Od 21 października mamy w Polsce nową sytuację i nie chodzi o zmianę partii rządzącej. Chodzi o to, że Platformę do zwycięstwa wynieśli nowi wyborcy – młodzi Polacy. Dla mnie to najważniejszy rezultat ostatnich wyborów – ożywienie obywatelskie młodych Polaków. Dodajmy do tego nadzwyczajną frekwencję w największych miastach – a tam pracują najlepiej wykształceni, najambitniejsi i najenergiczniejsi młodzi ludzie. Jeżeli dołożymy do tego fascynujący obraz kolejek do urn, szczególnie w Wielkiej Brytanii i Irlandii, gdzie Polacy pokazali, że ich decyzje o wyjeździe nie były decyzjami o emigracji z Polski, to okaże się, iż Donald Tusk dostał do ręki kilka mocnych kart w grze o przyszłość Polski.
Chciałbym w tym miejscu odnieść się do artykułu Kazimierza Marcinkiewicza z „Rzeczpospolitej” (7 października 2007 r.) zatytułowanego „Nowoczesna e-Polska w Europie”. Nie chcę polemizować z tekstem pana premiera, a raczej go uzupełnić, sprecyzować, czasem wzmocnić jego tezy.
Ostatnio coraz bardziej martwi mnie to, że nie widzę – nie tylko u polityków, ale i u większości publicystów – zmiany w myśleniu o strategii rozwoju kraju. Wciąż myśli się raczej o zmniejszaniu różnicy pomiędzy nami a rozwiniętymi państwami starej Unii, poprawianiu infrastruktury, a rzadko albo wcale próbuje się znaleźć obszary, w których Polska mogłaby – i to w krótkim czasie – uzyskać przewagę w Europie i świecie. Mam wrażenie, że polscy politycy i większości elit, w tym środowisko akademickie, pogodziły się z faktem, że będziemy średniakami. Szczytem ambicji jest uzyskanie przeciętnego unijnego PKB na jednego mieszkańca.
Ale globalna gospodarka nie lubi średniaków, można wręcz powiedzieć, że ich „wycina”. Globalizacja dzieli świat na mocnych i słabych, i to nie tylko wśród przedsiębiorstw, ale i wśród państw. Polska wciąż ma alternatywę: czy będzie nas stać na wysiłek, by znaleźć się wśród najsilniejszych w UE, czy zostaniemy na pozycji dostarczyciela siły roboczej i producenta niektórych towarów.
Ale przecież mamy zasób niezwykły – pokolenie młodych obywateli. Kazimierz Marcinkiewicz podaje, że grupa osób w wieku 18 – 35 lat liczy ponad 10 milionów. Po raz pierwszy w historii jest wśród nich kilka milionów absolwentów wyższych uczelni i studentów. Około 50 proc. 19-latków rozpoczyna studia. Warto zwrócić uwagę, że w grupie wiekowej 23 – 35 lat absolwentami szkół wyższych w większości są ludzie pochodzący z rodzin biednych lub niezamożnych. Ludzie ci często są pierwszymi osobami w rodzinie, które zdobyły wyższe wykształcenie. Zwykle tak się dzieje, że pierwsze pokolenie, które dostaje szansę studiowania, ma największy zapał, ambicję i chęć uzyskania pozycji niedostępnej dla rodziców. To dlatego w tej grupie obserwuje się tak dużą przedsiębiorczość i zdolność do ponadnormalnego wysiłku. Ale zawsze tak nie będzie. Dzieci obecnych 20- czy 30-latków będą miały słabszą motywację do ciężkiej pracy, bo one wychowają się w zamożnych rodzinach.