Słyszę, że prezes Trybunału nie zamierza stosować nowelizacji ustawy o TK autorstwa PiS, „bo sędzia konstytucyjny podlega tylko konstytucji". Są też prawnicy, którzy twierdzą, że ustawy o Trybunale stosować nie trzeba, bo jest niekonstytucyjna.
To dość zaskakujące – nie mam pojęcia, skąd wiedzą, że jest niekonstytucyjna, bo nie było żadnego orzeczenia w tej sprawie. A w polskim prawie obowiązuje dość prosta zasada, że jeśli nie stwierdzono sprzeczności ustawy z konstytucją, to domniemywa się, że jest ona zgodna z ustawą zasadniczą. I trzeba ją stosować. Zastanawiam się, na jakiej niby podsta- wie miałby Trybunał działać (i orzekać!), skoro cały tryb jego działania (m.in. w jakim składzie rozpoznaje poszczególne sprawy) reguluje właśnie ustawa o TK, a nie konstytucja.
Mistrzem faulowania w tych zapasach jest niewątpliwie PiS – wprowadził do Trybunału o trzech sędziów za dużo i „zdelegalizował" pięciu (zamiast dwóch) sędziów PO. Wszystko to pod hasłem „naprawy" sądu konstytucyjnego, która może skończyć się tak, że pacjent nie przeżyje.
Ale Trybunał wcale nie pozostaje w tych zapasach dłużny. Prezes TK mówi, że cała PiS-owska piątka sędziów ma status „pracowników Trybunału", a obecny pełny skład to dziesięcioro („starych") sędziów. Czy rzeczywiście? Gdyby nie dopuszczał do sądzenia trojga z PiS-owskiej piątki – w porządku, ale dwoje z nich legalnie przypada partii rządzącej w tej kadencji.
Jeśli TK orzeknie w dziesięcioosobowym składzie, że obowiązująca od poniedziałku nowela PiS jest sprzeczna z konstytucją, partia rządząca nie będzie zapewne honorować ani tego, ani kolejnych wyroków wydanych w tym „nieustawowym" składzie. Klincz.