Pierwszego lipca zacznie się taka walka o dobro pacjenta, że nie wiadomo, czy pacjent to przeżyje. Od tego dnia lekarze mają wypisywać tylko pełnopłatne recepty na leki refundowane, bo nie chcą być karani za błędy w ich wypisywaniu. Mówiąc prościej - starcy, biedne matki i pozostali nieszczęśnicy będą się miotać i awanturować w przychodniach, szpitalach i aptekach. Może nawet wyrażać gniew przed kamerami różnych mniej lub bardziej zaprzyjaźnionych telewizji.
To dobra wiadomość dla Bolesława Piechy i Marka Balickiego, bo częściej będą teraz zapraszani do programów telewizyjnych. Nie będą też mieć konkurencji, bo wygląda na to, że nic ciekawszego nie będzie się działo.
To też dobra wiadomość dla kiosku obok Ministerstwa Zdrowia, w którym kupuje papierosy Bartosz Arłukowicz. Zestresowany minister - nomen omen - zdrowia będzie palił jeszcze więcej niż teraz. Podobno da się palić jeszcze więcej. Zarobi też resortowy bufet, bo minister z nerwów nie tylko więcej pali, ale i je. Powoli zaczyna przypominać zawodnika sumo, co walczący z nim lekarze powinni uwzględnić w swojej strategii.
Walczący lekarze, którymi dowodzi sam książę Radziwiłł, będą przedstawiać się jako niewinne sarenki krzywdzone przez zły rząd i strasznego Arłukowicza. Jest to jednak bajka dla dorosłych, gdzie obok kolorów czarnego i białego jest sporo odcieni szarości. Złe języki kolportują pogłoski, „cudowną bronią" w rękach ministra zdrowia będzie CBA. Jak wiadomo od czasów Beaty Sawickiej, w służbie zdrowia można kręcić niezłe lody. I otóż te lody kręcone są tu i ówdzie także teraz. Chłopcy Pawła Wojtunika nie będą mieli wakacji.
Wypoczynek za to wybrali nauczyciele. Mieli wojować o swoje prawa z minister edukacji, grozili już strajkiem generalnym, ale w końcu się wycofali. Na razie ich pragnienia ograniczają się do chęci spotkania z minister Krystyną Szumilas. Perwersyjna to chęć, bo - jak twierdzą sami ministrowie rządu Donalda Tuska - pani minister nie ma nic do powiedzenia.