Rzeczpospolita: Po Krymie i Syrii Władimir Putin potrzebuje kolejnych sukcesów za granicą, aby utrzymać poparcie rosyjskiego społeczeństwa mimo kryzysu gospodarczego. Czy ofiarą rosyjskiej agresji może znów stać się Gruzja?
To całkiem realne, bo Putin uważa, że w 2008 r. nie rozwiązał do końca sprawy Gruzji. W końcu nasz kraj kontynuuje drogę ku euroatlantyckiej integracji. Mamy na tym polu sporo osiągnięć i Rosjanie reagują na to nerwowo. Gruziński rząd podjął wiele inicjatyw, aby doprowadzić do normalizacji stosunków z Moskwą, przede wszystkim gdy idzie o wymianę gospodarczą i kulturalną. Liczyliśmy, że Kreml w zamian także podejmie pewne kroki, aby rozładować napięcie. Niestety, tak się nie dzieje. Rosja nadal mnoży wobec nas prowokacje.
Jakie?
Chodzi przede wszystkim o przekształcenie linii demarkacyjnej oddzielającej okupowaną przez Rosjan Osetię Południową od reszty Gruzji w stałą granicę, z zasiekami, wieżami strażniczymi, drutami kolczastymi. To oznacza złamanie prawa międzynarodowego, a przy tej okazji Rosjanie przesuwają wspomnianą linię nawet kilkaset metrów na południe. A właśnie w odległości kilkuset metrów przebiega strategiczna droga łącząca wschód Gruzji z zachodem kraju. Mamy też przykłady uprowadzenia gruzińskich chłopów, gdy pracowali na swoich polach położonych zdaniem Rosjan na terytorium Osetii Południowej.
Jak oni mogli się tam znaleźć?