W niedzielę Polacy pokazali, że są o niebo mądrzejsi niż senatorowie. To ostrzeżenia dla obecnej i przyszłej władzy, komentatorów politycznych i pracowni badania opinii publicznej, które do końca podawały dość wysoką frekwencję, a tymczasem okazała się wyjątkowo niska. Prezydent Bronisław Komorowski przejdzie do historii jako autor referendum z najniższą frekwencją.
Jego można jeszcze jakoś zrozumieć – podejmował decyzję w nocy po przegranej, której miało przecież nie być, otoczony najwyraźniej doradcami bez wyobraźni. Nie ma natomiast usprawiedliwienia dla senackiej większości, która tak skwapliwie tę nieprzemyślaną decyzję prezydenta poparła. Mogła przecież poczekać na wynik II tury, a następnie nawiązać dialog z nowym prezydentem, a nie trwać w uporze i twierdzić, choćby ustami marszałka Bogdana Borusewicza, że nie można odwołać referendum ani rozszerzyć listy pytań. To sztywne stanowisko senackiej większości jest źródłem referendalnej klapy.