W 2019 roku dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE) Piotr Arak zwierzał się Obserwatorowi Ekonomicznemu, że „jeśli będziemy doganiać państwa Europy Zachodniej w podobnym jak obecnie tempie, możemy wejść do grona 20 najbogatszych państw na świecie – G20 – przed 2030 rokiem”.
Rzeczywistość okazała się dużo bardziej różowa: to, co miało stać się pod koniec dekady, dzieje się teraz. Katalizatorem tego przyspieszenia okazała się reakcja rynków finansowych na odsunięcie PiS od władzy 15 października. Inwestorzy byli tym zaskoczeni: zakładali, że jak na Słowacji, we Włoszech, Francji czy Niemczech populizm będzie na fali też nad Wisłą. Tym silniejsza okazała się ich reakcja, gdy tak się nie stało. W szczególności złoty umocnił się do dolara, waluty, w której liczona jest przez MFW wielkość gospodarki. W ciągu roku mówimy już o aprecjacji 13 proc. I zapewne będzie ona trwała nadal, kiedy szerokim strumieniem popłyną do Polski fundusze unijne.