Wojciech Lorenz odpowiada Stanisławowi Koziejowi

Aktualizacja: 02.11.2010 11:29 Publikacja: 01.11.2010 12:17

Artykuł [link=http://www.rp.pl/artykul/15,556626-Nowy-prezydent--stary-spor.html]"Nowy prezydent, stary spór"[/link] opublikowany w weekendowym wydaniu "Rzeczpospolitej" wywołał [link=http://www.rp.pl/artykul/557686-Koziej--Spor--ktorego-nie-ma--.html]replikę szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego Stanisława Kozieja[/link]. Po odpowiedzi autora tekstu, Wojciecha Lorenza, Koziej znów zabrał na stronach internetowych BBN głos w tej sprawie. Poniżej publikujemy ciąg dalszy polemiki.

[srodtytul]Replika na replikę (30.10.2010)[/srodtytul]

Polska potrzebuje profesjonalnej i całościowej strategii bezpieczeństwa, która opisuje strategiczne cele, zagrożenia, zasoby państwa, które można wykorzystać do realizacji celów, i wreszcie wnioski dotyczące dalszego rozwoju sił zbrojnych. Jeśli Polska ma być bezpieczna, zaraz po opublikowaniu dokumentu powinno się rozpocząć jego wcielanie w życie.

Pan generał Stanisław Koziej nie ma racji sugerując, że przeciwstawiam sobie dwa różne dokumenty. Jeśli w artykule powstaje takie wrażenie, to wyjaśnijmy dlaczego.

Strategia bezpieczeństwa narodowego (nad którą chce pracować BBN), obejmująca zagrożenia także niemilitarne i uwzględniające inne zasoby państwa poza siłami zbrojnymi, powinna być przygotowana jako pierwsza. Dopiero w oparciu o nią powinien powstać przegląd obronny, który wyznaczyłby kierunki rozwoju sił zbrojnych. Wtedy byłoby wiadomo, które zadania wojska można scedować na inne służby i czy to żołnierze muszą np. pomagać w usuwaniu skutków powodzi. W takiej kolejności została przygotowana brytyjska strategia, która się składa z dwóch dokumentów.

Wbrew twierdzeniom Pana generała jej pierwsza część opisuje także wyzwania wewnętrzne, zagrożenie ekstremizmem, czy klęskami żywiołowymi. Najważniejsze jest to, że pierwszy dokument był podstawą do opracowania drugiego. Oba są ściśle powiązane. Tymczasem u nas prace nad tym drugim dokumentem MON prowadzi już od roku, a pierwszy, który chce stworzyć BBN jeszcze nie powstał. W efekcie żaden z dokumentów nie będzie miał szansy na pełną realizację, bo to co będzie postulowane w przeglądzie wojskowym, zostanie zaraz podważone przez wnioski BBN dotyczące ogólnych zagrożeń nie tylko militarnych.

Po drugie: trzymając się przykładu Wielkiej Brytanii nikt nie opracowuje tam strategii na potrzeby królowej, chociaż to ona jest zwierzchnikiem sił zbrojnych Jej Królewskiej Mości. Strategię opracowały wspólnie najważniejsze ministerstwa i armia, a pod dokumentem podpisał się premier. To daje największe szanse, że rządowa strategia zostanie wcielona w życie.

Przywołuję brytyjskie przykłady, bo mamy gotowe wzorce. Tymczasem Polska po raz kolejny szykuje się do wyważania otwartych drzwi, a wysiłek wielu ludzi i pieniądze podatników mogą pójść na marne. A na to nas nie stać. Skoro prezydent i premier są z tej samej partii, dlaczego nie mogą usiąść i dogadać się w sprawie stworzenia spójnej koncepcji, która po prostu zostanie wcielona w życie? Przygotowywanie strategii dla prezydenta być może wzmocni jego wizerunek, ale nie bezpieczeństwo państwa.

[i]Wojciech Lorenz [/i]

[srodtytul]Dziad o igle a baba o motowidle, czyli dyskusja o bezpieczeństwie z „Rzeczpospolitą” (31.10.2010)[/srodtytul]

Replika autorstwa Pana Redaktora Wojciecha Lorenza do mojej repliki byłaby fajną dyskusją o bezpieczeństwie państwa, gdyby była prowadzona tym samym językiem. Tymczasem, jak w znanym powiedzeniu o igle i motowidle, ja odróżniam strategię od przeglądu strategicznego, mój partner uznaje przegląd strategiczny za strategię. Mimo że starałem się, jak tylko umiałem, maksymalnie jasno przedstawić różnice i relacje między tymi dwoma kategoriami, nadal woli nie odróżniać mąki od pieczywa. W tym stanie rzeczy trudno racjonalnie dyskutować.

A wielka szkoda, bo Autor ma w większości rację pisząc o strategii, o relacjach między strategią bezpieczeństwa narodowego i strategią obronną. Tylko że to ma się nijak do krytyki tego, co robi BBN, czyli do Strategicznego Przeglądu Bezpieczeństwa Narodowego. Niestety, już pierwsze zdanie merytoryczne „kontrrepliki” wyklucza możliwość dojścia do wspólnych konkluzji. Nie jest bowiem zupełnie prawdziwą fraza: "Strategia bezpieczeństwa narodowego (nad którą chce pracować BBN) ...".

Otóż – BBN nie pracuje i nie chce pracować nad żadną strategią. I na tym można byłoby dalszy ciąg naszej rozmowy zakończyć, jako że cały tekst polemiki bazuje na tym właśnie błędnie sformułowanym założeniu. Podkreślę jeszcze raz wyraźnie: BBN pracuje nad przeglądem strategicznym, którego rezultaty mogą być przydatne Prezydentowi przy ocenie, weryfikowaniu i zatwierdzaniu przezeń projektów podstawowych dokumentów strategicznych przygotowywanych przez rząd. Myślałem, że wystarczająco jasno przedstawiłem to w swojej replice. Nie wiem dlaczego mój Szanowny Polemista zupełnie to wyjaśnienie ignoruje i z uporem godnym lepszej sprawy wmawia Czytelnikom, że BBN pracuje nad strategią i to o zgrozo – nad strategią prezydencką. A ta już z założenia ma być sprzeczna z rządową, bo – jak się straszy – „...to co będzie postulowane w przeglądzie wojskowym, zostanie zaraz podważone przez wnioski BBN...”. Brr..., aż strach się bać, co to będzie z polskim bezpieczeństwem, gdy prezydenckie BBN przeprowadzi swój przegląd.

W związku z tym wyjaśniam jeszcze dodatkowo: w polskim systemie prawnym projekt strategii bezpieczeństwa narodowego przygotowuje rząd i dlatego BBN, nawet gdyby nie wiem jak chciało, nie może go w tym wyręczyć. Bardzo bym prosił, aby przynajmniej mnie, jako szefa tej instytucji, o takie chęci łamania prawa nie posądzać. I nie bałamucić Czytelników takimi opowieściami.

W tym stanie rzeczy zupełnie kuriozalne (no bo nie chce mi się wierzyć, że oddające rzeczywiste intencje publikacji) jest końcowe stwierdzenie podejrzewające, że przygotowuje się jakąś strategię dla Prezydenta z punktu widzenia potrzeb wizerunkowych, co z pewnością nie wzmocni bezpieczeństwa państwa. Trzeba naprawdę dużo złej woli, aby taką z kolei intencję przypisywać kierowanemu przeze mnie BBN-owi. Niejednokrotnie z Panem Redaktorem Wojciechem Lorenzem rozmawialiśmy i nigdy nie przyszłoby mi do głowy podejrzewać ani Jego, ani "Rzeczpospolitej" o złe intencje. Dlatego wierzę, że takie tezy wynikają z nieporozumienia, z błędnego rozumienia podstawowych terminów z dziedziny bezpieczeństwa, strategii, planowania strategicznego.

Byłbym niezmiernie wdzięczny za ponowne przeczytanie mojej repliki w części objaśniającej różnice między przeglądem strategicznym (i jego rezultatami, często wariantowymi, ujętymi w Raporcie) a strategią (jako obowiązującym dokumentem do realizacji), abyśmy najpierw uzgodnili sposób rozumienia podstawowych pojęć, a wtedy z pewnością nasza dyskusja może przynieść jakieś korzyści dla polskiej praktyki strategicznej. Bezpieczeństwo państwa jest sprawą naprawdę bardzo poważną i dyskutując o nim trzeba posługiwać się precyzyjnym językiem, używać konkretnych terminów w ich właściwym znaczeniu. Bez tego nie ma szans na poważną, merytoryczną i twórczą dyskusję. A na takiej bardzo powinno mam zależeć i wierzę, że nam zależy.

[i]Stanisław Koziej, Szef BBN[/i]

[srodtytul]Replika na replikę (1.11.2010)[/srodtytul]

Polska ma Strategię Bezpieczeństwa Narodowego z 2007 roku. BBN chce przeprowadzić Strategiczny Przegląd Bezpieczeństwa Narodowego, który będzie propozycją jej uaktualnienia. Zgoda - to propozycja, a jeszcze nie strategia.

Przegląd ma dawać prezydentowi możliwość weryfikowania dokumentów przedstawianych mu przez rząd. Słusznie. Prezydent powinien kontrolować. Zwłaszcza, że mimo zapewnień szefa BBN o wypracowaniu spójnej wizji w sprawach bezpieczeństwa, w przyszłości różnice się zapewne nie raz pojawią.

- Początkowo mieliśmy to zrobić z rządem i dla rządu. Teraz robimy dla prezydenta. Dlaczego? Nie wiem - to oficjalna wypowiedź przedstawiciela BBN na temat Strategicznego Przeglądu Bezpieczeństwa Narodowego. Nie jest więc bezzasadne pytanie, czy ma być on tworzony po to, aby pomagać rządowi tworzyć lepsze strategie, czy po to, aby dać prezydentowi szansę do zbicia punktów w sprawach bezpieczeństwa - jedynej dziedzinie, w której ma rzeczywiste kompetencje. I jedynej, w której będzie mógł prowadzić aktywną politykę i wyróżniać się od rządu.

[i]Wojciech Lorenz [/i]

[srodtytul]Bezpieczeństwo państwa to nie pole gry do zbijania punktów (1.11.2010)[/srodtytul]

Na szczęście dochodzimy powoli do konsensusu. Namawiam jeszcze tylko do jednego. Przyjmijmy wspólnie, że bezpieczeństwo państwa jest sprawą tak poważną, że nikt nie powinien nawet pomyśleć, że można na nim chcieć zbijać jakiekolwiek punkty dla siebie tylko. Nie wolno więc podejrzewać o to także Prezydenta. Ja mogę też zapewnić, że proponując Strategiczny Przegląd Bezpieczeństwa Narodowego (SPBN) ani przez chwilę nie pomyślałem o nim w kategoriach gry w zbijanie punktów.

Dla pełnego konsensusu proponuję jeszcze uzgodnić następujące punkty z ostatniej wypowiedzi:

1. "Polska ma Strategię Bezpieczeństwa Narodowego z 2007 roku." - zgoda! "BBN chce przeprowadzić Strategiczny Przegląd Bezpieczeństwa Narodowego, który będzie propozycją jej uaktualnienia." - nie, brak zgody! Z powodów, które wyjaśniałem wcześniej. BBN nie jest instytucją właściwą w tym zakresie. Zgodnie z ustawą o powszechnym obowiązku obrony RP projekt strategii przygotowuje Rząd a Prezydent ją zatwierdza i wydaje. Co oczywiste - po uprzedniej ocenie projektu, zweryfikowaniu go i stosownych rekomendacjach BBN. Rezultaty SPBN będą w tym właśnie bardzo pomocne. Ale także przy opiniowaniu i rekomendowaniu Prezydentowi projektów innych decyzji i dokumentów strategicznych - co słusznie mój Szanowny Polemista odnotowuje.

2. "Początkowo mieliśmy to zrobić z rządem i dla rządu. Teraz robimy dla prezydenta. Dlaczego? Nie wiem - to oficjalna wypowiedź przedstawiciela BBN na temat Strategicznego Przeglądu Bezpieczeństwa Narodowego." - to doprecyzujmy! Przede wszystkim myślę, że zgodzimy się, że oficjalne stanowisko BBN prezentuje szef BBN a nie wypowiedź jednego z pracowników. Co do meritum. Rzeczywiście początkowo chcieliśmy uruchomić SPBN w pełnym wymiarze organizacyjnym, od samego początku wspólnie ze strukturami rządowymi, pozarządowi, akademickimi i oczywiście prezydenckimi. Jednak - jak wiadomo - w Rządzie wciąż jeszcze istnieje podejście resortowe, działowe w sprawach bezpieczeństwa. Nie ma tam jeszcze ponadresortowej instytucji właściwej w sprawach bezpieczeństwa narodowego, mogącej takie prace koordynować. Dlatego, zamiast czekać, aż taka instytucja tam się ukształtuje (np. w ramach nowelizowania zapisów ustawowych o Rządowym Centrum Bezpieczeństwa, co byłoby ze wszech miar wskazane), uznaliśmy za lepsze rozwiązanie rozpoczęcie przeglądu przy natychmiastowym zaangażowaniu struktur prezydenckich, organizacji pozarządowych (think tanków) oraz środowisk akademickich - zapraszając przedstawicieli poszczególnych agend rządowych do zespołu konsultacyjnego. Planujemy w przyszłości, w miarę przechodzenia do coraz bardziej konkretnych kwestii, zapraszanie także do zespołów roboczych przedstawicieli rządowych. Nie mówiąc już o pełnym wykorzystaniu rezultatów przeglądów sektorowych (zwłaszcza obronnego), wszelkich opracowań i informacji.

Najogólniej mówiąc - rozpoczynamy przegląd w formule pozarządowo-akademickiej, by finalizować go w formule prezydencko-rządowej. Przesądzają o tym głównie względy pragmatyczne, organizacyjne. Z pewnością lepiej byłoby od początku pracować w najszerszej formule. Ale okazało się, że taką machinę organizacyjną nie jest łatwo wystartować. Sądzimy, że przyjęta ostatecznie mieszana, kaskadowa formuła zapewnia szybsze uruchomienie przeglądu, dając jednocześnie możliwość stopniowego angażowania weń wszystkie podmioty mające coś do powiedzenia w sprawach bezpieczeństwa narodowego.

I na koniec - zgadzam się z całym kontekstem naszej polemiki, że sporo ryzyka dla zintegrowanego myślenia i praktyki strategicznej w sferze bezpieczeństwa w Polsce wynika z konstytucyjnie niezbyt precyzyjnego ustalenia relacji prezydencko-rządowych w tej dziedzinie. Sam o tym niejednokrotnie pisałem. Wiemy, że często prowadziło to do konfliktów. Powinniśmy wszyscy robić wszystko, aby maksymalnie zracjonalizować te relacje, eliminować wszelkie możliwe źródła napięć. Ja przynajmniej staram się to robić. I liczę nie tylko na współpracę moich rządowych partnerów, ale także na pomoc poważnych, rozważnych mediów. A przynajmniej roztropnego unikania tworzenia i eskalowania takich napięć. Bo to przecież leży w najżywotniejszym interesie bezpieczeństwa Polski. Jestem przekonany co do pełnego konsensusu między nami w tej sprawie.

Bardzo dziękuję za tę rozmowę o bezpieczeństwie narodowym. Na jej ewentualny dalszy ciąg zapraszam do BBN.

[i]Stanisław Koziej, szef BBN[/i]

[ramka][b]Przeczytaj artykuł [link=http://www.rp.pl/artykul/15,556626-Nowy-prezydent--stary-spor.html "target=_blank"]Nowy prezydent, stary spór[/link][/b]

[b]Przeczytaj [link=http://www.rp.pl/artykul/557686-Koziej--Spor--ktorego-nie-ma--.html]pierwszą replikę szefa BBN[/link][/b][/ramka]

Artykuł [link=http://www.rp.pl/artykul/15,556626-Nowy-prezydent--stary-spor.html]"Nowy prezydent, stary spór"[/link] opublikowany w weekendowym wydaniu "Rzeczpospolitej" wywołał [link=http://www.rp.pl/artykul/557686-Koziej--Spor--ktorego-nie-ma--.html]replikę szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego Stanisława Kozieja[/link]. Po odpowiedzi autora tekstu, Wojciecha Lorenza, Koziej znów zabrał na stronach internetowych BBN głos w tej sprawie. Poniżej publikujemy ciąg dalszy polemiki.

[srodtytul]Replika na replikę (30.10.2010)[/srodtytul]

Pozostało jeszcze 97% artykułu
Analiza
Jerzy Haszczyński: Gaza dla Trumpa, wschodnia Jerozolima dla Palestyńczyków?
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Donald Tusk zapowiada rekonstrukcję. Rząd bardziej niż rekonstrukcji potrzebuje wizji
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Sztuczna inteligencja nie istnieje
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Wojna Donalda Trumpa z Unią Europejską nie ma sensu
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Czy Angela Merkel pogrzebała właśnie szanse CDU/CSU na wygranie wyborów?