Zmiany w ustawie o prokuraturze będą okazją do zwiększenia wpływu i tak potężnego obecnego obozu rządzącego na jej kadry. „Rzeczpospolita" ujawniła piórem Cezarego Gmyza, że przy jej okazji zostaną wymienieni zastępcy prokuratora generalnego.
To staje się jeszcze bardziej alarmujące, gdy uwzględnimy fakt, o którym żadna gazeta już nie napisała. Otóż według moich informacji prezydent Bronisław Komorowski uważający prokuraturę za teren swoich wpływów domagał się dymisji samego Andrzeja Seremeta.
Bezsilny Seremet
W teorii wszystko się zgadza - przynajmniej co do zastępców. Jest nowy sposób ich mianowania, powinny być nowe nominacje. Ale w polskich warunkach rzecz ma swój wymiar praktyczny.
Starych zastępców Seremet, człowiek trochę spoza politycznego układu (co nie znaczy, że idealny prokurator generalny), negocjował jeszcze z prezydentem związanym z opozycją - Lechem Kaczyńskim. Nowych musi uzgadniać z Bronisławem Komorowskim. A to oznacza, że zastępcami będą zapewne ludzie bliżsi PO, nawet jeśli niekoniecznie ci najbardziej ewidentnie związani z politykami tej partii (jak Edward Zalewski, szef Krajowej Rady Prokuratury).
Nie trzeba specjalnego przeczulenia, aby przyjmować to nieufnie, i nawet „Gazeta Wyborcza" zareagowała krytyką. Ewa Siedlecka nie wyszła naturalnie poza skojarzenia z IV Rzeczpospolitą, choć przecież praktyka zmian przepisów po to, aby pozbyć się nielubianych urzędników, jest stara jak III RP: już koalicja SLD - PSL skróciła kadencję prezesowi NIK Lechowi Kaczyńskiemu pod pretekstem zmiany ustawy o NIK, bo nie był z ich klucza. Jednak samo opisywanie przymiarek do zmiany przepisów o prokuraturze jako skoku na kolejną instytucję jest naturalne.