Delegalizacja PiS, pałki na demonstrantów z Krakowskiego Przedmieścia i zapędzenie PiS-owców do robót publicznych – taki jest najnowszy postulat dużej grupy publicystów i celebrytów. Ludzi, którzy przy każdej okazji mówią bardzo dużo o standardach demokratycznych, wolności i prawach człowieka. Proponują jednak, aby władza zastosowała wobec opozycji bicie i zakaz działalności.w
Można byłoby się z tego śmiać, bo czyjaś histeria zawsze jest komiczna. Można to wyśmiać także z tego powodu, że przed 2007 rokiem ci sami ludzie z zapałem przestrzegali przed rzekomo grożącą dyktaturą i głosili hasła obywatelskiego nieposłuszeństwa. Jednak nic do śmiechu – ci ludzie z powagą namawiają rządzących do stosowania rozwiązań z Białorusi lub Turcji (gdzie co jakiś czas delegalizuje się partie polityczne. Nawiasem mówiąc, z niewielką dla nich szkodą).
I nie ma sensu przypominać głosicielom tych haseł, że cztery lata temu mówili co innego – gdy chodziło o jakieś ewentualne opresje ze strony rządu PiS. Oni to doskonale pamiętają, ale na tym polega mądrość etapu. Nie chodzi o przestrzeganie zasad demokratycznej debaty, lecz o skuteczność. Jeśli dziś – jak im się wydaje – można przeprowadzić zwycięsko antyprawicowy Armagedon, to trzeba to zrobić. Furda z głoszonymi hasłami i zasadami! One nie są dla wrogów.
Sadystyczna satysfakcja
To kolejny przypadek, gdy da się zaobserwować skłonność do sadyzmu ludzi tzw. salonu. Pierwszy moment to była rozprawa z kupcami z hali na warszawskim placu Defilad. Ile radości z tego bicia czuło się w komentarzach "Gazety Wyborczej" i "Polityki". "Kupcy zapracowali sobie na dzisiejsze siniaki, a pomogli im jak zwykle politycy" – pisał Seweryn Blumsztajn, który wcześniej narzekał, że Warszawa będzie brzydsza bez białego miasteczka pielęgniarek protestujących przeciw rządowi Jarosława Kaczyńskiego (dziś zresztą wszyscy ówcześni obrońcy mają je głęboko w nosie). Kupcy w wyborach 2006 roku głosowali na Hannę Gronkiewicz- -Waltz, ale potem nie zrozumieli, że byli tylko murzynami, którzy mieli zrobić swoje. A w miejscu hali – nad której szpetotą darto szaty – dziś staje "jeszcze piękniejszy" barak.
Przypominam tamtą sadystyczną satysfakcję dlatego, że teraz jest więcej okazji do zaspokojenia tej salonowej chuci. Oto grupa redaktorów i naukowców zachęca rządzących do brutalności.