Poleciała głowa dyrektora więzienia, w którym odsiadywał wyrok skazany. Minister zapowiedział też, że chce zaproponować rządowi zmiany w monitorowaniu groźnych przestępców oraz zaostrzenie kar za okrutne gwałty.
Gwałt to rzecz straszna, obrzydliwa, oburzająca. Naturalna się staje chęć odwetu, oczekiwanie surowej, sprawiedliwej kary. Budzą się one zresztą w opinii publicznej praktycznie zawsze, gdy dojdzie do bulwersującego przestępstwa: wypadku, zabójstwa, gdy ginie niewinna ofiara.
Odruch stary jak świat, czy jednak za każdym razem musi mu ulegać minister sprawiedliwości, który – mam takie idealistyczne przekonanie – powinien patrzeć na problemy trochę z lotu ptaka, trochę z szerszej perspektywy?
Niestety, w Polsce od blisko dwóch dekad ministrowie sprawiedliwości ulegają populistycznym pokusom bardzo łatwo. Absolutne wyjątki potrafią się im oprzeć.
Efekty? Prawo karne nowelizowane nawet kilkanaście razy w ciągu roku. Zazwyczaj według tego samego schematu: bulwersujące przestępstwo i szybkie podniesienie kary za jego popełnienie, oczywiście w świetle reflektorów.