Wiele lat temu w Londynie żył mężczyzna, który był naukowcem. Całe swoje życie poświęcił badaniu owadów i zdobywaniu wiedzy o ich świecie, zaś w wieku siedemdziesięciu lat popełnił samobójstwo. List pożegnalny pozwolił ustalić przyczyny tak dramatycznego kroku. Jak się okazało, mężczyzna... nie mógł już patrzeć na owady! Zajmując się nimi od zawsze – nie umiał się przed nimi bronić. Wypełniały każdą chwilę jego życia i myśli. Widział je wszędzie: w twarzy swej służącej dostrzegał pająka krzyżaka, na ulicy – zamiast ludzi – mijały go komary, mrówki czy chrabąszcze.
Choć anegdota pochodzi z powieści „Zaginiony" Egona Hostovsky'ego i jest z pewnością fikcyjna, warto zauważyć, iż służyła stwierdzeniu, że jest dokumentem czasów, w których przyszło mu żyć.
Akcja książki toczy się wprawdzie w Pradze 1948 r., niedługo po zamachu stanu, w wyniku którego władzę przejęła Komunistyczna Partia Czechosłowacji, a nie w stolicy Polski w 2018 r., gdy rządy sprawuje ugrupowanie polityczne wybrane w demokratycznie przeprowadzonych wyborach, jednakże czasy te zdaje się łączyć jedno: rozplenione w mózgach przedstawicieli narodu robactwo, tj. politykierstwo.
Żadne inne pojęcie zdaje się nie być dość adekwatne dla określenia tego, czym dzielą się z nami politycy przedstawiający obywatelom skrzywiony obraz rzeczywistości, w szczególności tej, która odnosi się do wymiaru sprawiedliwości i jego wad.
Z pewnością nie jest on od nich wolny, choć śmiem twierdzić, iż do kluczowych problemów sądownictwa w Polsce, wbrew choćby stanowisku nowego premiera wyrażonym w jednym z zagranicznych tytułów prasowych, trudno by zaliczyć nepotyzm, korupcję czy obsadzanie stanowisk sędziów postkomunistycznych sędziami z czasów komunizmu.