A czego Polska oczekuje od sojuszu? Mówiąc szczerze – by był gotowy na wojnę z Rosją. Nie pograniczne przepychanki, ale prawdziwy krwawy konflikt. Aby tak się stało, musi najpierw dostrzec w Moskwie wroga wartości, które go konstytuują. W innym wypadku sojusz nigdy nie będzie tym, czego chcieli jego ojcowie założyciele – wspólnotą broni i krwi wobec wspólnego zagrożenia.
To ważne dla Polski w perspektywie krótkoterminowej, na razie nie jesteśmy gotowi do stawienia samodzielnego oporu, gdyby nadszedł czas próby. W dłuższej perspektywie jednak musimy wykorzystać przebudzenie sojuszu – jeśli do niego dojdzie, dozbroić się, przeorganizować państwo i społeczeństwo, żeby potrafiło stawić czoło agresji, nawet gdyby przyszło nam wojować samym. Nie możemy bowiem ufać nikomu.
1
Francuzi, Hiszpanie, Portugalczycy czy do niedawna Holendrzy nie muszą dostrzegać w polityce Kremla zagrożenia dla siebie, w niewielkim stopniu godzi ona w ich interesy, ale w tym właśnie tkwi istota sojuszu, że reaguje jako całość na zagrożenia, które większości członków wydają się abstrakcyjne, wystarczy, by dotyczyły choćby jednego z nich.
Kilka lat temu autor tego tekstu gościł na zaproszenie rządu Holandii w kilku ośrodkach analitycznych pracujących na jego potrzeby. Przerażająca była otwartość ekspertów, którzy na pytanie: czy Niderlandy przystąpią do wojny z Rosją, gdyby zaatakowała Polskę, zgodnie odpowiadali „nie". Potwierdzali tym samym ogólnie znaną prawdę, że artykuł piąty traktatu waszyngtońskiego, kamień założycielski NATO, już nie działa, a pakt stracił rację bytu. Czy dziś, po śmierci ponad dwustu swoich obywateli zabitych rosyjską rakietą, powiedzieliby to samo?