemów Sztucznej Inteligencji już zawisły w Stanach Zjednoczonych. Zasadniczym zarzutem jest wykorzystywanie przez Sztuczną Inteligencję dorobku artystów dostępnego w sieci internetowej. Ma to następować na dwóch etapach. Pierwszym jest uczenie, trenowanie algorytmów komputerowych na gargantuicznych ilościach danych, w tym chronionych prawem autorskim. Drugim, wykorzystywanie w wygenerowanych obrazach mniejszych lub większych zapożyczeń istniejących utworów. Pierwsza czynność (uczenie, trenowanie algorytmów) może znaleźć swoje oparcie w wyjątkowej regulacji dotyczącej tzw. eksplorowania tekstów i danych, przy czym eksploracja w celach komercyjnych może zostać wzbroniona przez uprawniony podmiot. Ocena drugiej sytuacji jest bardziej złożona, a ewentualna odpowiedzialność za wykorzystanie cudzego utworu zależy od szeregu okoliczności, w tym od zakresu zapożyczenia czy sposobu generowania obrazów.

Tworzy tylko człowiek

Ekspansja transformerów wymaga udzielenia jasnej odpowiedzi na pytanie, kto – w rozumieniu prawa autorskiego - może tworzyć? Póki co, odpowiedź brzmi: do tworzenia zdolny jest tylko człowiek, bowiem kreowanie jest cechą immanentnie powiązaną ze sferą ludzkich emocji. Tym samym wytwór komputerowego algorytmu nie może korzystać z ochrony. Dla przykładu, wytworzone przez internetowy translator tłumaczenie nie będzie chronione, przynajmniej w tej postaci, w jakiej opuściło trzewia programu translatorskiego. Problem polega jednak na tym, że komputer towarzyszy nam nieustannie i w coraz większej ilości przypadków nie będziemy mieli do czynienia z utworem „czysto ludzkim”, bądź „czysto komputerowym”, tylko z ich formą mieszaną. Przypadek generatorów treści jest znakomitym przykładem.

Sztuka promptowania

Generowana w transformerach treść powstaje wskutek wpisania polecenia (promptu). Uzyskanie prawdziwie frapującego efektu wymaga jednakże zaawansowanej umiejętności „promptowania”. Uczenie promptów dla uzyskania pożądanego rezultatu wyewoluowało już, jak się zdaje, w odrębną dziedzinę. Jak grzyby po deszczu powstają również serwisy promptowania czy aukcyjne platformy najlepszych komend. Osoby „niepotrafiące w prompty”, które wpiszą banalne polecenie typu „kolorowy pajacyk pijący sok z buraka na plaży”, uzyskają najprawdopodobniej mizernej jakości obrazek. Czy promptujący staje się twórcą wygenerowanych treści? Odpowiedź jest prosta: to zależy. Zależy od tego, czy doszukamy się (a wraz z nami doszuka się sąd) w wynikach działań komputera naszej „własnej intelektualnej twórczości”, naszego wpływu na kształt dzieła, które powinno realizować, przynajmniej w pewnym zakresie, nasz zamiar, nasze wyobrażenie, naszą wizję. Bardzo upraszczając całą sprawę, można by tu zastosować swoisty „test zaskoczenia” użytkownika: jeśli po wpisaniu promptu jesteśmy zaskoczeni (albo i rozczarowani) efektem działania maszyny, trudno byłoby przypisać akurat nam ów efekt. Nasze zaskoczenie świadczyłoby raczej o braku dostatecznego wyobrażenia o finalnym rezultacie pracy komputerowego algorytmu. Jeśli jednak efekt działania algorytmu pozostałby w całkowitej lub częściowej zgodzie z naszymi oczekiwaniami wyrażonymi w rozbudowanym prompcie, możliwe byłoby rozważenie ochrony prawnoautorskiej. Nasze orzecznictwo zna przykłady uznawania autorstwa osób pośrednio wpływających na kształt utworu (np. za pomocą udzielanych instrukcji, wskazówek, etc.).

Human cause

Na podstawie tych zasad uznałbym, że wydanie prostego polecenia wygenerowania obrazu w postaci kolorowego pajacyka, o którym mowa powyżej, żadną miarą nie powinno skutkować nabyciem praw do wygenerowanego obrazu. Polecenie to musiałoby być na tyle rozbudowane, aby istotnie zawęzić programowi algorytmiczną swobodę kształtowania pajacyka i całego tła. Jestem przy tym zwolennikiem rygorystycznego podejścia do tego zagadnienia, tj. określony prompt musiałby być rzeczywiście mocno rozbudowany, aby uzasadnić powiązanie obrazu z promptującym. W prawniczym żargonie idzie tutaj o stwierdzenie swoistej kazualności człowieka dla powstania utworu (human cause). Chodzi o takie powiązanie wytworu SI z człowiekiem, które pozwoliłoby na uznanie wykorzystania komputerowego algorytmu jako środka wsparcia dla osiągnięcia twórczego zamierzenia. Aż do teraz zagadnienie takiego powiązania nie było (bo i nie musiało być) przedmiotem pogłębionego namysłu prawników. Wypracowanie odpowiedniego orzecznictwa na tym tle będzie z pewnością zadaniem na lata.

Na marginesie, prawnoautorskie dylematy związana z transformerami są jedynie forpocztą problemów. Rozstrzyganie o zdolności ochronnej wytworów powstałych z udziałem szeroko Sztucznej Inteligencji jest swoistym milenijnym problemem prawa autorskiego. Wypracowanie zasad w zgodzie z istotą ochrony prawa autorskiego to klucz do jego rozwiązania. W innym przypadku przywołane na początku chińskie porzekadło może stać się przekleństwem.

Dr Damian Flisak, radca prawny

„Obyś żył w ciekawych czasach” – chińskie przysłowie idealnie pasuje do zmian, jakie wynikają z pojawienia się transformerów - potężnych sieci generujących dane (dźwięki, obrazy, grafiki, tekstów, a już za chwilę – wideo). Stable Diffusion, Midjourney, Pixray, Dall-E, ChatGPT, Bard – to programy, o których jeszcze kilka miesięcy temu nie słyszał nikt. Obecnie trudno byłoby znaleźć osobę, dla której byłyby one zupełną niewiadomą.

Popularność transformerów

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?