Milczące potępienie

Na sprawowanie kontroli siłą przez Putina nie będzie chciał się zgodzić ani Nazarbajew, ani Łukaszenko, ani żaden inny przywódca nawet najsłabszej republiki – pisze publicysta.

Publikacja: 18.03.2014 19:03

Piotr Kościński

Piotr Kościński

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Moskwa swoją decyzję użycia wojsk na Ukrainie uzasadnia potrzebą „ochrony Rosjan". Oczywiście, na Krymie najpierw działały „oddziały samoobrony", ale zdjęcie przez żołnierzy rosyjskiego oznakowania wcale nie oznaczało, że nie można było rozpoznać, kim są. Teraz wojsko rosyjskie jest już na Krymie niemal oficjalnie. Za to na wschodnią Ukrainę jeżdżą zza pobliskiej rosyjskiej granicy całe grupy „politycznych turystów", na razie po cywilnemu. I to oni rozpętują antyrządowe demonstracje, usiłując wzniecić nastroje separatystyczne. To oni są odpowiedzialni za śmierć kilku osób podczas starć w Doniecku.

Bardzo ostrożna krytyka

Tymczasem w każdej byłej republice ZSRR żyją Rosjanie. Na Białorusi to ponad 11 proc. całej ludności; w Kazachstanie Rosjan jest jeszcze więcej, bo aż 25 proc. Są też obecni w krajach Azji Środkowej, np. Kirgistanie jest ich ok. 7 proc. Wszędzie więc może się zdarzyć sytuacja, że okażą się „uciskani", więc niezbędna będzie rosyjska „pomoc".

Obawa przed Rosją jest na tyle silna, że trudno o jednoznaczną krytykę posunięć Moskwy. Kijów usiłował wykorzystać Wspólnotę Niepodległych Państw, by podnieść sprawę Krymu. Pod naciskiem Rosjan nie doszło jednak do nadzwyczajnego posiedzenia Rady Ministrów Spraw Zagranicznych WNP.

To doprowadziło do oświadczenia szefa ukraińskiej dyplomacji Andrija Deszczycy, że jego kraj (obecnie zresztą przewodniczący WNP) ma zamiar wystąpić ze Wspólnoty. Jak podkreślił, skoro organizacja nie reaguje na napaść jednego z jej członków na drugiego, to po co w ogóle w niej być? Deszczyca ma rację: WNP przestało spełniać jakąkolwiek rolę, a zresztą Władimir Putin i tak chce stworzyć zupełnie nową strukturę, Unię Eurazjatycką.

Ale niektórzy liderzy państw WNP wypowiadają się w sprawie Krymu i mówią rzeczy, które niekoniecznie muszą być miłe dla Rosji. I tak, prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko oświadczył publicznie, że uznaje terytorialną integralność Ukrainy. – Dostarczaliśmy i będziemy dostarczać tyle surowców energetycznych, ile będzie potrzebne dla Ukrainy, także produkty spożywcze i inne rzeczy. Słowem, jesteśmy otwarci na to, by wspierać ukraiński naród w trudnej dla niego chwili – wskazywał, dodając, że uznaje nowe władze w Kijowie.

Paradoksalnie efektem Majdanu wcale nie jest jakaś radykalizacja Białorusinów. Niezależni eksperci białoruscy szacują, że zdecydowana większość społeczeństwa przestraszyła się ofiar i woli Łukaszenkę jako gwaranta spokoju niż jakąkolwiek rewolucję. Co oczywiście dodatkowo umacnia pozycję białoruskiego prezydenta wobec Moskwy.

W tym kontekście nie musi dziwić zgoda Łukaszenki na rozmieszczenie dodatkowych rosyjskich myśliwców na terytorium jego kraju; zapewne chodziło o uspokojenie Rosji.

Z kolei służba prasowa prezydenta Kazachstanu Nursułtana Nazarbajewa, informując o jego rozmowie telefonicznej z prezydentem USA Barackiem Obamą, podkreśliła, że „potwierdzili oni konieczność pokojowego uregulowania kryzysu na Ukrainie przy zastosowaniu metod dyplomatycznych, zapewniających terytorialną integralność tego państwa".

W każdej byłej republice ZSRR żyją Rosjanie. Wszędzie więc może się zdarzyć, że okażą się „uciskani"

O „terytorialnej integralności" Ukrainy była też mowa podczas rozmowy Nazarbajewa z kanclerz Niemiec Angelą Merkel.

Kazachstan się zbroi?

Ukraińskie media szukają wszelkich oznak krytyki Rosji w wypowiedziach przywódców państw WNP, przyglądając się też innym reakcjom. I tak, decyzję Nazarbajewa o zwiększeniu liczebności i modernizacji kazachskiej armii Ukraińcy chętnie uznali za „reakcję na działania Rosji na Krymie".

Trudno oczywiście powiedzieć, czy rzeczywiście Kazachowie poczuli się zagrożeni rosyjską agresją na Krym, ale z pewnością nie ma w tej chwili żadnych innych powodów, by się zbroili. I by – jak to podkreślił Nazarbajew – kupowali uzbrojenie „nie tylko w Rosji, ale i w innych krajach". I tak Kazachstan jest obecnie najsilniejszy – po Rosji – spośród byłych republik ZSRR.

W znacznie gorszej sytuacji są te słabsze. Dlatego też może dziwić reakcja Kirgistanu, który w dość zawikłany sposób zareagował na sytuację na Ukrainie. Władze tego kraju ostro zaatakowały Wiktora Janukowycza po jego wystąpieniu w rosyjskim Rostowie nad Donem.

Gdy Rosja wciąż uznaje, że Janukowycz jest szefem ukraińskiego państwa, MSZ Kirgistanu podkreśliło, że „prezydent, który w pełni utracił zaufanie swojego narodu, de facto utracił urząd prezydenta i, co więcej, uciekł ze swego kraju". MSZ uznało, że winę za rozwój wydarzeń na Ukrainie ponoszą jej „poprzednie, skorumpowane władze".

Pozostałe kraje starają się nie reagować w ogóle. Nie chcą drażnić Rosji, ale też przyczyna jest bardziej skomplikowana. Z jednej strony bowiem rosyjska agresja stanowi niebezpieczny precedens; jeszcze groźniejsze może stać się włączenie Krymu do Rosji. Pozostanie „niepodległego Krymu" będzie oznaczało powstanie nowej Abchazji czy Naddniestrza, a więc można będzie to zignorować, przynajmniej publicznie. Z drugiej natomiast obalenie Wiktora Janukowycza przez Majdan jest równie niebezpiecznym precedensem. Czegoś takiego nie chciałby doświadczyć żaden z szefów postsowieckich republik.

Paradoksalnie, akcja rosyjska ma służyć budowie silnej Unii Eurazjatyckiej, a może mieć efekt przeciwny do zamierzonego. Moskwa pokazała, kto ma rządzić na całej przestrzeni poradzieckiej. Wcześniej i tak było wiadomo, że to Rosja będzie najsilniejszym elementem nowej unii, ale teraz chodzi o coś więcej: o faktyczne sprawowanie kontroli siłą.

Na to nie będzie chciał się zgodzić ani Nazarbajew, ani Łukaszenko, ani żaden inny przywódca nawet najsłabszej republiki. Unia Eurazjatycka zapewne powstanie, ale prawdopodobnie przejmie najgorszy spadek po Wspólnocie Niepodległych Państw – będzie organizacją fasadową, z rozmaitymi urzędami, komitetami i radami, tyle że niedziałającą. A Putinowi wcale nie zależy na niedziałającej Unii Eurazjatyckiej.

Sytuacja może się pogorszyć, jeśli Putin zdecyduje się na jawną agresję na Ukrainę wschodnią. Wtedy nowa Unia będzie powstawać przy użyciu bagnetów czy może raczej czołgów i transporterów opancerzonych...

Autor kieruje programem wschodnim w Polskim Instytucie ?Spraw Międzynarodowych

Moskwa swoją decyzję użycia wojsk na Ukrainie uzasadnia potrzebą „ochrony Rosjan". Oczywiście, na Krymie najpierw działały „oddziały samoobrony", ale zdjęcie przez żołnierzy rosyjskiego oznakowania wcale nie oznaczało, że nie można było rozpoznać, kim są. Teraz wojsko rosyjskie jest już na Krymie niemal oficjalnie. Za to na wschodnią Ukrainę jeżdżą zza pobliskiej rosyjskiej granicy całe grupy „politycznych turystów", na razie po cywilnemu. I to oni rozpętują antyrządowe demonstracje, usiłując wzniecić nastroje separatystyczne. To oni są odpowiedzialni za śmierć kilku osób podczas starć w Doniecku.

Pozostało 90% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?