Serafiński o ochronie prawa prasowego

Wtargnięcie przez organy ścigania ?do redakcji jest niedopuszczalne ?i możliwe tylko w wyjątkowych sytuacjach – przekonuje prawnik Wojciech Serafiński.

Publikacja: 25.06.2014 03:00

Wojciech Serafiński

Wojciech Serafiński

Foto: materiały prasowe

Red

Akcja prokuratury i ABW w redakcji tygodnika „Wprost" jest kompromitacją organów państwa oraz dowodem, iż politycy z administracją i organami państwa się nie rozumieją. To sytuacja paradoksalna, jeśli zważyć, że od kilku kadencji władze sprawują ludzie z obozu postsolidarnościowego, którzy walczyli o wolność. Wydaje się jednak, że w tzw. aferze taśmowej  błędnie ustalono istotę problemu. Nie jest nią bowiem to, że ktoś popełnił przestępstwo, podsłuchując osoby zajmujące wysokie stanowiska w państwie, lecz to, jaki one mają stosunek do państwa, innych organów oraz do społeczeństwa. Ujawnione rozmowy są kompromitacją polityków, ale co najgorsze – także państwa. Stąd słowa ministra Sienkiewicza, iż „państwo polskie istnieje teoretycznie", choć szokują, oddają rzeczywistość, w której władza żyje własnym życiem, a społeczeństwo pozostawione jest na łaskę losu.

Prawne przepychanki

Liczne i odmienne interpretacje prawne prawidłowości działań prokuratury dowodzą, że faktycznie żyjemy w państwie, które tylko z nazwy jest  państwem prawa. W państwie prawa prawo jest jasne, skuteczne i prawe, a rządzący respektują także prawa jednostek oraz grup społecznych. Ani prawo, ani rządzący kryteriów tych nie spełniają, stąd władze z aparatem przymusu i administracją są coraz bardziej oddalone od społeczeństwa, co pokazuje m.in. obecna afera.

Wtargnięcie przez organy ścigania do jakiejkolwiek redakcji jest niedopuszczalne i możliwe tylko w sytuacjach wyjątkowych. Choć, co do zasady, prokurator generalny Andrzej Seremet ma rację, w mojej ocenie grubo myli się w kwestii nadrzędności prawa karnego nad prasowym. Ta niewątpliwie wynikała z treści jego wypowiedzi podczas konferencji prasowej, jaką zwołał 19 czerwca. Uznanie więc działania prokuratorów za zgodne z prawem jest chybione, gdyż nie uwzględnia aspektu konstytucyjnego i międzynarodowego, równorzędności prawa prasowego i karnego ani aspektu ludzkiego. W wynikłej sytuacji mamy ewidentnie do czynienia z kolizją prawa. Obowiązkowi zachowania tajemnicy dziennikarskiej i ochrony źródeł informacji przeciwstawiono zwykłe, pospolite przestępstwo. Jeśli prokuratura nie dostrzega kolizji i z użyciem siły usiłuje zabezpieczyć dowód w postaci nagrania, narażając na szwank chronioną konstytucyjnie wolność słowa, to trzeba powiedzieć, że poziom wiedzy prokuratorów jest kompromitujący. Nic bowiem nie stało na przeszkodzie, by prokuratura, podobnie jak w większości przypadków – wezwała redaktora naczelnego do dostarczenia dowodu, pouczając go o konsekwencjach jego niedostarczenia. Oczywiście, gdy osoba dostarczająca nagranie jest osobą je dokonującą, korzysta ona z ochrony przewidzianej w prawie prasowym – jej danych nie tylko nie można ujawnić, ale też redaktor ma prawo odmówić dostarczenia nagrania, jeśli tylko pozwalałoby ono na identyfikację informatora.

Działania prokuratury stoją  zatem w wyraźnej sprzeczności z prawem prasowym. Trzeba też być naprawdę naiwnym, by sądzić, że służby specjalne nie zajrzałyby do zabezpieczonego nagrania. Dlatego tak ważna jest ochrona źródeł informacji, tylko na pozór wskazująca, iż godzi w prawo. Są inne sposoby wykrycia sprawcy, choć nagrania mogłyby ułatwić to zadanie.

Prawo prasowe i kodeks karny czy postępowania karnego są równorzędnymi aktami prawnymi, co w praktyce oznacza, że żaden z nich nie może godzić w drugi. W razie kolizji interesów postępowań konieczne jest sięgnięcie do ustawy zasadniczej, ewentualnie prawa międzynarodowego, czego prokuratura nie uczyniła.

Obecna sytuacja pokazuje, że prawo jest ułomne, gdyż nie określa, co należy zrobić w podobnej sytuacji. Być może to świadomy wybór ustawodawcy chcącego w sposób szczególny chronić wolność słowa. Sąd nie może bowiem decydować o zwolnieniu dziennikarza z tajemnicy, gdyż tajemnica obowiązuje go ex lege (zob. art. 15 prawa prasowego), a ustawa nie przewiduje możliwości ingerencji w nią przez sąd. Tymczasem prokurator Seremet chciał, by zawartość dysku redaktora naczelnego została przejrzana przez sąd, który miał zdecydować, co ujawnić, a czego nie ujawniać. To kuriozalna ocena, choć z pewnością wygodna dla prokuratury. Sąd nie ma bowiem prawa dostępu do tajemnicy dziennikarskiej, a naruszyłby ją, gdyby zapoznał się ze skopiowaną zawartością dysku. Oczekiwania prokuratora nie mają po prostu umocowania prawnego, a podciąganie pod nie oceny dowodu przez sąd, byłoby ewidentnym nadużyciem prawa, godzącym właśnie w wolność słowa, choć tylko teoretycznie zgodnego z prawem karnym.

Skoro dziennikarze, działając w interesie publicznym, mają kontrolować zwłaszcza polityków i szeroko pojęte kręgi władzy, to schwytanie przestępcy nielegalnie podsłuchującego polityków nie może mieć prymatu nad ochroną tajemnicy dziennikarskiej czy źródeł informacji, która wpisuje się w szeroko pojętą wolność słowa. Jest ona wartością nadrzędną. Nie na darmo media nazywa się  czwartą władzą  – nieskrępowaną żadnymi metodami działania ani formami wypowiedzi. Politycy i odpowiednie służby są od tego, by zabezpieczać swoje rozmowy i tajemnice państwowe, a dziennikarze od tego, by je ujawniać, jeśli zostały źle zabezpieczone i gdy leży to w interesie publicznym. Trudno się nie zgodzić, że treść ujawnionych nagrań nie leży w interesie publicznym – wyborców, którzy muszą mieć świadomość, kto nimi rządzi i jak wykazuje się wobec nich.

Istota afery taśmowej

Nadużyciem, jeśli nie zasłoną dymną rządu, podchwyconą zresztą (o dziwo!) przez dziennikarzy, jest nagminne wskazywanie na możliwość zamachu stanu. Zamach jest, ale na demokrację. Czy działanie takie nie jest przestępstwem? Przecież politycy uzyskują w ten sposób konkretną korzyść materialną – stanowiska, świadomie zwiększając zadłużenie państwa, a więc działając na jego szkodę. Pora, by prokuratorzy nieco szerzej spojrzeli na pewne przepisy prawa karnego i nowe, często zawoalowane formy przestępstw, jakich dopuszczają się politycy. W państwie prawa, co słusznie podkreślał prokurator generalny Seremet, wszyscy są równi. Tyle że w Polsce mamy równość Orwellowską (równych i równiejszych), w której odpowiedzialność ponoszą przede wszystkim ci pierwsi.

Niedobrze się stało, że „polowanie" na sprawcę nagrania przeszły na pierwszy plan. Dziennikarze po prostu dali wywieść się w pole. Pierwszoplanową rolę odgrywają przecież podsłuchane osoby, które opowiadają z nieopanowaną szczerością o swych pragnieniach i oczekiwaniach. Kupczą stanowiskiem ministra finansów w zamian za sfinansowanie deficytu budżetu państwa w kontekście zbliżających się wyborów parlamentarnych.

W Polsce politycy kontrolowani są wyjątkowo słabo, stąd tak ogromna skala nadużyć, prywaty i fatalny stan finansów publicznych. Dlatego to właśnie media mają obowiązek sprawowania kontroli rządzących poprzez ujawnienie wszelkich informacji o ich działalności, zwłaszcza tych, które obnażają władzę i ujawniają jej prawdziwe oblicze. Bez nich nie ma demokracji ani żadnej wolności.

Autor jest prawnikiem, ?doradcą podatkowym

Akcja prokuratury i ABW w redakcji tygodnika „Wprost" jest kompromitacją organów państwa oraz dowodem, iż politycy z administracją i organami państwa się nie rozumieją. To sytuacja paradoksalna, jeśli zważyć, że od kilku kadencji władze sprawują ludzie z obozu postsolidarnościowego, którzy walczyli o wolność. Wydaje się jednak, że w tzw. aferze taśmowej  błędnie ustalono istotę problemu. Nie jest nią bowiem to, że ktoś popełnił przestępstwo, podsłuchując osoby zajmujące wysokie stanowiska w państwie, lecz to, jaki one mają stosunek do państwa, innych organów oraz do społeczeństwa. Ujawnione rozmowy są kompromitacją polityków, ale co najgorsze – także państwa. Stąd słowa ministra Sienkiewicza, iż „państwo polskie istnieje teoretycznie", choć szokują, oddają rzeczywistość, w której władza żyje własnym życiem, a społeczeństwo pozostawione jest na łaskę losu.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Opinie Prawne
Karolina Kowalska: Odpowiedzialność za błędy medyczne w dobie AI
Materiał Promocyjny
VI Krajowe Dni Pola Bratoszewice 2025
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy Polska obudzi się w powyborczym kryzysie?
Opinie Prawne
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Pytania o wybory z perspektywy prawnika
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Sądy? A kogo one dziś obchodzą
Materiał Promocyjny
Cyberprzestępczy biznes coraz bardziej profesjonalny. Jak ochronić firmę
Opinie Prawne
Jacek Wojnicki: Jak zabetonowaliśmy układy samorządowe
Materiał Promocyjny
Pogodny dzień. Wiatr we włosach. Dookoła woda po horyzont