To znaczy oczekują kolejnej operacji QE (tym razem z numerem 3) - czyli „poluzowania ilościowego", czyli, tłumacząc to na język ludzki dodrukowania kolejnej furmanki dolarów i najlepiej tego samego w wykonaniu EBC z euro, a jak nie, to przynajmniej kolejnej rundy „sterylizacji", czyli skupowania od banków śmieciowych obligacji, żeby miały one za co kupować inne śmieciowe obligacje.
-Ben Bernanke, który po tym, jak oświadczył po wybuchu kryzysu finansowego, że gotów jest, jeśli będzie trzeba dla dobra gospodarki, rozrzucać dolary choćby z helikoptera, zyskał sobie pseudonim „Helikopter Ben", podczas dorocznej konferencji w Jackson Hole nie wpędził jednak „rynków" w entuzjazm. Na razie Fed nie będzie drukował. „Rezerwa Federalna dostosuje swoją politykę do potrzeb, żeby promować silniejsze odbicie gospodarcze i poprawę sytuacji na rynku pracy w kontekście stabilności cen" - brzmiał komunikat. „Rynki finansowe" uważają, że Fed może się zdecydować na działania, jeśli nie poprawi się sytuacja na rynku pracy.
Zagadka: czy „rynkom finansowym" bardziej zależy na tym, żeby sytuacja na rynku pracy uległa poprawie, czy bardziej na tym, żeby nie uległa i żeby Ben rozrzucił ze swojego helikoptera jakiś następny bilionik?
Gdy Fed „rozczarował rynki finansowe", skoncentrowały się one na Mario Draghim. Szef EBC ma zapowiedzieć w czwartek nowy program skupu hiszpańskich i włoskich obligacji. Czy to uratuje gospodarki tych państw? Gospodarkę krajów Unii Europejskiej może uratować jedynie „poluzowanie jakościowe" - ograniczenie biurokracji, deregulacja rynku pracy i przesunięcie ciężarów podatkowych z podatków bezpośrednich - zwłaszcza tych nakładanych na wynagrodzenia za pracę - na podatki pośrednie obciążające konsumpcję (co zalecają już nawet eksperci OECD w raporcie Taxing Wages). Niestety, nasi „umiłowani przywódcy" robią wszystko dokładnie na odwrót. Niestety, przy akompaniamencie „rynków finansowych". Bo te pragną tylko jednej, jedynej deregulacji monetarnej. Wszystko ma się zmienić łatwo, łatwiutko, jak tylko pojawią się na „rynkach finansowych" nowe pieniążki. Po co więc politycy mają się trudzić jakimiś skomplikowanymi deregulacjami prawnymi?
-Gdyby to było takie proste, jak się wydaje przedstawicielom „rynków finansowych", Pan Generał Jaruzelski razem z Panem Premierem Messnerem uratowaliby gospodarkę PRL, bo robili przecież „poluzowania ilościowe" jedno za drugim. Ale, jak wiemy, nie uratowali. Uratował ją dopiero Pan Minister Wilczek, robiąc deregulację.