Jacek Nizinkiewicz: Milczący rząd w dniu próby

Przez lata władza PiS zapewniała, że Polska nigdy nie była tak bezpieczna. Gdy na nasz kraj spadł pocisk, ta sama władza zapadła się pod ziemię.

Publikacja: 17.11.2022 03:00

Jacek Nizinkiewicz: Milczący rząd w dniu próby

Foto: PAP/Radek Pietruszka

We wtorek o 15.38 w polskiej miejscowości niedaleko granicy z Ukrainą spadł pocisk. Przez kolejne godziny społeczeństwo nie było informowane, co się dzieje. O 17.58 pojawił się lakoniczny komunikat o zwołaniu Komitetu Rady Ministrów do spraw Bezpieczeństwa Narodowego i Spraw Obronnych. Bez szczegółów i odpowiedzi na pytania dziennikarzy, w jakiej sprawie.

O 18.28 jako pierwszy o pocisku, który spadł na polską wieś, napisał Mariusz Gierszewski, dziennikarz Radia ZET: „Nieoficjalnie: w miejscowości Przewodów w województwie lubelskim przy granicy z Ukrainą spadły dwie zabłąkane rakiety. Uderzyły w suszarnię zboża. Zginęły dwie osoby. Na miejscu jest policja, prokuratura i wojsko”. I rozpętało się polskie piekiełko. Dziennikarz na Twitterze został zaatakowany za informacje bez dowodów, również przez pracowników TVP. Przedstawiciele rządu wciąż milczeli.

Czytaj więcej

Raport: Eksplozja w Przewodowie

Lokalne media potwierdziły, że doszło do wypadku w Przewodowie, ale informowały o wybuchu traktora. „Moje źródła w służbach twierdzą, że to, co uderzyło w Przewodów, to najprawdopodobniej szczątki rakiety zestrzelonej przez Siły Zbrojne Ukrainy” – to kolejny alarmujący wpis reportera Radia ZET, który postawił na baczność świat mediów, polityków, a chwilę później i społeczeństwo. Rzecznik rządu nadal milczał.

Wieści napływały z lepiej poinformowanych państw sojuszniczych. „Niepokojące wieści napływają dziś wieczorem z Polski o przynajmniej dwóch eksplozjach. Jestem w bliskim kontakcie z naszymi polskimi przyjaciółmi. Litwa wyraża silną solidarność z Polską. Każdy centymetr terytorium NATO musi być chroniony!” – napisał na Twitterze po godz. 20.00 prezydent Litwy Gitanas Nauseda. Wcześniej Agencja Associated Press podała, bazując na źródłach w amerykańskim wywiadzie, że na terytorium Polski spadły dwie rosyjskie rakiety. Sprawę skomentował również na Twitterze Artis Pabriks, minister obrony Łotwy: „Zbrodniczy reżim rosyjski wystrzelił rakiety, które są wymierzone nie tylko w ukraińskich cywilów, ale także wylądowały na terytorium NATO w Polsce. Łotwa w pełni stoi po stronie polskich przyjaciół i potępia tę zbrodnię”. Pojawiały się informacje o użyciu art. 5 NATO i art. 4 NATO. Polski rząd jednak wciąż milczał.

Polacy nie wiedzieli, czy kraj został zaatakowany przez Rosję, czy to początek wojny. Nie wiedzieliśmy, czy możemy czuć się bezpieczni.

A jeszcze w październiku Mariusz Błaszczak zapewniał: „Dzięki staraniom rządu PiS nasze niebo jest bezpieczne”. Wystarczył miesiąc, żeby okazało się, że nie jest . Nawet Dowództwo Generalne przyznaje dziś, że „żadna armia nie dysponuje systemem obrony powietrznej, który chroni terytorium całego kraju”.

Należy pochwalić polski rząd za to, że nie spekulował na temat wydarzeń, o których nie miał jeszcze pełnej wiedzy, ale są inne metody niż całkowite milczenie i odcięcie społeczeństwa od informacji.

Nie jest normalne, że więcej dowiadujemy się o bezpieczeństwie Polski z wpisów zagranicznych liderów państw i zagranicznych mediów niż z komunikatów własnego rządu. Tym bardziej że nasi zagraniczni sojusznicy potwierdzili, że to nie był wybuch traktora, gdy nasz rząd milczał.

Komunikacja władzy ze społeczeństwem zawiodła. A wystarczyło wcześniej wydać prosty i krótki komunikat o tym, że Polacy mogą czuć się bezpiecznie i że Rosja nas nie zaatakowała, a nie zostawiać Polaków z domysłami. Od władz, które przez lata zapewniały nas, że jesteśmy najbezpieczniejsi w historii, można było oczekiwać choćby prostej informacji tonującej nastroje. Milczenie zawsze pozostawia pole do najgorszych spekulacji.

We wtorek o 15.38 w polskiej miejscowości niedaleko granicy z Ukrainą spadł pocisk. Przez kolejne godziny społeczeństwo nie było informowane, co się dzieje. O 17.58 pojawił się lakoniczny komunikat o zwołaniu Komitetu Rady Ministrów do spraw Bezpieczeństwa Narodowego i Spraw Obronnych. Bez szczegółów i odpowiedzi na pytania dziennikarzy, w jakiej sprawie.

O 18.28 jako pierwszy o pocisku, który spadł na polską wieś, napisał Mariusz Gierszewski, dziennikarz Radia ZET: „Nieoficjalnie: w miejscowości Przewodów w województwie lubelskim przy granicy z Ukrainą spadły dwie zabłąkane rakiety. Uderzyły w suszarnię zboża. Zginęły dwie osoby. Na miejscu jest policja, prokuratura i wojsko”. I rozpętało się polskie piekiełko. Dziennikarz na Twitterze został zaatakowany za informacje bez dowodów, również przez pracowników TVP. Przedstawiciele rządu wciąż milczeli.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Adam Lipowski: NATO wspiera Ukrainę na tyle, by nie przegrała wojny, ale i nie wygrała z Rosją
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Polska nie powinna delegować swej obrony do mało wiarygodnego partnera – Niemiec
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Koszmar Ameryki, czyli Putin staje się lennikiem Chin
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Czy Rafał Trzaskowski walczy z krzyżem?
"Rz" wyjaśnia
Anna Słojewska: Bruksela wybierze komisarza wskazanego przez Donalda Tuska, nie przez prezydenta