Rząd potrafi szybko i efektownie zmieniać przepisy, zwłaszcza, gdy robi to na fali publicznych emocji, oburzenia- jakimś bulwersującym wydarzeniem, nagłośnionym w TV. Udowadniał już to wiele razy. Toteż zaostrzenie kar za chuligańskie burdy zapewne będzie najważniejszym punktem zbliżającego się posiedzenia Rady Ministrów i tematem rozlicznych konferencji i narad.
Problem polega na tym, że odtrąbione w świetle jupiterów plany, i „twarda" postawa niezłomnego ministra Sienkiewicza może niczego nie zmienić.
Bo to nie w ułomności przepisów jest problem, ale w ich egzekwowaniu, oraz strategii państwa w walce z tym zjawiskiem, której po prostu nie ma.
Problem burd pseudokibiców na stadionach został wyeliminowany dobrych kilka lat temu. Dziś na obiektach sportowych jest to zjawisko marginalne, bo przeniosło się na ulice i trasy dojazdowe pseudokibiców.
W przypadku stadionów wystarczyły rozwiązania organizacyjne ( karty kibica, kontrole, monitoring, aktywne służby ochrony) oraz egzekwowanie przyjętych reguł, aby „kibol" pojął, że zadyma mu się po prostu nie opłaca, a ryzyko ujęcia i kary jest bardzo duże.