Jędrzej Bielecki: Polska ma już 20. gospodarkę świata. Wejdzie do G20?

Zwycięstwo demokratycznej opozycji wzmocniło złotego. Liczony w dolarach potencjał ekonomiczny kraju nabrał przez to na znaczeniu. Wyprzedzając rządzoną przez populistów Turcję, Polska może teraz wejść do jednego z najbardziej elitarnych klubów świata.

Publikacja: 22.11.2023 03:00

Szczyt G20 na Bali. Na razie jeszcze bez Polski

Szczyt G20 na Bali. Na razie jeszcze bez Polski

Foto: PAP/EPA

W 2019 roku dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE) Piotr Arak zwierzał się Obserwatorowi Ekonomicznemu, że „jeśli będziemy doganiać państwa Europy Zachodniej w podobnym jak obecnie tempie, możemy wejść do grona 20 najbogatszych państw na świecie – G20 – przed 2030 rokiem”.

Rzeczywistość okazała się dużo bardziej różowa: to, co miało stać się pod koniec dekady, dzieje się teraz. Katalizatorem tego przyspieszenia okazała się reakcja rynków finansowych na odsunięcie PiS od władzy 15 października. Inwestorzy byli tym zaskoczeni: zakładali, że jak na Słowacji, we Włoszech, Francji czy Niemczech populizm będzie na fali też nad Wisłą. Tym silniejsza okazała się ich reakcja, gdy tak się nie stało. W szczególności złoty umocnił się do dolara, waluty, w której liczona jest przez MFW wielkość gospodarki. W ciągu roku mówimy już o aprecjacji 13 proc. I zapewne będzie ona trwała nadal, kiedy szerokim strumieniem popłyną do Polski fundusze unijne.

Czytaj więcej

Spotkanie w San Francisco. To Xi Jinping potrzebuje Joe Bidena

Za tak szybką zmianą nie nadążają zestawienia państw pod względem ich siły ekonomicznej. W prognozie na 2023 rok znaleźliśmy się na 21. pozycji (842 mld dol.), za Turcją (1154 mld dol.). Tyle że w rzeczywistości już teraz ta kolejność się odwróciła, bo z powodu tragicznej polityki prowadzonej przez Recepa Erdogana turecka lira tylko w ostatnich 12 miesiącach osłabiła się wobec dolara o 55 proc.

Nie chodzi tu jednak tylko o statystyki i wynikającej z nich satysfakcji. W zeszłym roku prezydent Andrzej Duda przyznał, że jego niespełnionym „marzeniem” jest wprowadzenie Polski do grupy G20. Piotr Arak i jego zastępca Konrad Szymański pisali nawet o planie, aby nasz kraj zajął miejsce Rosji, która inwazją na Ukrainę usunęła się na margines cywilizowanego świata. Załamanie rubla spowodowało zresztą, że dziś polska gospodarka liczona w dolarach stanowi już około dwóch trzecich gospodarki rosyjskiej.

G20, które organizuje od 2008 roku regularne szczyty przywódców państw, stopniowo stało się najważniejszym forum koordynacji w wymiarze globalnym współpracy finansowej, handlowej czy w ochronie środowiska.

Przy powołaniu tej struktury chodziło o włączenie przedstawicieli wszystkich regionów świata. Stąd można tu znaleźć Argentynę czy RPA, których gospodarki są o wiele mniejsze niż Polski. Nasz kraj jest co prawda reprezentowany w G20 poprzez Unię Europejską, jednak wszystkie państwa Unii (Niemcy, Francja i Włochy), które należą do tej organizacji także na własną rękę, są częścią „starej Europy”, jak Wielka Brytania.

Czytaj więcej

Najbogatsi zagrażają globalnym celom klimatycznym

Polski przedstawiciel mógłby więc występować w roli reprezentanta szeroko pojętej Europy Środkowo-Wschodniej, obejmującej także kraje bałtyckie, Ukrainę czy Bałkany. Jest zresztą okazja, aby przyłączyć się do starań innych krajów o wstąpienie do G20, jak na przykład 250-milionowa Nigeria, której gospodarka jest o wiele mniejsza od polskiej.

Szczyt G20 w Bali w listopadzie zeszłego roku był okazją do pierwszego (i jak dotąd jednego z dwóch) spotkania Xi Jinpinga i Joe Bidena. To sygnał, jak istotna jest obecność przywódcy danego kraju przy takich okazjach. Jednak niezależnie od tego przynależność do tej struktury umacnia pozycję Polski jako wybijającego się kraju w regionie.

To może pomóc w przekształceniu Warszawy w czołowy ośrodek biznesu na kontynencie czy traktowaniu złotego jako pewnej waluty w chwilach turbulencji na rynkach finansowych. Decyzje, jakie podejmują w tym względzie inwestorzy i politycy, mają po części charakter psychologiczny i nie wynikają tylko z chłodnych ocen ekonometrycznych.

W 2019 roku dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE) Piotr Arak zwierzał się Obserwatorowi Ekonomicznemu, że „jeśli będziemy doganiać państwa Europy Zachodniej w podobnym jak obecnie tempie, możemy wejść do grona 20 najbogatszych państw na świecie – G20 – przed 2030 rokiem”.

Rzeczywistość okazała się dużo bardziej różowa: to, co miało stać się pod koniec dekady, dzieje się teraz. Katalizatorem tego przyspieszenia okazała się reakcja rynków finansowych na odsunięcie PiS od władzy 15 października. Inwestorzy byli tym zaskoczeni: zakładali, że jak na Słowacji, we Włoszech, Francji czy Niemczech populizm będzie na fali też nad Wisłą. Tym silniejsza okazała się ich reakcja, gdy tak się nie stało. W szczególności złoty umocnił się do dolara, waluty, w której liczona jest przez MFW wielkość gospodarki. W ciągu roku mówimy już o aprecjacji 13 proc. I zapewne będzie ona trwała nadal, kiedy szerokim strumieniem popłyną do Polski fundusze unijne.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Magdalena Louis: W otchłań afery wizowej nie powinno się wrzucać całego szkolnictwa wyższego
Opinie polityczno - społeczne
Mirosław Żukowski: Nie spodziewajmy się, że igrzyska olimpijskie cokolwiek zmienią
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Niemiecka bezczelność nie zna granic
Opinie polityczno - społeczne
Michał Urbańczyk: Kamala Harris wie, jak postępować z takim typem człowieka jak Trump
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Opinie polityczno - społeczne
Michał Wojciechowski: Drogi do sprawnego państwa