Nową policję skarbową ustawodawca postanowił powołać z przytupem. To niebywałe, że będzie mogła żądać dowolnych dokumentów! Także tych poza okresem objętym kontrolą. A same kontrole też odbywać się będą z rozmachem. Teoretycznie powinny trwać nie dłużej niż 3 miesiące, ale zapewniono liczne wyjątki, by można je było wydłużać. W dodatku dopuszczalne będzie prowadzenie dwóch kontroli naraz – tak więc zasada, o którą przez lata walczyli przedsiębiorcy, by nie kumulować w jednym czasie kontroli (np. ZUS i skarbówki) – w przypadku policji skarbowej trafia do kosza. To fatalne, bo nalot kontrolerów zawsze rozbija normalne funkcjonowanie firmy, a bywa też, że inspektorów zwyczajnie nie ma gdzie posadzić.
Te zmiany przynoszą też masę innych fantastycznych „prezentów" dla podatników – tracą oni na przykład prawo do wypowiedzenia się przed wydaniem przez skarbówkę ostatecznej decyzji. Po co tracić czas na strzępienie języka, skoro wiadomo, że fiskus ma zawsze rację!
Aksjomat nieomylności skarbówki w ogóle trzyma się tu znakomicie, bo ustawa o KAS de facto likwiduje drugą instancję odwoławczą. Od decyzji pokontrolnej będzie się można odwołać tylko do tego samego urzędu. Czy ktoś naprawdę wierzy, że ten kto decyzję wydawał będzie ja chciał, po odwołaniu, zmienić?! Oznacza to, że w praktyce zostaje wycięta druga instancja odwoławcza, która dotychczas uchylała całkiem sporo, bo aż 25 procent błędnych decyzji. Teraz podatnikom zostanie już tylko rozwiązanie najbardziej kosztowne – czyli pójście do sądu.
Czegoś mi jednak w tych uprawnieniach policji skarbowej brakuje... No tak – jeszcze nie strzela do nas z ostrej broni! Skoro wyrasta na specłużbę – i tu powinien być wyjątek – żadnych strzałów ostrzegawczych!
Gdyby policja skarbowa, z takim arsenałem środków, chciała je wykorzystać tylko do podatkowych przestępców – byłoby znakomicie. Problem w tym, że tak wcale być nie musi – urzędy kontroli skarbowej z taką samą werwą zajmowały się przecież zawsze zarówno tymi mniej, jak i zupełnie uczciwymi.