Cztery lata temu prezydenci Polski i Litwy wspólnie walczyli o wciągnięcie Gruzji i Ukrainy do przedsionka NATO, a kilka miesięcy później również razem ruszyli do Tbilisi wesprzeć Gruzinów zaatakowanych przez Rosjan. Teraz pani prezydent Litwy odrzuca zaproszenie prezydenta Polski na spotkanie do Warszawy dotyczące przyszłości NATO i bezpieczeństwa w regionie. Trudno o smutniejszy symbol tego, co zostało ze stosunków polsko-litewskich.
Warto rozmawiać
Są różne wyjaśnienia decyzji prezydent Dalii Grybauskaite. Jedno gorsze od drugiego. Pierwsze, oficjalne, że pani prezydent nie została we właściwy sposób zaproszona. Prawda jest taka, że bezpośrednie zaproszenie od gospodarza usłyszała dwa miesiące temu. Potem było powtarzane.
Podobnych problemów nie mają prezydenci Łotwy i Estonii, oni skorzystają z zaproszenia, we wtorek się w Warszawie pojawią i będą z Bronisławem Komorowskim rozmawiali o wspólnej, regionalnej strategii przed majowym szczytem NATO w Chicago.
Inny podawany przez jej otoczenie powód: Nie ma już o czym rozmawiać, bo ta problematyka była już omawiana. Można go połączyć z tym pojawiającym się nieoficjalnie: Polska ponoć zamierza się wycofać z rotacyjnej ochrony przestrzeni powietrznej państw bałtyckich (które swojego lotnictwa bojowego nie mają).
Nawet jeżeli taka sugestia padła z ust jakiegoś polskiego polityka (trudno go wytropić), to tym bardziej należy rozmawiać o polskich samolotach wojskowych na litewskim niebie.