Te marsze z pochodniami, ta polityczna pedofilia, ta wszechobecna agresja wobec kochających się tak czy inaczej funkcjonariuszy Partii Miłości? Tak, temu kres położyć trzeba.
Tu już żaden kordon sanitarny nie wystarczy, tu już wyznania świeżo otrzeźwionej Joanny Kluzik-Rostkowskiej nie pomogą, tu nawet na trwogę bić nie czas. Tu przyszła pora na miłość w działaniu, w natarciu wręcz. Owszem, daliśmy im szansę, mógł się przecież ten oszalały karzeł przyznać, że ma szmergla, że leki bierze na każdą okoliczność, mógł kaftan gustowny przywdziać i sam się odwieźć do najbliższego sanatorium. Nie skorzystał.
No trudno, będzie trzeba sięgnąć po metody proponowane przez Ryśka, no, tego z „Tańca z gejami". Premier, ech, to jego dobre serce, jak zwykle kwękoli, ale go przekonamy, że tu tylko Trybunał Stanu, delegalizacja, deratyzacja i defenestracja. Inaczej z takimi się nie da.
O higienie pamiętać trzeba, bo zaraza się szerzy. Oto w Sosnowcu rok temu urzędniczka skarbówki na wiec Kaczyńskiego poszła! Wyobrażacie sobie państwo, co by się działo w takiej Ameryce, gdyby tam jakaś starsza komisarz z ichniej skarbówki w Iowa na republikanów głosować chciała?! Toć by ją FBI, CIA i Gwardia Narodowa helikopterami po całym kraju ścigały! Zresztą ci Amerykanie dobry przykład od lat nam dają, takiego Kaczynskiego, tyle że Teda, w więzieniu trzymając. Moglibyśmy im naszego w ramach ekstradycji opchnąć.
Ale to nie u nas, niestety. U nas sosnowiecka zbrodniarka nazwiskiem Welon Grażyna na wolności chodzi, upomnienie raptem dostała. Ja tam mściwy nie jestem, ale żeby nie było, że nie przestrzegałem. Tak się faszyzm rodzi. Najpierw powoli, jak żółw ociężale, tu Ziobro ze ślubnym welonem, a Welon z Kamińskim pod ramię, a potem... Nie, dość. To się skończyć dobrze nie może.