Jak wynika z przepisów, organ podatkowy może umorzyć w całości lub części zaległości podatkowe na wniosek podatnika w przypadkach uzasadnionych ważnym interesem podatnika lub interesem publicznym. A o tym decyduje wyłącznie urzędnik. Może i w takim rozwiązaniu nie byłoby nic złego, ale dlaczego tak trudno liczyć na jego empatię? Z danych Ministerstwa Finansów wynika, że nierzadko przedsiębiorca w trudnej sytuacji finansowej słyszy, iż ma jeszcze nieruchomości, które może sprzedać lub zaciągnąć pod nie kredyt, i wtedy uzbiera na podatek.
Czytaj także: Firmom coraz trudniej dostać ulgę od fiskusa
Trudno zrozumieć urzędników. Przecież twarde odmawianie umorzenia może odbić się czkawką. Znajdujący się np. w okresowo trudnym położeniu podatnik bez przychylności urzędników może nawet zbankrutować. A wtedy nici z przyszłych wpływów do budżetu państwa.
Warto również, by przed wydaniem decyzji urzędnik przyjrzał się historii podatkowej przedsiębiorcy. Jeśli była ona nienaganna, to może tym bardziej warto umorzyć mu zaległości?
A może nieustępliwość skarbówki wynika z przekonania, że wyższy odsetek pozytywnie rozpatrzonych wniosków rozzuchwali przedsiębiorców? Że z próśb o umorzenie zrobią patent na unikanie podatków? Warto wtedy pamiętać, że głównym motywem prowadzenia biznesu jest osiągnięcie finansowego sukcesu. Wraz z nim przychodzą zwykle również wyższe podatki. Nie wierzę, by ktoś celowo wpędzał się w kłopoty tylko po to, by złożyć wniosek o umorzenie zaległości podatkowych. To rozwiązanie jest jednym z wielu, którymi firma ratuje się dopiero wtedy, gdy przestaje sobie radzić.